Pireneje marzec 2014- Ayous

Wybieraliśmy się do Ayous- schroniska obdarzonego jednym z najbardziej znanych pirenejskich widoków skuszeni zimowymi zdjęciami Asi pokazanymi na forum Edka chyba już ze dwa lata temu.

AA028 (1)Pogoda była cudowna, słońce grzało i bardzo szybko zrobiło się ciepło. Wiata gdzie spaliśmy w dziennym świetle dała się zidentyfikować jako Cabane de lous Quebottes (1721 m)- bardzo dobre punkt startowy.  Zamiast wchodzić wprost do góry przy stawie lac Casterau, co pewnie byśmy wybrali gdyby wieczorem udało nam się dotrzeć do (prawdopodobnie) otwartej Cabane de la Hosse, poszliśmy troszeczkę w kółko, wzdłuż grani Pic Paradis na Col de Moines. Tamtą drogę już znałam i chociaż widziałam ją dawno temu, latem, w deszczu i mgle, wolałam zbadać nową trasę.

AA025Szło nam się świetnie, śnieg zachowywał się podobnie jak poprzedniego dnia, nie było zagrożenia lawinami. Piękny widokowy spacer.

AA021 (1)Na Col des Moines (2168 m npm. ) znaleźliśmy narciarski ślad, a chwilkę potem spotkaliśmy parę z hiszpańskim przewodnikiem. Szli na nartach do Ayous.

AA018Poszliśmy troszkę inaczej, bo rakiety nie są najlepsze na stromy trawers, zresztą było wcześnie i mieliśmy czas. Przeszliśmy koło zamarzniętego stawku Plaa de las Basques, zeszliśmy troszkę do Lac Paradis, minęliśmy Lac Castereu i znów wdrapaliśmy się nad Lac Bersau. Szkoda troszkę, że wszystkie stawy zasypało- zamiast wody, czy choćby kawałka czystego lodu widzieliśmy tylko płaskie śnieżne pola. Krajobraz był za to bajkowy, wszystko piękne, lśniące, śnieżnobiałe.

AA017 AA014 (2) Wodę znaleźliśmy dopiero z 700 m nad schroniskiem. Kiedy napełnialiśmy butelki minęła nas trójka narciarzy wracająca już do Astun. Pogadaliśmy chwilkę z przewodnikiem. Odradził nam wychodzenie ponad schronisko Ayous po południu. Lawiniasty stok pozwalał się przejść tylko wcześnie rano.

AA013 (2)Bardzo nam to nie przeszkadzało, bo Ayous to wyjątkowo piękne miejsce. Warto sobie w nim chwilkę posiedzieć.

AA011Lac Gentau też zasypało, ale i tak słynna panorama z Pic du Midi d’Ossau ponad jeziorem robiła wielkie wrażenie.

AA012 (1)Schronisko Ayous (1960 m npm.-własność Parku Narodowego Pirenejów) zostawiło otwartą zimową sypialnię w piwnicy i przedsionek z dużym stołem nad tarasem. Początkowo rozłożyliśmy się w pełnej łóżek piwnicy, ale potem przenieśliśmy do jadalni. Był z niej piękny widok, a na dole zrobił się prawie tłok. Może troszkę przesadzam … ze dwie godziny po nas przyszła dwójka bardzo głośnych Francuzów. Przyszli na jedną noc z Portalet, w rakietach, tak jak i my. Strasznie się w tej piwnicy rozpanoszyli, nie bardzo było jak się ruszyć, mieszały się nam wszystkie rzeczy… pomyśleliśmy, że tacy faceci na pewno straszliwie chrapią…

IMG_5527Miałam nadzieję na nocne fotografie, ale wieczór był niestety mglisty.  Pic du Midi pojawiał się i znikał, światło było stłumione i blade. Pobawiłam się troszkę moim trójnogiem, głownie po to, żeby poćwiczyć. Manipulowanie nim jest troszkę trudniejsze niż wyposażonym w regulowaną głowicę statywem. Może jeszcze o tym przy okazji napiszę. Trzeba się tego nauczyć, ale potem jest już bardzo prosto i co najważniejsze w górach, ustawianie aparatu jest szybkie i wykonalne nawet w rękawicach. Urządzenie postawione na śniegu jest wyjątkowo stabilne, teleskopowe kijki pozwalają na regulację, ale jak zwykle coś za coś- możliwe są tylko kadry poziome.

AA007 (2)AA008 (2)W miękkim śniegu trzeba bardzo uważać żeby czegoś niechcący nie ruszyć. W twardy daje się stabilnie wbić czekan i aparat jest pięknie unieruchomiony. Nie wszystko mi i się od razu udało, ale tak czy siak byłam zachwycona :). Tylko 107 g i szansa na nocne zdjęcia!

AA006 (2)

Pomimo tego, że zostawiono działające baterie słoneczne i mieliśmy światło, poszliśmy spać bardzo wcześnie i wstaliśmy z godzinę przed świtem.

AA003Nie było ani śladu mgły!

 

Share

Pireneje marzec 2014- Col Portalet

Zaczęliśmy 11 marca. Długo się zastanawiałam gdzie pójść. Pogoda była piękna, prognoza podobnie. Zapowiadano 10 słonecznych dni. Jedynym kłopotem, jednak nie do zbagatelizowania był wysoki stopień zagrożenia lawinowego. Na wschodzie, gdzie się wybieraliśmy -ponad 4. Na zachodzie odrobinkę mniej. W związku z tym zdecydowaliśmy się na Pireneje Atlantyckie i na francuską stronę , zwykle niedostępną ze względu na złą pogodę. Wczesnym popołudniem zaparkowaliśmy samochód Jose w wysokim na 2 metry śniegowym labiryncie na przełęczy Portalet. Wyszliśmy od razu w rakietach.

AA009Śnieg był doskonały. Odpowiednio gęsty i nośny. Rakiety nie zapadały się, szło się wygodnie i lekko. Oprócz nas po okolicznych pagórach snuły się prawdziwe tłumy.

AA008Długo szliśmy dobrze wydeptaną ścieżką.

AA006 (1)Dopiero na niezbyt wybitnej przełęczy zgubiliśmy ślad. Jednodniowcy tam chyba zawracali, lub może szli górą aż do wyciągów w Astun.

AA004To popularna okolica. I po francuskiej i po hiszpańskiej stronie są spore ośrodki narciarskie, można wjechać wysoko samochodem- stąd ten tłok.

AA002 (1)Nie bardzo wiedzieliśmy gdzie zejść. Stok pod nami był na to zbyt stromy, poszliśmy więc na północ trawersem po dość łagodnych zaśnieżonych zboczach, starając się przy każdej okazji troszkę schodzić.

AA001 (1)Było mnóstwo urwisk i zasp, ale udało nam się bezproblemowo dostać na dno dolinki.

AA034 (1)Trochę się namęczyliśmy przebijając się wzdłuż koryta zasypanej rzeczki. Miejscami było niewygodnie stromo i trzeba było na chwilkę ściągać rakiety- śnieg już marzł.

AA033 (2)Zbocza były całe poryte małymi lawinkami. Już następnego dnia zauważyliśmy, że zaczynają spadać wkrótce po południu na wszystkich dobrze oświetlonych stokach.

AA031Zejście w głębokim śniegu- znacznie miększym, niż ten na Portalet i walka z rzeczką zajęły nam sporo czasu.  Przed zmrokiem zeszliśmy do łączki z jakąś cabaną, ale zasypaną aż po sam dach. Kolejna też okazała się zasypana, a to co z niej wystawało zamknięte. Wiedziałam, że następny, jeszcze niżej położony szałas powinien być zimą otwarty (o ile nie byłby zasypany, jak te), ale tak strasznie bolała mnie głowa, że zupełnie nie miałam ochoty  dalej iść. Słońce, wjazd samochodem od razu wysoko, brak wody (zapomnieliśmy) to mi nigdy nie służy.

AA027

Do tego ściemniało się. Zostaliśmy na noc pod dość wygodną wiatą- obsypaną pięknie ze wszystkich stron z jedną ścianą i otwieranymi wprost na 2 metrową zaspę drzwiami….

wiata, fot Jose Antonio de la Fuente

Nie mieliśmy namiotu, tylko dwa worki biwakowe. Rozłożyliśmy to na wyrównanym  śniegu, na naszej grubej odblaskowej folii (zawsze ją zabieramy), ubraliśmy się we wszystkie ciuchy, bo trochę wiało i bardzo wcześnie zagrzebaliśmy w śpiworach. Nie było zimno, chociaż nocą musiał być spory mróz. Buty schowane pod głową lekko przymarzły, ale nie tak, żeby się ich nie dało założyć. Śnieg pod naszymi matami nie zapadł się ani nie wytopił i doszliśmy do wniosku, że jako materac jest całkiem niezły. W każdym razie o wiele wygodniejszy niż beton.

wiata

Dach nad głową, woda blisko, a do tego lśniąco czysta pościel (śnieżnobiała :)) .. jak dobrze było znów się obudzić w górach!

AA029 (1)

Share
Translate »