GR15 -niski pirenejski szlak – wyzwanie dla początkujących :)

Pewnie zauważyliście, że pisząc kwietniowo- majową relację bardzo często wspominałam GR 15.

To niski szlak trawersujący całe aragońskie Pireneje, trzymający się cieplejszej południowej strony gór. Rozpisany na kilkanaście dni w większej części oznakowany biało- czerwono jak inne GR-y. Na zachodnim końcu nieznakowany. Mało popularny. Jest jednak powód żeby się tam wybrać.

Śnieg lub brzydka pogoda nie zawsze pozwalają przejść wysokie pirenejskie przełęcze. GR 15 takie trudne miejsca omija. Nie można powiedzieć, że to łatwy szlak, jest stosunkowo dziki i nie zawsze go można odnaleźć, ścieżki są mało wychodzone. Teren nietknięty ludzką ręką, kamienisty, bagnisty… jaki się trafi. Czasem niestety trafia się droga.

Ale nie ma trudności typu wysokogórskiego. Szlak da się przejść bez używania rąk i bez większego ryzyka. W tym roku uporządkowano najbardziej eksponowany kawałek- pod Sestrales.  To wyjątkowa okazja. Wcześniej kolczaste krzaki niemal zupełnie zarastały drogę. Nie wiem jak długo ten stan się utrzyma więc chyba nie warto zwlekać :)

Pomimo tego, że niezbyt wysokogórski i stosunkowo niski  (nie wchodzi wyżej niż 2000 m), GR15 nie jest nudny. Pokazuje miejsca, które się zwykle omija jako zbyt oddalone od najbardziej popularnych gór.

Masyw Cotiella,

kaniony Anisclo i Escuain.

Castillo Mayor,

południową stronę Sierra de Tendenera i Sierra de Partacua.

Pokazuje też inne niż GR11 czy HRP oblicze gór. Zahacza o tereny niegdyś zamieszkane, opuszczone, ale wcale nie zniszczone wsie, przechodzi przez stare, zapomniane przez inwestorów miasteczka, mija zabytkowe kościoły i mosty.

Można go przejść niemal przez cały rok. Wędrując w okolicach GR15 przez prawie dwa tygodnie nie spotkałam ani jednej osoby. Być może powodem jest brak możliwości nocowania w schroniskach. Na tym szlaku lepiej liczyć na siebie i najrozsądniej jest zabrać namiot. Jest kilka bezobsługowych schronów, czasem trafia się pasterska cabana, kilka razy można przespać się w hotelu lub na kempingu. Są dwie czy trzy gite.

Szlak jest z grubsza opisany na stronie (użytecznej bo pokazuje też inne aragońskie szlaki: http://www.guiadelospirineos.com/fichadetalle/183/1/GR-15—Senda-Prepirenaica 

Postaram się dopisać te  informacje, których tam brakuje, a bez których trudno się będzie obyć, źródła… sklepy… możliwości noclegu, trudne orientacyjnie miejsca. Mam motywację bo już niedługo na GR 15 wyrusza czwórka moich przyjaciół.

Wybrali tę trasę, ponieważ w Pirenejach jeszcze leży śnieg. To rekordowa zima. Krowy nie mogą wyjść na pastwiska, Francuzi otworzyli ponownie stacje narciarskie, w lawinach wciąż giną ludzie, jak zimą. Latem GR15 nie wymaga ani czekana ani raków. Śnieg może się na nim trafić tylko sporadycznie i można sobie będzie poradzić bez (na przykład wychodząc później kiedy ewentualny poranny lód już zmięknie).

Opiszę też inne wyższe warianty na wypadek gdyby w niskich górach zrobił się upał. Jak wiecie sporo chodzę poza sezonem więc znam dużo ciekawych, ale niskich tras. Być może ten „przewodnik”  (w zasadzie półprzewodnik :)) przyda się nie tylko moim przyjaciołom.

Powinien się bardzo spodobać osobom lubiącym nasze polskie góry. Trudności techniczne nie są istotnie wyższe (określiłabym tę trasę jako T2), za to widoki nieporównywalnie bardziej różnorodne, a góry dzikie, niezadeptane i wolne. Można biwakować (rozbijać namiot na noc), można chodzić gdzie się tylko chce i można zabrać swojego psa (nie wolno do Kanionu Anisclo). Można rozpalić ogień- ale tylko w kominku cabany czy schronu.

To wyższe niż nasze góry, a cywilizacja jest dużo dalej, więc lepiej do przedsięwzięcia podejść z należnym szacunkiem, a góry zostawić w niemienionym stanie .

Ja staram się zawsze zostawić w lepszym (sprzątam), po to, żeby i tam nie wprowadzono stosu idiotycznych zakazów- jak u nas.

Dokładny opis plus kilka innych wariantów jest w kolejnym wpisie.

 

 

Share

Opuszczone wsie

Kiedy rano zeszłam do Otal nie było tam żywego ducha. Ani śladu. Komin z którego dymiło wieczorem niczym się teraz nie różnił od innych.

Dość długo chodziłam po opuszczonych uliczkach.

Zajrzałam do kościoła i na cmentarz.

Na starych murach przymocowano kilka pamiątkowych tabliczek- nazwiska ludzi pochowanych już w miastach. Najmłodsze groby pochodzą z lat 60-tych. Ludzie o nazwiskach Ainsa i Bielsa być może ich rodziny przeniosły się własnie do tych miast. Nie wiedziałam, że te nazwy pchodzą od nazwisk… lub może odwrotnie.

W Otal wciąż jeszcze rosną bujnie irysy, miejscami podeptane przez krowy. Kwitną śliwki i czereśnie. Ktoś tu na pewno bywa w kościele. Przy obrazie, do złudzenia przypominającym Matkę Boską Częstochowską stały kwiaty- sztuczne, ale chyba dość nowe.

Dach zapadł się, być może niedawno ale nadal trzymały się drzwi.

Zamknęłam je za sobą.

GR15 wspinajacy się na grań Yesero (można do niej dojść z Pepolina nie schodzac do wsi), jest zarośnięty i słabo oznakowany. Pod granią ginie i pojawia się kawałek dalej na kamienistej, chyba niedokończonej drodze.

Na grani leżały jeszcze kilkumetrowe nawisy, a Sierra de Tendenara była cała w chmurach.

Droga rozwidla się, ale są drogowskazy. Zejście GR15 to ledwo widoczna ścieżynka. Idzie dalej granią na zachód, a potem schodzi prosto w dół na trawiaste- teraz zarośnięte narcyzami siodełko. To ładne łąki, latem zakwitną tam łany asfodeli. Już wyłaziły. Na przełączce jest znak. GR 15 schodzi na północną stronę do lasu i dalej do sennego, kamiennego miasteczka Yesero.

Innym szlakiem można iść dalej na zachód- chyba ciekawiej. Przynajmniej sądząc z tego co widać z góry.

Za Yesero GR15 „się psuje”- schodzi na asfaltową szosę, potem zmieniającą się w szutrową drogę. Nieużywaną, ale dość nudną. Dogonił mnie tam deszcz.

Z jakiegoś leśnego zakrętu dość nieoczekiwanie (jest tylko kopczyk) schodzi stroma ścieżka nad rzekę i przez most prowadzi do Gavin. Tam oznakowanie znika. Idąc w drugą stronę z centrum Gavin trzeba iść lekko w dół,  na wschód w kierunku nowo wybudowanych domków- estetycznych, poprawnych, ale paskudnych. To domki, w których nikt nie mieszka. Wybudowane jako lokaty kapitału, letnie mieszkania na kilka dni w roku… sama nie wiem po co. Identyczne. Z niepasującymi do okolicy „miejskimi”ogródkami. Zbyt kanciaste, zbyt wystylizowane i zbyt gęste. Pełno ich w pod pirenejskich wsiach. Niektóre miejscowości całkiem zatraciły swój charakter i idąc przez nie widzi się tylko pozbawione historii i wieku, idealnie oczyszczone z porostów i mchów szare mury i solidne, zamknięte żaluzje. Wiem, że to gwarantuje przetrwanie wsi, ale wiem też, że tego nie lubię.

Zeszłam do Biescas trochę okrężną drogą. W Gavin GR 15 ginie, a strzałka wysyła wszystkie szlaki w górę na zakurzoną szutrówkę. Kiedy mnie już bardzo znudziła, skręciłam według znaków do caseta Bruyers nie wiedząc co to jest.

Po zapylonej i o dziwo bardzo gorącej drodze, to zaskakujący zakątek. Całe wzgórze umocniono budując na mim rzędy równiutkich tarasów. Schodząc rano do Biescas widziałam, że  ciągną się aż do samego dołu. Na tarasach rośnie dziko las i śpiewają setki ptaków. Środkiem łagodnie wyprofilowanego  żlebu, po idealnych kamiennych schodkach płynie sobie czyściutka rzeczka, tworząc serie małych jeziorek. Światło przesącza się przez ażurowe gałęzie. Naprawdę bardzo piękny ogród. Przy schronie niespodziewane pojawia się GR15.

Miałam już dość łażenia po wsiach i zostałam na noc.

Niesamowicie jest słuchać jak jeszcze przed świtem budzi się las. Zeszłam do Biescas przed siódmą. Złapałam stopa do Sabinanigo (bo nie udało mi się znaleźć w Biescas przystanku autobusowego, ulica na której się znajduej ma kilka kilometrów…) i pojechałam do Saragossy odpuszczając ostatni kawałek GR15 do Acumuer. Nie wydawało mi się, żeby był szczególnie ciekawy, a na przejście wyżej pod Punta Gabacha zabrakło mi już czasu. Niestety :)

 

 

Share
Translate »