bajka o Norwegii

Wybaczcie mi tę zabawę proszę. To odwracanie i zaglądanie od podszewki jest moim sposobem na poznawanie rzeczy i miejsc. Odkrywanie ich. Dociekanie czym są i co dla mnie znaczą.

AA017-001

Jeszcze nie wiem, ale nawet gdyby nigdy nie udało mi się do tego dojść sam proces rozgryzania kolorów i form zawsze ma dla mnie posmak dzieciństwa. Eksperymentowania, odkrywania, zaciekawienia. Zgody na to co przyniesie przyszłość i podejrzenia, że to będzie dobre ( bez względu na efekt :)).

PS: pewnie powinnam się wytłumaczyć z tej fotograficznej manipulacji.

Pierwszy powód wymiany koloru zielonego na czerwony jest prywatny. Kilka dni przed wyjazdem ugryzł mnie kleszcz. Dostałam antybiotyk, na który zareagowałam okropną, czerwoną wysypką. Zieleń nadal powoduje w mnie lęk. W Norwegii pryskałam się jak oszalała ( Autanem plus). Staram się przemóc, ale to trudne. Chwilowo, potencjalnie pełna kleszczy zieleń przeraża mnie.

Przerobiłam zdjęcia także z bardziej uzasadnionego wymową fotografii powodu. Norwegia to malowany kraj.

I dosłownie-drewniany, ale deski zwykle nie są surowe.  Są świeżo pomalowane na czyste, optymistyczne kolory. Często czerwień.

I niedosłownie- Norwegowie to na oko mili ludzie, jednak nigdzie indziej nie widziałam aż tylu płotów i tylu pozamykanych miejsc. Najbardziej radykalną ciekawostką był alarm w bezobsługowym schronisku zabezpieczonym zresztą solidną kłódką. Nikt nie wesprze nieroztropnego frajera, który pogubił się lub zapomniał namiotu. Swój, czyli członek DNT starannie zamknie za sobą drzwi, bo a nóż jakiś podejrzany obcy zeżre makaron lub ukradnie któryś z pranych raz do roku koców. Trudno to zrozumieć. Uśmiech i spokojna uprzejmość wydają się przy tym sztuczne jak przesadny makijaż. To bardzo powierzchowny osąd, pewnie niesprawiedliwy. Spotkaliśmy też wspaniałych Norwegów. Wstyd mi za te ponure myśli, ale przez cały czas nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że Norwegowie nie lubią obcych, a sami siebie chyba się boją.  Być może zbyt mocno się przyzwyczaiłam do południowoeuropejskiego luzu, który pozwala na przykład małej Andorze na utrzymywanie 24 otwartych i bezpłatnych schronów. Do niekomercyjnych Pirenejów czy południa Alp gdzie ludzie kultywują tradycję dbania o innych bezpłatnie, bezinteresownie i przecież bez powodu.

 

Share

11 komentarzy do “bajka o Norwegii”

  1. Kasiu, Po P.S.-owych tłumaczeniach wybaczam, ale tylko i dopiero po grubych tłumaczeniach.. Przykro mi z powodu kleszcza, cieszę się, że się tym zajęłaś solidnie, bo ludzie zwykle zaniedbują i potem jest tragedia, której można było uniknąć..

    Ale ten czerwony jest na prawdę okropny, pierwsze fatalne zdjęcia, które widzę na Twoim blogu ;-) A Norwegia do tej pory była taka piękna, zupełnie nie rozumiem narzekań na monotonny krajobraz, dla mnie zdjęcia to tej pory są absolutnie wyjątkowe i przepiękne ;-) I czekam (bardzo cierpliwie) na ciąg dalszy!

    Co do skandynawii i tamtejszej ludzkości, odwiedził mnie właśnie zaprzyjaźniony Węgier, który od września pracuje w Helsinkach (na szczęście tylko 1,5 roku, ale myślę, że zwieje przed końcem swoich zobowiązań), wyobraź sobie jego przerażenie.. To bardzo wesoły Węgier, absolutnie otwarty i stuprocentowo przyjacielski.. Zupełnie się nie może odnaleźć, jego opowieści o nieśmiałości tamtejszych ludzi i ich spodobach jej zwalczania i odreagowywania mnie przeraziły.. Zima była dla niego straszna.. Praw przyrody nie jesteśmy (jeszcze) w stanie oszukać i brak słońca odciska na tych ludziach ogromne piętno, nie potępiaj ich proszę ;-)

    Ludzie wszędzie są tacy sami, natura ma na nich bardzo mocny wpływ, a poza tym panuje rozkład normalny ;-)

    1. Radku sprawdzałam tylko czy czytacie :)
      Czytając kiedyś bajki na dobranoc dzieciom wtrącałam co jakiś czas oderwane od tekstu słowa czekając czy zaprotestują… bo może śpią i dalsze opowiadanie nie ma już sensu?

      Mi się akurat czerwony podoba. Naprawdę. Do tego takie radykalne zmienianie jest dla mnie raczej zwykłe- taką mam pracę- wymyślam coś i wyobrażam sobie różne kolory. Ostatnio Wy też, bo zamiast pokazać Wam gotowe zestawy kolorystyczne w sklepie podsunęłam tylko inspiracje – Kwarki kolorowe i wszystkie powiązane z nimi szczegółowe teksty o kolorach. To gimnastyka. Patrzenie na świat też trzeba ćwiczyć, a zastałe „stawy i mięśnie” rozciągać, przynajmniej ja muszę to robić, bo zagrożenie utraty przenikliwości postrzegania wyjątkowo mnie jakoś przeraża.

      Norwegia jest piękna, monotonny krajobraz zachwyca, jest bardzo harmonijny, stworzony do medytacji, do wolnego uczenia się go i podziwiania. Nie do pośpiechu i nie do powierzchownego zobaczenia- czy łatwego wykorzystania na fotografiach.

      Nie potępiam ludzi, nie mogłabym nawet gdyby zrobili mi cokolwiek złego, a nie zrobili. Nie pochwalam organizacji, która w swojej idei przeczy naszym (alpejsko pirenejskim) górskim standardom- czyli trosce o innych, nawet (a nawet zawłaszcza) o frajerów. DNT ma na celu zapewnienie komfortu swoim członkom, a niezrzeszeni (dokładnie nieodprowadzający składek) ich nie obchodzą. Po latach odwiedzania włoskich stawianych za prywatne pieniądze biwaków, otwartych sal zimowych różnych klubowych schronisk, zaopatrzonej obficie w drewno Korsyki, gościnnej Andory, pirenejskich i alpejskich caban takie zachowanie mnie zwyczajnie razi. Góry stały się jednym z ostatnich rezerwatów bezinteresowności w cywilizowanym świecie. Norwegia się od tego odcina i powodów tego odcięcia w kraju gdzie panuje porządek, bezpieczeństwo i dobrobyt naprawdę nie umiem zrozumieć. Chodzi o zysk? Przecież inne otwarte schroniska też czasem bywają odpłatne (jak na Korsyce), cena bywa ta sama, tylko nie ma zamka u drzwi.

      Norwegów znam za słabo, żeby o nich pisać. Napisałam co czuję, jakie odniosłam wrażenie mając świadomość, że to dziwne i kontrowersyjne odczucia.

  2. Ajjjoj! Poraziła mnie ta obróbka graficzna – to nie moja bajka i chętnie zobaczyłabym te zdjęcia przed zePSuciem ;)
    Co do frustracji spowodowanej aspołeczną postawą, to faktycznie dziwne zwyczaje tam panują. Czy tak było zawsze czy to jakiś chory objaw rozwoju cywilizacji? Nie posądzam Norwegów o bobudki materialne, raczej być może wygoda (jak bedzie zamknięte to nikt nie zabrudzi, nie zniszczy, nie trzeba będzie zaglądać i sprzątać, itp). Dziwne w każdym razie i smutne.

    1. Na pewno pokażę, mam mnóstwo zdjęć, tych też nie zepsułam trwale (nawet się nie da, bo to przecież z kliszy) :)

      Z tym aspołecznym zachowaniem jest różnie. Regulamin DNT sobie, a w praktyce bywa czasem niepozamykane. Widzieliśmy jedno, słyszałam też o jakimś innym i o wysoko położonym, pozbawionym wygód biwaku, widziałam też historyczny schron z 1882 roku- niestety już nieremontowany, a wystarczyłoby poprzekładać kamienie na dachu. Drewniany strop jest w doskonałym stanie. Drzwi wprawdzie wypadły, ale wolę wierzyć, że były otwarte :).
      Zastanawiałam się czy o tym pisać, bo rzeczywiście smutne, z drugiej strony uważam, że takie rzeczy dzieją się, bo nikt nie protestuje. Powoli znikają dawne zwyczaje i swobody, świat organizuje się, a wolność zawęża… nie wiem tylko jak to się ma do drugiej zasady termodynamiki. Jeśli wierzyć fizyce takie rzeczy jak wzrost uporządkowania nie mogą się pojawiać same, więc stoi za nimi jakaś siła. Jeśli to wygoda, całe zjawisko staje się jeszcze bardziej smutne.

  3. Norwegii nie znam ale chętnie zobaczyłbym więcej Pani zdjęć w dotychczasowej odsłonie :). Nie wydaję mi się aby tamtejsze krajobrazy były monotonne nazwałbym je raczej surowymi. Może w porównaniu z alpejskimi czy pirenejskimi są tam po prostu mniejsze deniwelacje.

    1. obiecuję, że się poprawię :)
      Wrażenie monotonii powoduje ogromna rozległość krajobrazu. Niektórymi dolinami idzie się przez pół dnia i w tym czasie widok niewiele się zmienia. Surowość (w moim rozumieniu tego słowa) odpowiada mniej więcej alpejskiej czy pirenejskiej wiośnie, z tym, że tam żeby dosięgnąć podobnych warunków, trzeba by wyjść z 1000 metrów wyżej. Góry sięgają poziomu morza więc deniwelacje bywają spore. Niektóre strome zejścia dość mocno dały nam w kość.

  4. Bardzo się Pani nie pomyliła. Mieszkam w Oslo prawie dwa lata i przyznam, że naród jest jak ichnia pogoda, po prostu chłodny.

    1. mam nadzieję, że przy bliższym poznaniu okaże się, że nie jest tak źle. Na razie pomimo tego chłodu norweska natura (we wszystkich znaczeniach tego słowa) wydaje mi się fascynująca :)

  5. Znajoma od kilku lat mieszka w Norwegi. To mieszane małżeństwo polsko – hiszpańskie. To co zwraca uwagę w ich relacjach. Granica języka. Angielski jest popularny. Ale chcąc tam pracować „na stałe” bez norweskiego jest trudno.
    Każde społeczeństwo ma określone progi tolerancji, większe mniejsze. Ale na koniec akceptacja, lub jej namiastka pojawia się z chwilą znajomości języka.

  6. Jeszcze nie miałam okazji zwiedzić Norwegii, ale mam nadzieję, że niedługo to mi się uda i będę mile zaskoczona, bo opinie są różne :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Translate »