Utladalen, lipiec 2014-Stolsmaradalen

<—Troszkę powyżej Avdalen wąska i słabo widoczna ścieżka wchodzi w trawers stromego zbocza. W lipcu wszystko porastała bujna roślinność nieco zmoczona przelotnym deszczem. Pogoda na zmianę poprawiała się i pogarszała. Kilkukrotnie dopadła mnie ulewa. Pomimo to starałam się fotografować, bo deszczowe widoki były piękne. Zanim dotarłam do długiej podmokłej łąki na progu doliny Stolsmaradalen moje buty były już pełne wody, a spodnie zmoczone do ud. Mokradła ciągnęły się aż do rzeki, na której na szczęście był most- w innym przypadku na pewno bym jej nie przeszła. Schronisko, bezobsługowe, jak większość w Utladalen leży kilkaset metrów w dół rzeki. To dwa stare, ale niedawno odmalowane budynki. W strugach deszczu powalczyłam troszkę z surową deską, którą zabarykadowano drzwi (chyba żeby nie wystawały i nie mokły). Potem ściemniło się, chociaż było jeszcze przed 4-tą, i aż do wieczora deszcz intensywnie bębnił w dach. Wybiegłam tylko na chwilkę z wiadrem, po wodę (nieco mętną, bo rzeka płynęła z lodowca). Schron był stary, przytulny i piękny. Samo czytanie napisów na ścianach wzruszało. Ktoś kogoś kochał w czasach kiedy mój dziadek uczył się pisać i czytać, ktoś inny był tu w 1895, nie sam… Potrzeba zaznaczenia swojego istnienia nie jest chyba nowa, uprościła się tylko jej forma- współczesne, w pośpiechu ryte bazgroły raziły na tle pięknie wykaligrafowanych dziewiętnastowiecznych znaków i słów. Domek wydawał mi się pełen duchów, nasycony obecnością nocujących tu kiedyś osób. Ciekawe miejsce.

Share

4 komentarze do “Utladalen, lipiec 2014-Stolsmaradalen”

  1. Magiczny dzień, wspaniałe zdjęcia świetnie uzupełniają opowieść i Twoje ciekawe refleksje. Nastrój na zdjęciach, Twoje autoportrety, magia słów, wszystko pasuje jak w bajce. Zastanawiam się, co do mnie przemawia mocniej w tym wpisie, zdjęcia czy słowa i bardzo, bardzo delikatnie odczuwam przewagę pięknych refleksji zaklętych w słowach. Chociaż nieczęsto pokazujesz się na zdjęciach, a te zamyślone, refleksyjne, w tym wiekowym wnętrzu zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Dzięki

    1. a ja się właśnie cieszyłam, że udało mi się opowiedzieć historię bez słów!
      Dzięki Radku, nie miałam modela, a bez ludzi trudno było pokazać ich obecność. Miałam czas żeby pomyśleć jak to sfotografować, więc się bawiłam. Być może nie przyszłoby mi to do głowy, gdyby Kris mnie wyraźnie nie poprosił. Cieszę się, że Ci się podoba :)

  2. Strach pomyśleć, że nasze „bazgroły” za 100 lat mogą wydawać się piękną kaligrafią…
    Przez lata byłem przeciwny takiemu podpisywaniu się – ale masz rację, jest w tym jakiś urok.

    1. współczesnych bazgrołów raczej nikt nie uzna za piękne (bo nie są), ale może kiedyś wydadzą się komuś ciekawe. Mnie bardziej intryguje czy napisy znikną, bo ludzie przestaną pisać (zastąpimy to sobie klikaniem)? Może wrócimy do pisma obrazkowego? Bo, że zniknie potrzeba zaznaczania swojego istnienia to wątpię. Nie wiem czy znacie dolinę Mervilles w Alpach Nadmorskich? Są tam inskrypcje naskalne od paleolitu do lat 50-tych czy 60-tych XX wieku. Potem zaczęto tego pilnować. Jak to przeanalizować, stylem coraz bardziej zbliżamy się do tej wcześniejszej radosnej twórczości.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Translate »