Pireneje marzec 2014- Cabane Laiterine

Poranny widok z Col d’Iseye też był bardzo piękny.

AA025 (1)

Wstaliśmy przed świtem, ale grzebaliśmy się długo. Zimą przy cabanie nie ma wody i trzeba było stopić śnieg.

na-Col-dIseye-nie-ma-wody-fot-Jose-Antonio-de-la-Funte
na-Col-dIseye-nie-ma-wody-fot-Jose-Antonio-de-la-Funte

Przyjemnie było pić herbatę przyglądając się jak słońce schodzi coraz niżej oświetlając kolejne grzbiety gór.

AA024 (2)

Widoczność była świetna, bez trudu można było rozpoznać wszystkie wierzchołki cyrku Lescun,

AA022 (1)a strzelisty szczyt tuż obok nas (być może to tylko urwisko Pic Permayou) wyglądał cudownie.

AA021 (2)

Kiedy wychodziliśmy słońce było już bardzo blisko, ale zmrożony nocą śnieg świetnie trzymał. Szliśmy leciutko nie zapadając się ani trochę.

AA020 (1)

Podejście zajęło najwyżej 20 minut, mniej więcej tyle ile wspinało się słońce. Wyszliśmy na przełęcz zalaną  światłem. Śnieg skrzył się w słońcu, wszystko porosła świeża szadź.

AA019Chwilkę pochodziliśmy po siodle szukając zejścia. Nie było nic bardziej łagodnego i w końcu zdecydowaliśmy się pokonać nawis. Mniej więcej na środku przełęczy niedawno poleciała mała lawinka i śnieżny balkon był ukruszony. Jose miał okazję wykorzystać swoje dwa czekany noszone od czasu przerażającego zejścia po lodzie z Horquette d’ Alans dwa lata temu.

AA018 (1)

Przydały się. Nawis był wprawdzie krótki, pionowe były najwyżej 3 pierwsze metry, ale dalej też było stromo i można by dość daleko zlecieć.

AA017 (1)

Zeszłam druga wkładając lewą dłoń w wyrąbaną czekanem dziurę (noszę tylko jeden, bardzo zwykły czekan). Do zrobienia, ale niezbyt wygodne. Palce mi przy tym zmarzły na kość :)

AA016 (1)

Wyszliśmy na piękne śnieżne pola i postanowiliśmy jeszcze nie schodzić. Na przełęczy stał drogowskaz wskazujący Lac Montagnon. Nie wiedziałam, że jest tam szlak, a taką drogę wymarzyłam sobie jeszcze przed wyjazdem, patrząc na mapy.

AA015 (3)Bez trudu pokonaliśmy pochyłe zbocza odkrywając, że łatwiej było ominąć nawis i zejść z kolejnego troszkę wyższego szczytu po lewej (gdybyście tam weszli zimą nie schodźcie, podejdźcie kilkadziesiąt metrów granią, dalej w lewo jest bardziej płasko).

AA014 (4)Szlak oczywiście ginął pod śniegiem. Na mapie IGN Ossau 1:25000 można się dopatrzyć kilku urwanych ścieżek prowadzących w stronę Montagnon d’Iseye. To trawersy. Zbocza są strome. Postanowiliśmy, że bezpieczniej będzie spróbować się tam dostać granią. Czytałam o takim letnim przejściu.

AA013 (2)Wdrapaliśmy się na grzbiet powyżej Col d’Arras i udało nam się przejść kilkaset metrów po coraz ostrzejszym grzebieniu.

niezdobyta-grań-fot-Jose-Antonio-de-la-Fuente
niezdobyta-grań-fot-Jose-Antonio-de-la-Fuente

Zdobyliśmy nawet jakiś szczyt- najprawdopodobniej Table de Ponce ( 2159 m npm). Niestety nie udało nam się z niego zejść. Nawisy ściekały i odklejały się. W skalistej, ostrej jak nóż grani było pełno dziur. Zeszliśmy kilka metrów i poddaliśmy się. Zapomniałam nawet to sfotografować- woleliśmy stamtąd jak najszybciej uciec. Nagle odkryliśmy, że jest niebezpiecznie i trudno… Tak naprawdę trudno było tylko na kilku metrach.

AA010 (2)

Zeszliśmy po własnych śladach podziwiając Col d’Iseye w poduszeczce chmur.

AA009 (2)Śnieg miękł i przed Cabane Laiterine zaczęliśmy się bardzo zapadać.

AA008 (3)

Wstąpiliśmy tam na chwilkę, żeby zjeść. To duży wygodny schron z pryczami dla kilku osób i wielkim stołem, niestety zimą również bez wody. To zbyt wysoko, źródła zasypały metry zasp. Nie piliśmy od rana, a był straszny upał. Mieliśmy zamiar napić się na zapas i wrócić na grań w kolejnym, być może łatwiejszym miejscu, już za nieprzechodnim uskokiem.

lawina-w-przerwie-na-kawę-fot-Jose-Antonio-de-la-Fuente
lawina-w-przerwie-na-kawę-fot-Jose-Antonio-de-la-Fuente

Zanim roztopiliśmy śnieg naszą zaplanowaną na popołudnie trasę przecięła spora lawina! Na dodatek spadła nie wiadomo skąd… Zdecydowaliśmy, że na dzisiaj dość. Trzy pozostałe nam do wieczora godziny spędziliśmy na spacerze- ekspedycji- poszukując w okolicy wody.

Cabane-Laiterine-fot-Jose-Antonio-de-la-Fuente.jpg
Cabane-Laiterine-fot-Jose-Antonio-de-la-Fuente

Odkryliśmy ją prawie godzinę niżej. Z ogromnej zaspy wypływał spory strumień.

AA007Napełniliśmy wszystkie znalezione w schronie butelki, nawet takie po winie.

AA002 (4)

Kiedy wracaliśmy zachmurzyło się i wszystko zakryła mgła. Zero widoczności. Cabanę znaleźliśmy tylko dzięki własnym śladom. Nie wiem czy w takiej sytuacji znaleźlibyśmy zasypany Lac d’Montagnon…

Żal mi było nocnych zdjęć, ale takie są góry. Na pogodę nic się nie poradzi. Opiliśmy się za to jak bąki i poszliśmy bardzo wcześnie spać. Obudziłam się o drugiej w nocy. Wygrzebałam spod głowy schowane tam przed mrozem buty, zeszłam ze stryszku starając się nie hałasować i nie świecić za bardzo latarką. Musiałam wyjść do toalety, ale nie chciałam budzić Jose. Wyszłam i jeszcze szybciej wróciłam po kije i czekan!

AA001 (3)Dzięki nim udało mi się zrobić to zdjęcie. Nie powtórzyłam go, bo aureola wokół księżyca znikła już podczas kilku ostatnich sekund naświetlania. Zachowała się jednak na kliszy. Prawda, że piękna? —->

Share

Pireneje marzec 2014- Col d’Iseye

Rano zaskoczył nas szron. Wydawało nam się, że tu na dole musi być ciepło przez cały rok. Etsaut leży tylko na 450 m nad poziomem morza, ale to jednak góry, ocienione dno wąskiej doliny. Z powodu gapiostwa nie zdążyliśmy na poranny autobus i czekało nas około 10 km szosą. Doliną Aspe biegnie wprawdzie szlak Św Jakuba, ale ponieważ na tym odcinku jest wyjątkowo wąsko, ścieżka nie odchodzi daleko od drogi. Bardzo chciałam zobaczyć północną stronę gór, gdzie dotychczas jeszcze nie byłam. Zaczęliśmy schodzić w stronę Accous, jednak na szczęście nie musieliśmy daleko iść. Bardzo szybko zatrzymał się jakiś samochód.

AA016

Wysiedliśmy koło supermarketu, zaraz za końcem kanionu. Aspe, podobnie jak wiele innych znanych mi walnych dolin na zachodzie Pirenejów jest bardzo wąska na długim, górnym odcinku, a nisko otwiera się od razu szeroko. Szkoda, że poprowadzono nią popularną szosę. Dolina musiała być kiedyś bardzo piękna.

AA014 (3)

Accous to malutkie kamienne miasteczko troszkę na boku. Szlak na Col d’Iseye pojawia się wśród zabudowań, a potem wielokrotnie ginie. Ścieżka wije się początkowo przez łagodne łąki, a zaskakująco dalekie góry widać pod słońce. Teraz białe i jaskrawo oświetlone wręcz zlewały się z tłem- ginęły w świetle. Gubiliśmy się kilkukrotnie, ale to mały problem, bo w to samo miejsce można dojść też asfaltem. Wystarczy iść jakkolwiek się da, w górę rzeki.

AA013 (1)Koniec drogi na mapie zaznaczono jako parking, chociaż mogłyby tam zaparkować najwyżej dwa samochody. To zwykła trawka.  Dalej szlak zaczyna się ostro wspinać przez stromy bukowy las. Col d’Iseye jest niepozorna, to tylko 1829 m, ale idąc z Accous trzeba podejść aż 1400 m.

AA012 (2)

Teraz, wiosną musieliśmy troszkę kluczyć i czasem powalczyć z błotem i śniegiem. Niektóre fragmenty ścieżki oberwały się, inne pewnie oberwą się wkrótce.  Było pełno dziur i zwalonych, podmytych drzew.

AA011 (1)

Na halach pierwszego piętra doliny znaleźliśmy piękny domek. Cabana Lapassa (1260 m) była otwarta, więc zrobiliśmy sobie tam przerwę na jedzenie.

fot Jose Antonio de la FunetePrzed nami piętrzył się kolejny stopień. Starszy pan, którego spotkaliśmy w Accous, (mieszkaniec dolinki) uprzedzał, że na skalistym fragmencie może być lawiniasto i stromo. Rzeczywiście uznaliśmy, że to miejsce lepiej ominąć z daleka. Było już po południu, śnieg miał konsystencję śmietany, słońce dotarło nawet na północny stok, a zbocze było nachylone ponad 45 stopni.

AA010 (1)Południowe stoki były już gołe, zastanawialiśmy się nawet czy nie dałoby się jakoś nimi wyżej wejść. Wyglądały zachęcająco, nad granią latali kolorowi spadochroniarze (Accous to znane lotnicze miejsce, na wysoko położoną halę- le Bergout można wjechać samochodem), jednak nie widzieliśmy szans żeby potem przetrawersować na przełęcz.

AA008 (2)Okolica chatki była lekko podeptana. Wyżej ślady znikły. Na Col d’Iseye nie wszedł w tym sezonie chyba jeszcze nikt (przynajmniej ostatnio).

AA006 (3)Początkowo szliśmy niemal po płaskim, po to żeby na koniec wyleźć na bardzo strome. Nie było łatwo. Miękki śnieg zsuwał się z mocno nachylonych trawek. Szliśmy w butach dźwigając na plecach rakiety- nieprzydatne na takiej stromiźnie i raki, które nie miałyby się w co wbić.

AA005 (1)

Z każdym krokiem zapadaliśmy się po kolana, a pod nami oddalała się (prawie w pionie) dolina zadymiona od wypalanych traw. Podchodziliśmy na wprost, bojąc się jakichkolwiek trawersów. Poszłam pierwsza, potem zmienialiśmy się. Drugiemu było znacznie lżej. Dziury pod rododendronami były już (hmm…) zaznaczone, stopnie wybite. Szło się w zasadzie jak po schodach. Systematycznie, miarowo, raczej unikając spoglądania w tył.

AA004 (1)Cabana Escurets też była otwarta. Wichura uszkodziła trochę dach, drzwi zasypało, ale udało nam się bez problemu wejść.

AA003 (2)W środku leżały kupki śniegu, więc rozłożyliśmy się do spania na  stryszku- o dziwo całkiem suchym.

łóżko wodne, fot Jose Antonio de la FuenteTo dobry, wygodny domek. Chyba prywatny. Otwarty schron zawsze budzi we mnie ciepłe uczucia i myśl o ludzkiej solidarności i zrozumieniu. Za to chyba tak bardzo lubię Francję.

AA002 (3)Było jeszcze wcześnie, jednak postanowiliśmy zostać na noc. Po drugiej stronie grani na mapie zaznaczono cabanę oznakowaną jako schron. Col d’Iseye była tuż tuż, cabana pewnie też niedaleko, nie wdzieliśmy tylko jak wygląda zejście i szczerze mówiąc mieliśmy już tego ciapowatego śniegu dość.

AA032 (3)

Zresztą trudno było z takiego miejsca odejść. Cudowny wysokogórski widok, jakiego raczej nie spodziewałabym się w tej nisko położonej okolicy, pięknie zapadający zmierzch. Ponad imponującą ścianą Pic Rongiet (tylko 2180 m npm!) widzieliśmy cały cyrk Lescun. Zadymione łąki w rozszerzającej się dolinie Aspe pokryły się gęstniejącym różem, a nocą wciąż widzieliśmy wstęgi ognia ponad dalekimi lampkami wsi (zdjęcia pokazałam we wpisie nocne fotografie).

AA036 (2)Widok na zachód byłby wystarczającą nagrodą za ciężkie i trudne podejście, ale trafiło nam się coś jeszcze. Bardzo wcześnie, bo już tuż po zmroku wzeszedł księżyc. Była pełnia. Wielka tarcza na bezchmurnym niebie oświetliła nam góry prawie jak w dzień… Popatrzcie sami- prawdziwa bajka :)

AA027 (1)

Share
Translate »