Jostedalsbreen, Norwegia 2014, cz 6

Idąc wieczorem do schroniska miałam zamiar zejść ze znakowanego szlaku i odszukać ścieżkę ,w sumie donikąd, czyli taką, którą musiałabym wrócić, ale prowadzącą w ciekawe fotograficznie miejsce.  Nad jezioro Austdalvatnet, do którego wpadał lodowiec. Na mapie lód dotykał lustra wody. Mój mąż podpłynął tam kiedyś kajakiem, ja miałam zamiar popatrzyć z bliska. Nie zrealizowałam tego planu. Nie bardzo było gdzie zostawić rzeczy, do tego pechowo złamałam kawał zęba (ofiary niedouczonej dentystki sprzed 30 lat, na szczęście jedyny z którym kiedykolwiek miałam problem) i luźna, ruchoma cześć drażniła mi dziąsło. Za nic nie umiałam jej wyciągnąć i jedzenie stało się prawdziwym problemem. Postanowiłam zejść bliżej cywilizacji z nadzieję, że mi to w czymś pomoże. Nie śpieszyłam się. Wstałam późno, potem długo wlokłam się mokrym brzegiem jeziora. Tylko na jednej rzece był most, resztę- niegroźną trzeba było pokonać w bród. Wczesnym popołudniem doszłam się do malutkiej wioseczki Mysubytta. Włączyłam telefon, przez chwilkę mignęła mi jedna kreska zasięgu. Straciłam potem ponad godzinę próbując powtórzyć ten efekt i w końcu zrezygnowana podeszłam do niedalekiego domku, wokół którego kręciła się grupka ludzi. Dowiedziałam się, że sygnał lubi się pojawiać się na wielkim kamieniu. Wylazłam, złapałam, moja dentystka (na urlopie) powiedziała, że wyjąć co złamane i nie przejmować się (naprawimy), ludzie z hytte obdarowali mnie bananem, rodzynkami i płatkami owsianymi, a w karłowatym brzozowym lasku znalazłam całe mnóstwo grzybów. Koniec z głodem:).

Dalsza droga była bezproblemowa. Ścieżka oznakowana (szlak odbija tuż przed mostem do Mysubytta), tylko trochę błota i żadnej rzeki. Doszłam do końca małej dolinki i rozbiłam namiot na pięknej, równiutkiej łączce. Nie było po co iść dalej -do kolejnego zamkniętego schronu, a miejsce wydawało mi się świetne do trenowania nocnych fotografii. Bardzo dobrze się tam wieczorem bawiłam :).

Share

9 komentarzy do “Jostedalsbreen, Norwegia 2014, cz 6”

    1. Dzień dobry. To bardzo cieniutka wełna, delikatna niesamowicie miękka i troszkę przezroczysta. Ok 120g/m2
      Koszulki z nazwami (nie numerkami) są grubsze ok. 200g/m2

  1. Kapitalne zdjęcia. Osobiście noszę przy Canona S100 i muszę się przyznać, że dopiero od niedawna przestałem korzystać z opcji automatic, przy czym niekoniecznie zdjęcia wyglądają teraz lepiej :)
    Jeszcze co do wspomnianego przeze mnie -we wcześniejszym wpisie- Besseggen, faktycznie sporo osób szurało tam pupami po kamieniach. Ja akurat szedłem od strony Gjendebu i miałem sporo frajdy z wdrapywania się pod górę.
    Pozdrawiam
    Ćwiaku

    1. Dzięki. To po prostu bardzo piękne miejsca. Wiele dobrych zdjęć na analogu zrobiłam kiedyś na programie „krajobraz”. Klisza jest łaskawa i wybacza błędy. Mój cyfrowy aparat nie ma programow więc teraz ustawiam wszystko ręcznie, ale tamte automatyczne ustawienia chyba się bardzo nie różniły- w zwykłych, typowych przypadkach. Nocą, przy słabym lub przy zbyt silnym świetle już gorzej. Automat by się poddał, a tak coś tam mi się udaje wymusić :).

      Ja miałam szczęście i przeszłam przed peletonem, widziałam tylko kilka osób i wszystkie szurały, ale ja też szłam pod górę, czyli łatwiej. To chyba najtrudniejszy fragment znakowanego szlaku DNT, jaki widziałam. Takie miejsca bywają jeszcze na trasach kiedyś znakowanych, a teraz już nieuczęszczanych. Nawet się zastanawiałam skąd taki hmm… rozwój czcigodnego Towarzystwa :). Jak napisałam przed chwilką w odpowiedzi na komentarz Mateusza- w naszych czasach ma być łatwo, rozrywkowo i komercyjnie, więc trasy odlegle od schronisk i parkingów, a do tego jeszcze trudne wypadają. Ta jest strasznie skomercjalizowana, jest nawet bezpośredni autobus z Oslo!

      Jakie kolejne plany? Pewnie będzie piękna jesień…:)

      1. Wrzesień spędzam z przyjaciółmi w Tatrach. Nie ukrywam, że stęskniło mi się za naszym harmidrem i biesiadą schroniskową, no i w tym miesiącu zawsze jakoś mniej „przypadkowych” ludzi na szlakach. Przy czym zaznaczam, że dla mnie w dużej mierze góry to też ludzie i naprawdę lubię kogoś spotkać podczas wędrówki oraz wymienić parę zdań z nowo napotkaną osobą.
        Natomiast jak spadnie trochę śniegu w Norwegii, zamierzam znowu odwiedzić schronisko w Finse (Finse 1222) i spróbować pierwszy raz w życiu wyrypy na nartach. Płaskowyż Hardangervidda bardzo mi przypadł do gustu ze względu na panujący tam klimat tundry oraz dlatego, że w tamtejszym schronisku rozlewają własnej roboty piwo ( z tego co pamiętam 3 rodzaje: jakiś lager, american india pale ale oraz ich własna receptura special).
        Planów jakie mi chodzą po głowie po okresie zimowym nawet nie wypisuję, bo pewnie zabrakło by miejsca w internecie.
        Jeszcze nawiązując do wypowiedzi o komercyjnym charakterze Besseggen. Muszę się ze smutkiem zgodzić. Miałem to szczęście, że pierwszego dnia nie spotkałem żywej duszy na szlaku, a drugiego było to może raptem 7 osób. Istnieje także cała ta oprawa z ułatwieniami w postaci transportu wodnego i lądowego (autobus z Oslo dowożący pod same drzwi schroniskowe!), jednak z drugiej strony muszę przyznać, że na czymś takim mi własnie zależało w momencie gdy na wypad w góry mogłem poświęcić raptem tylko dwa dni. Z drugiej strony, czy przyjemność z wędrowania w tamtych rejonach bez tych wszystkich udogodnień nie sprawiałaby o wiele więcej radości? W moim przypadku, na pewno tak.
        Przesyłam wiele serdeczności
        Ćwiaku

        1. Aż mi głupio, że jestem takim odludkiem :). Też się zastanawiałam nad nartami w Norwegii. Ogólnie rzecz biorąc Norwegia mi się coraz bardziej podoba. Nie da chyba rady jej całej zobaczyć. Jest ogromna, ale przez to jeszcze bardziej kusi. Jeśli te norweskie pomysły przydadzą się i nam to proszę koniecznie napisać, sami możemy na nie nie wpaść :)
          Życzę udanych Tatr!
          Kasia

  2. Piękne zdjęcia prawdopodobnie dolinki która interesuje mnie od ubiegłego roku – szczególnie zdjęcie nr.12. Czy ta dolina na zdjęciu nie jest czasem doliną Sprangdalen? Jeśli tak to czy jest jakaś możliwość powiększenia tego zdjęcia? Interesuje mnie góra której zbocze widać po lewej. To Rivenoskulen (pierwsza fotografia w części 7) w okolice którego wybrałem się w ubiegłym roku pod koniec czerwca. Dojechałem tylko do wylotu doliny Stordalen i musiałem się wycofać ponieważ droga była zamknięta – najprawdopodobniej było jeszcze za wcześnie :).

    1. Dzięki, tam było naprawdę ładnie.Tak, to Sprangdalen. Niestety nie mam górki po lewej, była w cieniu i jakoś jej nie sfotografowałam. Wszystko przed Tobą :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Translate »