fajna zima?

Jest zima. Dzisiaj rano temperatura w Szczecinie spadła poniżej -25. Przestały jeździć tramwaje i kilka osób nie dojechało do pracy. Mój samochód łaskawie zapalił, ale wydawał jakieś dziwne dźwięki:)

Kiedy teraz wspominam góry zimą, wydaje mi się niemożliwe , że tyle razy na podobnym mrozie spaliśmy w jakiejś bardzo już starej cabanie, nieogrzewanym schronie… często wystawieni na mróz i wiatr.

Nocleg w Refugi de Secus był jednym z tych, kiedy bardziej zmarzłam. W zasypanym mocno schronisku, nie było pryczy. Spaliśmy na gołej podłodze. Przez ozdobne dziury w drzwiach dość mocno wiało…

A jednak tego dnia trafiło nam się kilka najpiękniejszych widoków. Pogoda poprawiła się, chmury rozwiały i wokół nas przez wiele godzin toczył się prawdziwy spektakl z udziałem słońca i gór.

Rano wcale nie było gorzej.

…a kiedy wyszliśmy w górę robiło się coraz lepiej i lepiej :)

Co jakiś czas ktoś pyta mnie dlaczego chce mi się  wędrować po górach zimą. Czy nie lepiej byłoby chociaż spać w ogrzewanych schroniskach, albo w hotelach? Może, na pewno byłoby wtedy bezpieczniej i cieplej… ale z drugiej strony jak tu odmówić sobie takich  widoków?

Zwłaszcza, że zimą w górach niemal nie ma ludzi i wokół panuje niczym niezmącony spokój :)

Share

odpowiedzialność w górach

To ciężki temat, pewnie do poruszenia go należałoby się przygotować… Zaczęłam o tym myśleć odpisując na komentarz, który pojawił się dzisiaj przy Biwakowaniu Zimą. Słyszałam więcej takich głosów. Ludzie są zbulwersowani faktem, że za akcję ratunkową grupy niezbyt rozsądnych turystów (ale wcale nie morderców, bandytów czy wyrzutków społeczeństwa) zapłaci podatnik, czyli my. Nikt nie zastanawia się ile płacimy za  resocjalizację prawdziwych złoczyńców, utrzymywanie więzień, prewencję policyjną… można by tu wymienia długo i wywołać niejedną kłótnię.

Dlaczego to robimy? Czy jako społeczeństwo jesteśmy beznadziejnie głupi?

Nie jesteśmy. Chcemy mieć i wolność i spokój. Wolność to złożone uczucie. Jednym wystarczy wolność od czegoś- tych może zadowolić w górach  bezpieczeństwo, dobrze oznakowane szlaki (najlepiej wyrównane i obstawione barierkami), brak możliwości zabłądzenia, spadnięcia czy jakiejkolwiek pomyłki, brak ryzyka.  Nie chcę się wypowiadać  czy takie poglądy są słuszne. Zostawiam ich wyznawcom wolność własnego wyboru. Są miejsca gdzie można się bezpiecznie poruszać po górach. Bardzo dużo w Tatrach, trochę w Alpach, a kilka nawet w Pirenejach.

Gorzej w drugą stronę. Co  mają zrobić ci, którym potrzebna jest wolność do czegoś otwierająca im drogę do rozwoju i podejmowania własnych, nawet błędnych decyzji? W Polsce panuje przekonanie, że ludzie są głupi i mądra władza musi im dobrotliwie wszystkiego co ryzykowne zabronić. Nie biwakować, nie zbaczać za szlaku, nie hałasować nie śmiecić… wszystko wrzucone do jednego worka.

Czy  takie zakazy  działają?  Nie bardzo. Podobnie jak ograniczenie prędkości do 30 km/godz na prostej i szerokiej drodze.

Tymczasem znam wiele miejsc gdzie nie ma zakazów. Ludzie co noc gdzieś biwakują, nagminnie chodzą bez szlaków i nie tylko nie hałasują i nie śmiecą, ale też zbierają śmieci, które porzucił jakiś pacan.  Dlaczego? Bo mając wolność nauczyli się  odpowiedzialności.  Porządku strzeże edukacja, a nie zakazy. Takich miejsc jest niewiele w Polsce. A szkoda.

Nie chciałabym być  zrozumiana źle. Wcale nie nawołuję do beztroskiego poruszania się zimą po górach. Zależy mi na  wolności podejmowania własnych decyzji. Każdy powinien sam decydować co jest dla niego bezpieczne i lepsze. W Alpach i Pirenejach co roku zabija się kilkaset osób. Dlaczego nikt im tego nie zabrania? Może z szacunku dla cudzej i swojej wolności?

W Polsce czy Słowacji jest inaczej, chociaż nasz problem też jest bardzo prosty.  Kiedy nie wiadomo o co chodzi -chodzi o pieniądze. Dlaczego podatnik powinien finansować akcje ratunkowe obcych mu i nierozsądnych ludzi?  Bo służby ratunkowe kosztują, nawet jeśli nic nie robią, bo zdarzają się akcje rozpoczęte przez pomyłkę, takie o które nikt nie prosił. Ktoś myślał, że ktoś się zgubił, ktoś inny słyszał jakiś krzyk… To dobrze, że ludzie się o siebie troszczą, nie chciałabym, żeby tego zaprzestali… dla pieniędzy.

A  wszystkich nierozsądnych i krnąbrnych, tych co się snują bez szlaku, marzą o biwakowaniu zimą, włażą nie wiadomo gdzie i odważają się robić cokolwiek trudnego- bardzo proszę ubezpieczcie się. Nie ma powodu, żeby tak rozsądna reszta społeczeństwa wydawała jakiekolwiek pieniądze w naszej obronie :). Suma wydana na ubezpieczenie w klubie,  poza Polską, bardzo szybko się zwraca. Kluby udzielają swoim członkom  dużych zniżek na noclegi. Jesteśmy w tym pominięci, bo ani polskie kluby, ani polskie schroniska nie zechciały zrzeszyć się w stosownych organizacjach. Być może gdyby taki system istniał ubezpieczanie się byłoby powszechne i nie musielibyśmy dyskutować o kosztach ratownictwa. Na razie- nic nie stoi na przeszkodzie, żeby należeć do klubu za granicą, np. w Austrii, a Tatry czy nawet Babią Górę zostawić dla przyszłych pokoleń. Oby nie były zbyt rozsądne :)

 

Share
Translate »