Jostedalsbreen, Norwegia 2014, cz 7

Z opóźnieniem wracam do przerwanej relacji. Gdzieś mi się zapodziała mapa, ale odnalazłam :).

Rano czekało mnie łatwe i niezbyt strome podejście w skalistym, dzikim terenie. Jęzor lodowca,  tak piękny wieczorem, widziany z góry bardzo zmalał. Przełęcz okazała się bardzo szeroka. Nawet nie zauważyłam kiedy przeszłam na drugą stronę. Po prostu rzeka zmieniła kierunek :)

Schronisko Sprongdalshytta było oczywiście zamknięte, zajrzałam tam tylko z ciekawości. To kawałek za rozwidleniem szlaków. Za budynkiem jest ścieżka prowadząca w dół do Jostedalen. Moja droga wymagała pokonania rzeczki- małej, ale nie do przeskoczenia (sandały) i wspięcia się na skaliste, częściowo zaśnieżone zbocze. Wydawało się bardzo strome, ale nie było tam żadnych problemów. Sporo kopczyków, trasa rozsądnie odsunięta od urwiska.

Wyżej przez kilka godzin szłam wzdłuż ciągu pięknych błękitnych stawów w otoczeniu lodu i skał. Na zejściu (o dziwo) spotkałam dwójkę Norwegów. Martwili się, że tak jeszcze daleko. Szli do zamkniętego schronu, potem do Mysubytta i dalej w dół do Sotta. Straszyli, że nie zdążę na noc do Arentzbu. Nie martwiłam się, bo wcale mi na tym nie zależało. Wolałam przenocować wysoko, w miejscu z dalekim widokiem- na zboczu powyżej schroniska. Ten odcinek okazał się dość popularny, następnego dnia mijając Artntzbu spotkałam jeszcze dwóch Holendrów i bardzo wystraszoną Niemkę.

Po zejściu z ciągu wysokich dolinek szlak przecina szeroką i zimną, ale nie niebezpieczną rzekę i schodzi łagodnie wilgotnym zboczem wzdłuż mocno przerobionej przez lodowiec doliny. Krajobraz miejscami przypomina plac budowy. Hałdy ziemi, bezładne sterty kamieni, urwane skarpy. Poczułam się lepiej widząc zieleń. Na biwaku troszkę mnie męczyły komary (całe zbocze jest bagniste i mokre), ale daleko na horyzoncie pokazał się pięknie oświetlony masyw Hurungane, do którego zmierzałam od kilku dni.

Noc w tym wysokim i odkrytym miejscu była wyjątkowo przejrzysta i jasna, a przewiew troszkę zniechęcał owady. Rano okazało się że czym niżej tym ich niestety więcej i więcej.

Share

niebrzydka pogoda

Idzie jesień, a z nią pogoda powszechnie uznawana za brzydką. Nie wiem czy się ze mną zgodzicie, ale czym więcej czasu poświęcam na analizowanie zdjęć tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że to ta niby brzydka pogoda jest ładna, a „ładna” – czyli chyba bardziej dla nas wygodna na fotografiach okazuje się banalna i mniej interesująca.

Pozostaje mi chyba tylko zacytować Norwegów czy Szkotów ( zapomniałam czyje to powiedzenie?) – „nie ma brzydkiej pogody jest tylko nieodpowiedni ubiór”.

Łapię się na tym, że nawet żałuję, że na jakimś górskim wyjeździe nie trafiło mi się więcej chmurnych lub deszczowych dni :).  A Wy? Też tak czasem myślicie?

Zdjęcia pochodzą z mojego ostatniego pobytu w Norwegii, chcąc ominąć tłok w okolicy Gjendesheim zeszłam na boczny, niepopularny szlak i tam złapała mnie solidna kilkugodzinna ulewa. Bardzo malownicza :)

Share
Translate »