Sentiero Uno- dzień trzeci

Według planu ten dzień nie powinien być długi. Refugio Prudencini leży za granią. Wyspałyśmy się więc wygodnie na zapas i wyszłyśmy chwilę po ósmej.

Początkowo ścieżka szła dnem szerokiej doliny. Patrząc na mapę wyobrażałam ją sobie jako łatwą i nudną, zwłaszcza, że są w niej obok siebie aż dwa schroniska. Spodziewałam się pomiędzy nimi co najmniej ruchliwej drogi. W rzeczywistości dolina była piękna i pusta, a ścieżka poza pierwszym krótkim odcinkiem, niemal niewidoczna. Miło było dla odmiany popatrzeć na zielone łąki pełne pasących się zwierząt i zakola łagodnie płynącej rzeczki. Zwłaszcza o świcie, kiedy trawa była jeszcze pokryta rosą, a powietrze przezroczyste i zimne.

W bacówce na Malga Adame można kupić świetne (a jak wyczytałam później również sławne) sery i salami. Są niedrogie,  w każdym razie tańsze niż w sklepie. Dodatkową atrakcją jest przyjemność próbowania i możliwość spytania jak się to wszystko robi. Smakowały mi wszystkie, więc kupiłyśmy z każdego po kawałku. Były i kozie, i krowie, i mieszane. Nie jestem wielbicielką salami, ale zjadłyśmy je ze smakiem kiedy  zaczęły nam się kończyć kabanosy. Gdybyście tamtędy szli, nie przegapcie, to jedyna możliwość kupienia jedzenia na szlaku.

Odległe o godzinę drugie schronisko Baita Adame (wydaje mi się, że należało do gminy) obaliło moją teorię, że te klubowe (w tym wypadku CAI) są tańsze. Nocleg kosztował 12 Euro, nie spytałam o prysznic, ale schronisko było malutkie i wydawało się bardzo miłe.

Kilkaset metrów wyżej ścieżka skręciła na stromy, początkowo trawiasty stok. Podejście na Passo Poia (2810 m npm) było wygodne i proste. W kilku miejscach pojawiły się łańcuchy, ale nie było ekspozycji i ruchomych kamieni. Przed nami piękny widok na  skalne urwisko i lodowiec Adame. Wysoko przed lodowcem jest biwak i widać było prowadzącą do niego ścieżkę. Sam biwak- pomarańczowa kapsuła był tylko ledwo widoczną kropką. Wokół lodowców Adamello jest sporo wysoko położonych biwaków. Kiedyś wezmę raki i czekan i wrócę zobaczyć te wysokie szlaki.

O ile wejście na przełęcz nie stwarzało żadnego problemu, zejście wymagało sporo gimnastyki. Droga przebijała się przez labirynt zwalonych skał.

Trudno to w odpowiedni sposób pokazać na zdjęciu. Skały były luźne i wiele z nich się bujało. Niektóre były rozmiarów dużego samochodu, inne zupełnie małe. Pod nimi często straszyły wielometrowe dziury. Nic straszliwego, ale trzeba uważać na każdy krok,lepiej obciążyć lekko i sprawdzić każdy podejrzany kamień zanim się na nim stanie całym ciężarem. Najbardziej ergonomiczne i skuteczne jest zapomnienie o trwałej równowadze i dynamiczne skakanie po czubkach, ale nie każdy ma w tym wprawę i nie każdemu taki teren się spodoba. Jeśli się idzie ostrożnie nawet krótki kawałek zajmuje bardzo dużo czasu.

Tego dnia spotkałyśmy trzech Włochów z Genui, szli w tym samym kierunku co my. Spotykaliśmy się potem co jakiś czas. Minęliśmy jeszcze dwie schodzące w przeciwnym kierunku grupy, poza tym byłyśmy w górach  same.

Przy schronisku Prudencini spotkałyśmy Niemców z pociągu. Tak jak my sypiali w namiocie, dzięki nim dowiedziałyśmy się, że namioty można rozbijać też obok schronisk. Trzeba tylko zapytać, czy nikomu to nie przeszkadza.

 

Share

3 komentarze do “Sentiero Uno- dzień trzeci”

  1. Hej, trafiłam tutaj przez bloga kumpla.
    Bardzo fajnie piszesz o swoich podróżach a ja od jakiegoś (niedawnego) czasu zajmuję się współtworzeniem nowego portalu internetowego o podobnej tematyce i pomyślałam, że może Cię to zainteresuje.
    Portal ma za zadanie skupiać ludzi, którzy chcieliby opowiedzieć o miejscach, które odwiedzili, wydarzeniach, w których wzięli udział, podzielić się informacjami, które ułatwią innym planowanie podróży, pokazać zdjęcia.
    Potrzebujemy w tej chwili osób, które byłyby skłonne napisać od czasu do czasu notatkę o ciekawym miejscu lub wydarzeniu. Ci, którzy się sprawdzą będą mogli liczyć na jakieś drobne wynagrodzenie.
    Jeśli jesteś zainteresowana, to wejdź na szansa.bywajtu.pl – znajdziesz tam dodatkowe informacje i formularz zgłoszeniowy.
    Dzięki za pomoc!
    (PS> W te wakacje pierwszy raz byłam w Dolomitach latem – ferraty w okolicach Cortina d’Ampezzo – absolutnie się zakochałam!)

    1. Hej, dzięki, ale nie dam rady już więcej pisać i tak jest tego całkiem sporo … a przydałby się jeszcze czas na pracę… no i na góry :) tego zawsze mało!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Translate »