Parco Orobie-Valtellinesi- Malga Caronella

Malga Caronella to hala w sąsiedniej dolinie- oddzielonej od lago Belvisio granią Monte Lavazza.  Z wielu powodów lepszy pomysł na krótką zimową wycieczkę, niż Malga Lavazza gdzie byłam poprzedniego dnia.  Poza Gran Via Alpi Orobie (zbyt lawiniastą zimą) można sie tam dostać doliną z Carony.

Do tego ślicznego zawieszonego na stoku miasteczka dotarłam okrężną trawersującą zbocze Valtellina drogą, późnym popołudniem. Pewnie droga jest asfaltowa, ale zimą była nie odśnieżona. Szłam w rakietach. Dojechać samochodem (z łańcuchami) łatwiej od drugiej strony- drogą wspinającą się na zbocze z samego dołu.

Ścieżka prowadząca na halę (latem też pewnie droga) była dobrze ubita śladami wielu nart. W górę doliny Caronella prowadzi popularny narciarski szlak- aż na przełęcz Caronella do biwaku CAI-AEM. Ja zostałam na noc w niespodziewanie dobrym drewnianym schronie niecałą godzinę w górę doliny, po drugiej stronie potoku.

Rano spotkałam  dwóch narciarzy, szli na fokach dużo szybciej niż ja. Trochę im zazdrościłam:). Trasa narciarska w Dolinie Caronella jest przepiękna- szeroka, wysokogórska i stroma (widać na zdjęciu).

Jednym z powodów do odwiedzenia tej dolinki są też trzy wygodne bezpłatne schroniska:

-drewniany budyneczek gdzie przenocowałam- z dwoma łóżkami i toaletą (nieczynną zimą)- przy śniegu jakieś 45 minut powyżej Carony, latem pewnie znacznie bliżej.

– schron na trzy łóżka na parterze największego budynku na Malga Caronella

i biwak AEM- położony już na samej grani, do którego podchodzą zwykle narciarze, a ja niestety nie dotarłam- nawet nie spróbowałam- nie było ani sensu ani czasu.

Minusem jest szpecąca widok linia energetyczna przechodząca przez wysokie góry. Z tej doliny są też dwa szlaki na Malga Dosso- jeden z dołu (od szałasów)  przez las, drugi z hali-trawers przecinający lawiniaste zbocze. Droga prowadząca do kolejnej dolinki na trasie Gran Via Alpi Orobie -Val Bondione jest na mapie zaznaczona źle (Kompas: 1:50 000 Alpie Orobie Bergamasche- jedyna dostępna w sprzedaży). Z mostku na dole doliny nie odbija w las żadna ścieżka, chyba żeby było coś więcej widać latem…

W praktyce szlak Gran Via Alpi Orobie idzie przez położoną dość wysoko (ok 2100 m npm) przełęcz, wprost z Malga Caronella. Było dużo śniegu, na bardzo stromym jak dla rakiet stoku. Miałam zamiar sprawdzić to przejście, ale podeszłam tylko kawałek i wróciłam. Nie było żadnych znaków, a drogi nie było na mojej mapie. Co zabawne widziałam ją później z samolotu- nie tyle drogę ale plątaninę możliwych przejść. Nie przeszłabym chyba ze względu na stromiznę i lawiny. To bardzo podobny jak przed Malga Dosso stok.

Pogoda- rano piękna, zepsuła się wczesnym przedpołudniem, a potem na chwilę znów poprawiła. Wieczorem zaczął padać śnieg, ale ja zdążyłam już zejść, spotkać się z Marco (uparł się, żeby po mnie wrócić) i zjechać kawał w stronę Mediolanu. Tym razem udało mi się wyrwać tylko na 5 dni ;( .

Pewnie tam kiedyś wrócę, widziałam sporo pięknych wiosennych zdjęć, więc może wiosną, kiedy już spadną ciężkie gruntowe lawiny. Tym, których ten rejon zainteresował polecam wyglądanie przez okna samolotów. Nie wiem czy wszystkie loty tak świetnie pokazują Valtellinę. Samolot z Malpensy do Berlina leci najpierw na wschód wzdłuż całej doliny, a potem na północ, zakręcając akurat nad Lago Belvisio. Można je łatwo rozpoznać- jest długie i wąskie wysoko w górach, a po prawej są nartostrady Aprica.  Widać i Malga Torena i Malga Lavazza, a nawet podejrzany żleb, z którym sobie nie umiałam poradzić. Na pocieszenie (wątpliwe :)), za nim był jeszcze jeden troszkę mniejszy. Widok o wiele ciekawszy niż mapa… szkoda, że już mi się skończył film :)

 

 

 

Share

Parco Orobie-Valtellinesi- tam i z powrotem

Wieczorem miałam chwilę słabości. Przestraszył mnie dziwny porywisty wiatr, jak seria silnych szkwałów. Wyobraziłam sobie, że jeśli zepsuje się pogoda, nie będzie łatwo z tej hali zejść. Drogi idącej dołem nie znalazłam, z jednej strony straszył przepaścisty żleb (ale była sieć telefoniczna) z drugiej lawiniaste zbocze i kilka godzin bez telefonu. Wybrałam powrót. Jose napisał mi, że pogoda wytrzyma już tylko jeden dzień. Nie było na co czekać.

Wstałam wcześnie i wdrapałam się na swój wczorajszy ślad. Powinnam pewnie mieć poczucie straty- wracałam, nie udał mi się żaden plan, ale czwartek okazał się bardzo pięknym dniem. Po przetartym śladzie szło mi kilkukrotnie szybciej. Nie musiałam się martwić wyborem drogi, mogłam się do woli rozglądać na boki, a patrzeć było na co.

Spokojnie wkładałam raki w tych samych zlodowaciałych miejscach, zgrabnie ominęłam podstępnie puchaty śnieg, a potem widząc, że poprzednio szłam za wysoko- lawinki dotykały lub nawet przecinały mój stary ślad- zeszłam niżej na balkon  latem pewnie podmokły i grząski, teraz biały, puchaty i poprzecinany meandrami rzeczki.

Wszystko wydawało mi się cudownie piękne, nie wiem czy to na skutek zachwycającej pogody, czy tego, że szłam gotowym śladem i miałam pewność dokąd zmierzam :)

Poniżej progu znów wbiłam się w gęsty las, ale nawet i on w jasnym przedpołudniowym oświetleniu wyglądał zachęcająco i całkiem niegroźnie.

Szybko minęłam Casa del Caccia ( wciąż ani śladu skrótu) i zeszłam po śladach narciarzy przebijających się na wprost przez las. Aż dziwne jak fajnie trzymają w sypkim śniegu rakiety. Schodzi się znacznie łatwiej niż w marcu, kiedy śnieg jest zbity i ciężki.

To w zasadzie koniec najbardziej dzikiej części. Zeszłam szybko, nie zajęło to pewnie więcej niż dwie godziny. Poszłam potem w dół drogą, aż do miejsca gdzie w poniedziałek zostawiliśmy samochód, a potem inną drogą, zaśnieżoną tak, że szłam w rakietach, trawersem do bezludnego zimą miasteczka Carona. Obejrzałam  sąsiednią dolinę… przenocowałam całkiem wygodnie,  wyszłam na wysoką halę i z braku innych możliwości wróciłam…mam sporo ładnych zdjęć. Nie opuściło mnie już uczucie zadowolenia. Podobało mi się w zasadzie wszystko. Postaram się o tym jeszcze napisać, ale nie dzisiaj bo późno. W ten weekend będziemy na targach nurkowych w Warszawie. Są w Pałacu Kultury (Podwodna Przygoda, stoisko 45), gdyby ktokolwiek miał ochotę się z nami spotkać- zapraszam!

Share
Translate »