Rondane czerwiec 2014 cz2- Dorlaseter

m

Rano szybko zeszliśmy nad rzekę- szeroką, ale na szczęście przeciętą mostem. Bagniste ścieżynki przebijały się przez lasek i kilka śnieżnych pól (błądziliśmy), na koniec wspinając się na strome, jeszcze białe zbocze. Spotkaliśmy tam dwójkę chłopaków z psem. Przez kilka godzin towarzyszył nam później ich ślad.

Ponad pierwszym zaśnieżonym progiem (zimowy sprzęt niepotrzebny, zresztą jest też obejście)  dolinka zwęża się i wbija w skały. Przełęcz była jeszcze pod śniegiem, zejście zalane i bagniste. Szczelina, którą zeszliśmy rozszerzyła się nagle pokazując piękny widok na najwyższe szczyty Rondane. Kwitły kwiaty. Chmury straszyły deszczem, ale szybko rozwiewał je wiatr.

Schronisko Dorlaseter było jeszcze zamknięte. Nie ucieszyliśmy się, bo rano odpadła mi podeszwa i liczyliśmy na jakąś pomoc. Chcąc nie chcąc poradziliśmy sobie sami. Widelec, który zawsze uważałam za zbytek i fanaberię Jose przydał się do powyciągania gwoździ( z jakiś połamanych, wyrzuconych na śmietnik drzwi). Były strasznie długie. Z trudem udało nam się je wyprostować i powbijać kamieniem w but tak, że nie powłaziły do środka. Ta prowizoryczna naprawa okazała się wyjątkowo trwała. Podeszwa utrzymała się do końca.

fot Jose Antonio de la Fuente

Kierując się najbardziej zagęszczonymi poziomicami na mapie (pokazującymi prawdopodobnie najciekawszy, najbardziej górski teren) zdecydowaliśmy się iść na Hogronden- drugi co do wysokości szczyt Rondane. Przenocowaliśmy troszkę poniżej położonego tuż pod szczytem jeziora na ładnej biwakowej trawce nad rzeką. Nad staw poszliśmy już bez plecaków- na spacer. To ok. 40 minut. Więcej niż wyglądałoby na oko. Być może gdybyśmy wcześniej nie musieli zawracać z moreny do schroniska (moja wina zgubiłam okulary Jose) zdążylibyśmy tam dojść przed nocą, tak złapaliśmy tylko resztki słonecznego światła na pokruszonej, ale jeszcze grubej krze. Piękne miejsce. Niestety słabo widoczne ze szlaku. Warto zboczyć na chwilkę i je obejrzeć. Nie ma tam miejsc biwakowych- to kamienisty, surowy teren.

 

 

 

 

 

 

Share

Rondane czerwiec 2014 cz1-Grimsdallshytta

<—Zaopatrzeni w mapę Rondane Nord 1:50 000 (ze sklepu DNT w Oslo) wskoczyliśmy w Oppdal do pociagu (był chwilkę po przejeździe autobusu) i pół godziny później wysiedliśmy na puściutkiej stacji w Hejrkinn. Pięknej, drewnianej, bajkowej. Wietrznej i zimnej- bo to wysoko.  Ugotowaliśmy obiad wewnątrz, ubraliśmy się i wyruszyliśmy na południe oznakowanym, ale bardzo bagnistym szlakiem. Tak naprawdę żeby dojść do Rondane trzeba najpierw przejść przez Dovrefjell. Granica parku zaczyna się tuż za kempingiem Hagerster Turisthytte. Ścieżka wspina się bardzo łagodnie na niemal płaskie zbocze. Jedynym miejscem na biwak mogłoby być malutkie jeziorko wśród krzaków, ale minęliśmy je i przeszliśmy na drugą stronę bardzo szerokiej grani. Przed północą rozbiliśmy namiot w gęstych kremowych porostach, które jednak wcale nie okazały się miękkie. Rosły na luźno porozrzucanych kamieniach.

AA032

Dovrefjell to ogromne, otwarte, pokryte karłowatymi roślinkami pustkowia. Harmonijne i piękne, chociaż bardzo dalekie od naszego pojęcia gór. Puste, wietrzne i dzikie. Dopiero przed południem następnego dnia wypatrzyliśmy na horyzoncie Rondane. Zeszliśmy z płaskowyżu do Grimsdallshytta bez szlaku, zimową oznaczoną na mapie na niebiesko trasą, bojąc się, że sprawdzi się prognoza pana z DNT i z braku letniego mostu (jeszcze przed sezonem) nie damy rady sforsować rozlanej rzeki. Zeszliśmy w ten sposób wprost na puste pole namiotowe i drewniany myśliwski domek -muzeum. Warto tam wejść. Można poleżeć na skórach renifera (są niesamowicie grube!) i poczytać o historii polowań na te piękne zwierzęta. W razie pilnej potrzeby można się w tym domku schronić przed deszczem, lub tak jak my- przed upałem.

Po obiedzie, przekroczyliśmy granicę Parku Narodowego Rondane i wyszliśmy szlakiem w kierunku Doralseter. Początkowo przez lasek, potem długo monotonnym, rozmiękłym stokiem z niekończącym się widokiem na pustkowia. Przed deszczem udało nam się jeszcze przekroczyć grań, zbiec stromym, kamienistym zboczem i znaleźć miejsce biwakowe w karłowatym brzozowym lasku- tuż przy szlaku. Widać je bo to jedyny płaski kawałek od dłuższego czasu. Następna możliwość jest niżej nad rzeką.

Przed nami pojawiły się wyższe i bardziej skaliste góry-początek Rondane.

Share
Translate »