mała czarna (do zabrania w góry )

Tak już z rozpędu, żeby zakończyć temat spódniczek. Branie spódniczki w góry, zwłaszcza na taki wyjazd na jakie ja chodzę, trudno racjonalnie usprawiedliwić. Spódniczki są fajne, o wiele mniej krępują ruchy niż spodnie i o są wiele bardziej zabawne. W razie potrzeby można się też nimi powachlować. Faceci powinni nam pozazdrościć.

Jak to się ma do mojej, bardzo restrykcyjnej listy rzeczy do zabrania w góry?  Przecież nawet najlżejsza spódniczka troszkę waży,  jej wadą jest też znikoma w warunkach górskich trwałość.  Moja czarna jedwabna spódniczka ważąca tylko 68 gram nie przetrwała majowej Sardynii.

Ale ponieważ  naprawdę trudno mi z górskiej spódniczki zrezygnować…  zdecydowałam się uszyć spódniczkę wieczorową. To w zasadzie sukienka, do tego czterofunkcyjna. Troszkę mi w myśleniu pomógł kominek i związana z jego powstaniem dyskusja :)

Mała czarna w skrócie wygląda tak:

Po dwukrotnym zakręceniu na szyi ( skręceniu w złożoną ósemkę) jest bardzo ładnym miękkim szalikiem.

w założonej na biodra można się będzie spokojnie przebrać publicznie ( nie tylko na plaży, ale też po wyjściu z kajaka, przy zakładaniu i zdejmowaniu kanioningowej pianki, na jakimś  górskim biwaku).

w razie potrzeby (na przykład jeśli się zmoczy albo wypierze jedyne spodnie, albo po dłuższym, beztroskim wędrowaniu przez góry, zejdzie niechcący do Zermatt albo St Moritz :)) bardzo łatwo będzie z niej zrobić sukienkę.

 

 

 

Mała czarna jest zrobiona z wełny z mernosów z odrobiną poliamidu- tej samej z której powstają kwarkowe koszulki.

Waży 95 gram, ma długość 80 cm. Jest dość przezroczysta, więc lepiej ją nosić na nasze  legginsy,… które i tak zawsze ze sobą mam. Teraz jest jeszcze świeża i czysta na modelce. Zabieram ją ze sobą w Alpy, zobaczymy jak będzie wyglądała potem i jak mi się w górach sprawdzi. Nie jest wielkim wykroczeniem przeciwko mojej teorii noszenia jak najmniej. Zastąpi mi obowiązkowy w górach szalik (na mróz)  i dodatkowo (na upał) chroniącą od słońca czapkę… czyli w zasadzie nawet trochę oszczędzam :)

Dla tych z Was, które chciałyby przetestować jak im się sprawdzi wieczorowa sukienka w górach (…a wieczorem taka dodatkowa wełniana warstwa na pewno będzie świetnie grzała :))  już teraz wstawiamy sukienkę  do sklepu.  Będzie ją można od poniedziałku zamówić. Po powrocie opublikuję więcej  zdjęć.

Tymczasem…hmm…chciałam sfotografować siebie, a wyszedł mi jeleń :) – Mała czarna na głowie wygląda całkiem nieźle a długość ma akurat taką jak trzeba. Tu na naszych kwarkowych strażnikach przy wejściu.

W sezonie 2015- mała czarna występuje gościnnie jako mała granatowa !

Share

11 komentarzy do “mała czarna (do zabrania w góry )”

  1. Nigdy bym nie wpadła na to, żeby zabrać „małą czarną” na wycieczkę w góry. Jak widać kobieca wyobraźnia nie ma granic. Gratuluję pomysłu. Muszę przyznać, że przy następnym wypadzie dobrze się zastanowię co włożyć do plecaka.

    1. Ja się zastanawiam za każdym razem :) Nie mogę dużo dźwigać (bardzo tego zazdroszczę facetom), ważę każdy gadżet, nawet bieliznę i skarpety. Teraz najtrudniej mi było zrezygnować z beretu. Bałam się, że zawiązana na głowie sukienka będzie za zimna i za cienka, ale było wręcz przeciwnie. W wietrzne dni składałam „małą czarną” tak, że na czole i uszach materiał miał zakładkę szerokości opaski- czyli grzały mnie aż 4 warstwy wełny. Kilka razy potrzebna mi była i czapka i szalik więc zrobiłam z „małej czarnej” kominiarkę. Jest bardzo praktyczna. Po przemoczeniu schnie szybciej niż polarowy beret, bo można ją rozłożyć.

  2. Droga Kasiu,

    po raz kolejny gratuluje nieskonczonej kreatywnosci, jestem najzwyczajniej oszolomiony uniwersalnoscia spodniczki/sukienki/szalika/czapki, gdzies tam w tyle pozostal moj ukochany buff wool, bedacy tylko znakomitym nakryciem glowy…

    pekam tez z zazdrosci, ze mozecie zabierac ze soba na wyjazdy cos tak uniwersalnego! zona na pewno byla by tez chetna do zastosowania jako nocnej bielizny

    Z przyjemnioscia zakupie dla Renaty, wlasciwie to z zazdrosci zakupie, na pewno tez wyprobuje, ale tylko jako nakrycie glowy i szyi

    Zycze udanego urlopu
    pozdrawiam
    Radek

    PS
    Pamietam z Twoich wczesniejszych wpisow, ze miewalas w przeszlosci wielokrotnie przykrosci z podkradaniem przez konkurencje pomyslow, to dobra okazja zeby przypomniec Ci kwestie patentowania, wiem, ze nie jest to prosty temat, wiem ze kosztowy, ale moze warto bylo by dac szanse mlodej/mlodemu studentce/studentowi prawa? Zeby sie chociaz rozejrzec jakie sa realia, na pewno wymaga to czasu i innych nakladow, warto by wiedziec jakich. Nie jestem zwolennikiem wszechobecnych patentow, sa hamulcowymi rozwoju, ale warto bronic swojego, i trzeba to tym pamietac zwlaszcza jak sie jest marzycielem… jak ja ;-)

    1. Dzięki! Cieszę się, że „mała czarna” Ci się podoba. O funkcji nocnej koszulki nie pomyślałam… ale uprzedzam, będzie bardzo seksowna :)
      Z patentowanie wzorów odzieżowych jest problem. Sprzedajemy na dość szerokim rynku a ochrona wzorów wymaga oddzielnego działania w każdym kraju. Globalna byłaby dla nas zdecydowanie zbyt droga, do tego jest wiele krajów, które nie przestrzegają żadnych praw. To jest praktycznie niewykonalne, a żeby jeszcze skomplikować nasze działania, prawodawcy niemal wykluczyli odzież z produktów możliwych do objęcia ochroną- ochrona modelu ( wzoru) działa tylko przez trzy lata. Obawiam się, że niewiele da się z tym fantem zrobić. Poza tym angażowanie się w walkę z kopiowaniem pochłania dużo osobistej energii i jest obarczone ryzykiem wielu gorzkich rozczarowań. Dla własnego dobra postanowiłam z tym skończyć, a ludzi kopiujących wzory uznać za rodzaj niepełnosprawnych… przecież wszyscy stale dzielimy się swoimi umiejętnościami, sprawnością i siłą z innymi- słabszymi. Przeprowadzamy staruszki przez jezdnię, zdejmujemy z drzew wystraszone koty… :) Żartuję, ale tak jest mi z tym łatwiej. Na szczęście wymyślam znacznie szybciej niż inni kopiują i pomimo upływu lat nie mam z tym wymyślaniem żadnych problemów. Pomysły to worek bez dna, wyjmowanie z niego to sama przyjemność. W sumie tylko dlatego wciąż to robię. Sława to towar, który można kupić, chyba mogę bez niego żyć :)

  3. trzeba przyznać, że robi wrażenie ogromne! Cena, jak sprawdziłam, najniższa nie jest, ale za tak wielofunkcyjne cudo warto zapłacić więcej. :)
    Z chęcią więc podzielę się pomysłem na moim blogu, a niech jak najwięcej osób przeczyta :)

    1. Dzięki:) mała czarna bardzo mi się przydała, napiszę o tym za chwilę, ale tak na gorąco- nosiłam codziennie, wieczorem jako chustkę na głowę, w wietrzne dni jako szalik, często służyła mi do dyskretnego przebierania się, a kilkukrotnie zastąpiła kostium kąpielowy (i przy okazji się przeprała :)). Jestem z niej bardzo zadowolona. Była jedyną ekstrawagancją na jaką mogłam sobie pozwolić. Miałam ze sobą tylko kilka rzeczy. Całe ubranie z wyjątkiem przeciwdeszczowych spodni, kurtki i highlofta zmieściło mi się w jednej kieszeni plecaka. Najwięcej miejsca zajmowały skarpety :)

        1. Tak to jest, szewc bez butów chodzi a ja – projektant ubrań cały czas myślę jak tu wziąć ich jak najmniej i jak zrobić je jeszcze lżejsze :) Uzyskane wolne miejsce uzupełniam zgrabnie jedzeniem. Lubię jeść i do tego nie lubię schodzić do sklepów. Wolę być wysoko w górach najdłużej jak tylko się da. Na razie pozwala mi to zapakować prowiant(i gaz) na jakieś 6 dni, ale cały czas myślę jakby to jeszcze wydłużyć:)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Translate »