Skaneleden

Skaneleden- czyli droga przez Skanię to około tysiąca kilometrów znakowanych długodystansowych szlaków. Sieć ma własną, bardzo dobrze zrobioną stronę (też po angielsku), ścieżki są solidnie przygotowane, oznakowane, zaopatrzone w schrony i wodę.

Mogłoby się wydawać, że będą zatłoczone czy wydeptane, ale w rzeczywistości wyglądają tak, jakby prawie nikt nimi nie chodził. Poza nielicznymi przypadkami (np ktoś coś wydłubał na drzewie) niemal nie widuje się śladów obecności ludzi. Nie ma śmieci, a dywany mięciutkiego mchu nie są zniszczone czy zadeptane. Częściowo wynika to z wielkiego poszanowania dla przyrody Szwedów. Organizator szlaku prosi o nie nie jeżdżenie rowerem czy konno poza ubitymi drogami (żeby nie powodować erozji i ewentualnych wypadków) i najwyraźniej jest to szanowane (na marginesie- na przyszłe lata planuje się wyznakowanie niezależnej sieci dróg rowerowych).

W Szwecji ( podobnie jak w Norwegii) obowiązuje prawo wolnego dostępu do natury  i Szwedzi są z niego bardzo dumni. Oznacza to między innymi, swobodę biwakowania w dowolnie wybranym miejscu (na jedną czy dwie noce), o ile to nie będzie nikomu przeszkadzać i niczego się przy okazji nie zniszczy. Nie wolno rozbijać namiotu blisko domów, czy na prywatnym, ogrodzonym terenie. Wyłączone bywają też niektóre rezerwaty przyrody (są tam tabliczki).

Wiele z dobrych zasad współistnienia ze sobą i z naturą bardzo przydałoby się i nam. Jak to, żeby w przypadku potrzeby skorzystania z toalety (tam gdzie jej nie ma) wykopać dołek, a potem go dokładnie przykryć, wynieść ze sobą wszystkie przyniesione śmieci, nie rozpalać ognia kiedy jest sucho, nie zanieczyszczać wody niebiodegradowalnym mydłem czy szamponem, nie zakłócać spokoju mieszkańcom i zwierzętom (dzikim czy hodowlanym), niczego niepotrzebnie nie deptać, nie wynosić i nie niszczyć.

Miło jest iść takim dobrze zadbanym szlakiem ze świadomością, że te zasady działają i są respektowane przez setki ludzi.

Skaneleden można rozpocząć w Malmo czy na którejś z przystani promowych (w Ystad czy Trelleborgu), ale najciekawszy wydaje mi się biegnący przez gęste lasy północny odcinek (SL1 Kust till Kustleden). Szlak zaczyna się w  Solvesborg na bałtyckim wybrzeżu, kończy w  Angelholm nad Morzem Północnym. Na stronie jest zestaw miejsc gdzie można dojechać autobusem. Ścieżka biegnie wzdłuż małych i wielkich jezior pasmem zalesionych wzgórz. Mieszane bukowo-świerkowo- brzozowe lasy są pełne wielkich głazów i maleńkich górskich strumyczków. Brzegi jezior bywają skaliste i strome, większość ma bardzo rozczłonkowaną linię brzegową i setki malowniczych wysp (szkiery). Jest sporo podejść i zejść. Bywają odcinki gruntowych leśnych dróg, ale raczej nie ma asfaltu i kontaktu z cywilizacją. W odległości jednego dnia drogi (co kilkanaście km) postawiono solidne drewniane wiaty. Trzy ściany, ciepła drewniana podłoga i szczelny dach. Trzecią stronę osłania gruba foliowa zasłonka. Wewnątrz zmieści się kilkanaście osób (tyle jest mniej więcej wieszaków na plecaki), ale da się tam w zasadzie tylko leżeć. Miejsca do siedzenia przygotowano na zewnątrz. Są stoliki i duże grille często zaopatrzone w drewno (w Brotorpet go nie widziałam, strona organizatora ostrzega żeby nie liczyć, że zawsze jest, bo bywa skradzione, a niektórzy użytkownicy wypalają go nadmiernie dużo). Niedaleko wiat postawiono czyste toalety z kompostownikiem i letnie ujęcia wody (teraz już zakręconej na zimę, ale nie ma problemu z czystą wodą).

Można tylko podziwiać doskonałą organizację. Jak łatwo się domyślić wędrując tym szlakiem zimą nie spotkałam prawie nikogo. Minęłam parę na spacerze i dwóch myśliwych z psem (zimą w Szwecji panuje sezon polowań, myśliwi nie są niebezpieczni dla wędrowców, a strona Skaneleden prosi, żeby im nie przeszkadzać, pies nawet na mnie nie spojrzał). Ja też nie wędrowałam z plecakiem tylko dochodziłam do szlaku codziennie siateczką leśnych dróg.  Ten wyjazd był raczej rodzinnym spotkaniem niż zaplanowaną leśną wędrówką- po prostu nie wytrzymałam i koniecznie musiałam zobaczyć ten szlak :)

Co zobaczyłam:

Dziką naturę tuż obok ludzkich siedzib. Czyste, gwiaździste niebo niezanieczyszczone sztucznymi światłami. Zmieniający się codziennie lód- raz porośnięty szadzią, raz gładki jak tafla szkła, czasem pokruszony, stłoczony przy brzegu przez sztorm i grzechoczący jak armia grzechotek, czasem pocięty na równe płyty kry.

Bogactwo maleńkich roślinek, porostów, grzybów, mchów. Przepiękne leśne strumyczki, bagienka i szadź. Ogromne, kilkusetletnie drzewa. Tradycyjną, wrośniętą w krajobraz architekturę, a ponad tym bezkresne niebo i wiatr. Widziałam nawet jak huragan wywraca wielkiego świerka.

Nie udało mi się zobaczyć dzikich zwierząt (spotkałam tylko wiewiórki i sarny). Być może byłam tam za krótko. W lasach nad Immeln żyją łosie, jelenie, rysie i dziki, a poza nimi ogromna ilość ptaków.

Piszę o tym od razu, bo Skaneleden to piękny zimowy szlak i być może komuś z Was przyda się  już w tym sezonie. Loty do Malmo są niesamowicie tanie, taniej można polecieć już chyba tylko do Oslo. Zima w Skanii nie jest dużo bardziej sroga niż u nas. Bywa bezśnieżna lub śniegu jest tylko troszeczkę (na większy trzeba by zabrać rakiety). Szlak wyznakowano perfekcyjnie. Znaki są wysoko, tak że nie zasypie ich śnieg. Są jaskrawo pomarańczowe, widoczne nawet nocą (zimą dzień jest krótki i to się może każdemu przydać). Nie ma niebezpieczeństw, a do cywilizacji (samotnego domu lub drogi) da się dojść w ciągu kilku godzin. Prawie wszędzie jest sieć telefoniczna. Wiaty były wyposażone w siekiery i łopaty, jest wiele miejsc gdzie można rozbić namiot nawet podczas wielkiej wichury, jest dostęp do czystej wody (strumyczki nie powinny całkiem pozamarzać, były szybkie) i pod dostatkiem połamanych gałęzi na ogień.

To wręcz idealny szlak na pierwsze zimowe wędrówki dla początkujących, ale nawet dla mnie (znam przecież wiele zimowych dróg) był jak najbardziej ciekawy.

Jeśli chcecie napiszę jak zorganizować zimowy biwak i co trzeba by ze sobą zabrać, żeby się nie stresować i nie zmarznąć. Ktoś ma ochotę spróbować? :)

PS zdjęcia pochodzą z odcinków Skaneleden pomiędzy Lerjesvallen i Vesslarp

Share

17 komentarzy do “Skaneleden”

  1. Bardzo ładnie. Dawno nie byłam w południowej Szwecji, a właśnie ostatnio kombinowałam który z tamtejszych szlaków zaproponować kolegom. Latem Skaneleden, Blekingeleden i Kust til Kustleden przeżywały oblężenie (takie miałam wrażenie po lekturze relacji skandynawskich bloggerów), zimą jak widzę cudownie tam opustoszale.

    Niestety zanieczyszczone jeziora to ostatnio plaga – mam wrażenie, że to właśnie za sprawą biodegradowalnych detergentów. Turyści nie mają świadomości, że biodegradowalne stają się dopiero po kontakcie z bakteriami humusowymi w glebie – w wodzie nigdy. Bardzo to jest smutne.

    Pisz listę sprzętu, spróbujemy cos odchudzić :-)

    1. Tak myślałam, że to Ci się spodoba :))
      Z tego co słyszałam od ludzi mieszkających blisko szlaku latem bywa tam gęsto, ale tłokiem by tego nie nazwali. Na tłok nie wskazywało też wydeptanie ścieżki. Miejscami znikała w liściach czy mchach. Podobnie wyglądało Blekingeleden w okolicach Bokestad. Z tym, że ja nie wybrałabym się tam latem ze względu na kleszcze. Moim zdaniem to idealny szlak pozasezonowy. Szczególnie w okresach kiedy w górach straszą lawiny. Jeziora ostatnio troszkę czyścili dosypując tam wapna- tyle od stałych mieszkańców. Wodę podobno nadal można pić. To bardzo dalekie od naszych jeziornych czy rzecznych zanieczyszczeń.

      Co do detergentów- górskie przewodniki zwykle zaznaczają żeby odejść z butelką od wody i tam się myć wylewając wodę z mydlinami na ziemię w stosownej odległości od rzeczki czy źródła. Na stronie Skaneleden piszą tylko żeby odejść od miejsca gdzie się pobiera wodę do picia. Możliwe, że ludzie niewiele o tej biodegradowalności wiedzą.

      Ok napiszę o biwakowaniu, odchudzanie zawsze się przyda :)

      1. Czytałam niedawno zalecenia dotyczące Hoglandsleden i tam pisali żeby brać wodę we wsiach, bo ta z jezior się nie nadaje. To już koniec świata żeby do Szwecji jeździć z filtrem.

        Ile metrów odejść to też zależy od gleby, 100 m zwykle powinno wystarczyć, ale im dalej tym lepiej. Nauczyłam się nie używać detergentów wcale, jedynie jak już nie mogę wytrzymać to myję włosy (tak po 10 dniach :-))

        1. ja też prawie nie używam detergentów, tak jak Ty do włosów i bardzo oszczędnie (włosy mam bardzo krótkie). Przewodnik po Pirenejach wspomina o 30-tu metrach nie wiem czy ktoś to dokładnie mierzył.
          O wodę spytałam kilku osób. Szwedzi mówią, że piją wodę ze strumyków i nawet z Immeln, i że im to w niczym nie szkodzi. Generalnie w Szwecji panuje wielkie przewrażliwienie na punkcie czystości jedzenia i wody. Wszystko jest tam bardzo sterylne. Woda w punktach zaznaczonych na mapach jako źródła i wodopoje na Skaneleden jest badana!
          Wydaje mi się, że jeżdżenie do Szwecji z filtrem to przesada. Ja go nie używam ani w Alpach ani w Pirenejach. Podejrzaną wodę gotuję, nigdy mi nic nie zaszkodziło, a szkodzi mi regularnie sztucznie konserwowane i barwione jedzenie z supermarketu.

          1. 30m to mało. Czasami pisze się o 200m, ale to już dość daleko posunięta ostrożność.

            Jeśli woda na tym szlaku jest badana to mi ulżyło – cenne info.

            Wszyscy Skandynawowie są bardzo dumni z czystego środowiska, do znudzenia się chwalą tą wodą, ale nie ma się co dziwić, to ich wielki skarb.

            Zwykle też nie zabieram filtra i nigdy mi żadna woda nie zaszkodziła (podobnie jak Tobie w przeciwieństwie do sklepowej chemii). Wyjątek robię dla polskich nizin.

          2. to, że woda jest sprawdzana wyczytałam na stronie Skaneleden.
            Bardzo jestem ciekawa jak to wygląda w badaniach. Może ktoś z Was się na tym zna? Przydałby się nam inżynier od kanalizacji:)
            z tego co widzę w necie polskie przepisy zakładają, że odległość np od wybiegu dla świń do studni z wodą pitną dla ludzi nie może być mniejsza niż 70 m, a odległość od oczyszczalni biologicznej do studni nie powinna być mniejsza niż 30 m. W górach widuję czasem ujęcia wody dla wsi ogrodzone płotkiem od pastwisk z tym, że chroniony obszar zajmuje kilka- kilkanaście metrów od źródła. Dalej krowy czy owce robią swoje.
            Napiszcie proszę co o tym sadzicie. To bardzo interesujące.
            Natura wydaje mi się znacznie mniej szkodliwa niż chemikalia, ale możliwe, że się mylę :)

  2. Inżynierem od kanalizacji nie jestem, ale widzę wyraźny związek między szambem sąsiada a wodą w swojej studni. Inny sąsiad odprowadza gnojówkę prosto do strumyka… Zgroza.
    Na krótką metę natura potrafi dać się we znaki, ale oczywiście chemia jest bardziej zdradliwa i trudna do opanowania.

    1. w Pirenejach zawsze podziwiam krowy zrzucające placki wprost do rzeczki. Czasem jednocześnie pijąc. Twój sąsiad nie jest jedynym, który wpadł na taki pomysł :)

  3. Gdzie szukać w sieci połączeń w samej Szwecji? Już udało mi się znaleźć tanie loty z Polski do Malm. Ale kompletnie nie wiem jak zacząć sprawdzać trasę u Szwedów.
    Wpis bardzo inspirujący. Może uda mi się znaleźć chętnego na wędrówkę tym szlakiem wiosną. I kto wie? Może wyjdzie coś więcej z tego niż wędrówka palcem po mapie. A tym czasem układam klocki rozpoznania.
    Może wiesz jeszcze gdzie szukać jakiejś obszernej fotogalerii z całego wariantu pierwszego? http://en.skaneleden.se/the-trail/sl-1-kust-kustleden/

    1. Co do dojazdów- My dojechaliśmy autobusem z lotniska do Lund (100 koron od osoby, piękna średniowieczna katedra), a potem zostaliśmy odebrani. Zajrzałam z ciekawości na stację kolejową. Było sporo pociągów jadących wzdłuż bałtyckiego wybrzeża. Do Kalmaru np. co 1,5 -2 godziny. Pociąg musi przejechać bardzo blisko początku szlaku. Na mapie widać jak linia kolejowa przechodzi wokół Solvesborg. To gdzie dokładnie jest stacja jest zaznaczone na mapie szlaku- ale tego fragmentu nie widziałam. Miałam Grone Karte obejmującą tylko rejon jeziora Immeln. Myślę, że warto napisać do ludzi prowadzących stronę Skaneleden.
      Nie widziałam nigdzie większej ilości zdjęć, ale też specjalnie ich nie szukałam. To bardzo ładne miejsca. Prawie przez cały czas las. Trochę pól i pastwisk. Codziennie jezioro. Wybrzeże Morza Północnego (drugi koniec) też już kiedyś widziałam i też było tam dziko i pięknie.
      Cieszę się, że odnalazłam interesujący szlak. Powodzenia!

  4. Pani Kasiu! Pisze Pani o poszanowaniu przyrody, dbaniu o nią w najprostszy sposób- posprzątać po sobie, nie zostawiać bałaganu, nie niszczyć, nie hałasować. Pisze Pani o dostępności natury dla wszystkich. Jednak sądze, że to że u nas wolno poruszać się tylko po oznakowanych szlakach jest winą nas samych- naszego społeczeństwa. Podam przykład, byłam dzisiaj w poradni przyszpitalnej dla dzieci. Tłum, bo na jednym długim korytarzu kilka gabinetów. I łazienka- jak do niej weszłam to aż mnie cofnęło. Na podłodze kawałki ręczników papierowych, papieru toaletowego, w umywalce strzępy opatrunku. Nie mówiąc już o sedesie. Łazienka dla kobiet, wchodziły więc mamy z dziećmi. I czego te mamy nauczyły dziecko? Jaki dały przykład? Trzeba jeszcze wielu lat nauczania podstaw kultury, aby można było wpuścić takie towarzystwo do lasu, w góry, do parku narodowego bez wyznaczania granic wędrówek. A że na tym cierpią dobrze wychowani turyści, no cóż, tak chyba służbom odpowiedzialnym za naturalne dobra jest wygodniej.

    1. myślę, że służbom jest najwygodniej jak nikt nie chodzi. Niestety. A to towarzystwo- śmieciarze nie wie nawet, że istnieją czyste miejsca, że można cokolwiek szanować. Może gdyby wiedzieli spojrzeliby inaczej również na toaletę. To oczywiście gdybanie. Tacy ludzie i tak raczej nie pójdą do lasu, ani pod górę, bo po co się męczyć. W lasach wolno chodzić gdzie się chce, a śmieci są głównie tam gdzie da się dojechać samochodem. Gdyby ochrona przyrody była w moich rękach zamknęłabym drogi.

  5. Zgadzam się z Panią. Żeby nie było, nie jestem malkotentem (hihi). Razi mnie po prostu takie prymitywne zachowanie. A o naszą ziemię powinniśmy dbać wszyscy, wiem, to banalnie brzmi, ale taka jest prawda. A dzieci uczą się przez obserwację dorosłych. Powodzenia.

    1. tak niestety wygląda zachowanie człowieka w tłumie, traci poczucie odpowiedzialności, bo dlaczego on ma coś zrobić skoro wokół inni (i- domyślnie- nie robią). Czyli znów lekarstwem byłaby choćby czasowa samotność (wszyscy wiemy gdzie :)). Powodzenia!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Translate »