Jesienna Korsyka-tre Mare a Monti

Trafił nam się bardzo piękny dzień. Bezchmurne niebo, ucichł wiatr.

ranek na Mare a Monti

Oznakowana pomarańczowo ścieżka biegła jeszcze kawałek wzdłuż rzeki, a potem przeszła przez most obok zaporowego jeziorka. Dalszy ciąg był mniej ciekawy. Szlak poprowadzono gruntową drogą, albo może to gruntową drogę poprowadzono szlakiem… Tak czy siak teren został nieco zdewastowany, a droga z całą pewnością ukrywała rurociąg- pewnie wodę dla Calenzany lub Calvi.

widok na wzgórza poniżej Bonifatu

Stok powyżej nas pokrywały wyglądające jak zastygłe podczas wrzenia skały, a poniżej drogi ciągnęły się całe hektary arbutus undedo- czyli po polsku drzewa truskawkowego (lub chruściny jagodnej).

chruścina jagodna, ft Jose Antonio de la Fuente

Najedliśmy się oczywiście jak bąki. Głównie ja.

chruścina jagodna, ft Jose Antonio de la Fuente

chruścina jagodna, ft Jose Antonio de la Fuente

Krzewy były jednocześnie obsypane owocami we wszystkich stadiach dojrzewania i kwiatami. Bardzo dekoracyjne i bardzo użyteczne rośliny. Jose był do nich przywiązany, chociaż nigdy nie widział jak rosną. Owoc poziomkowca występuje w herbie Madrytu- stąd nazwa madronia.

chruścina jagodna, ft Jose Antonio de la Fuente

Szlak trawersuje nachylone na zachód zbocze, więc długo szliśmy w cieniu. Po kilku kilometrach wyszliśmy na pomniejszą gruntową drogę a potem na ścieżkę.

Mare a Monti

Wydostaliśmy się na słońce i zrobiło się bardzo gorąco. Niskie krzaki porastające skaliste wzgórze nie dawały ani odrobiny cienia, wiatr zamarł, nie było wody.

Mare a Monti

Myślałam że się ugotuję… z pomocą przyszła mi spódniczka, niezbyt praktyczna w kolczastych krzakach, ale nie miałam letnich spodni.

Mare a Monti

Troszkę lepiej zrobiło się na grani. Docierał tam lekki morski wietrzyk, chwilkę przedtem znaleźliśmy słabe źródło przy wielkim figowcu. Było też trochę fig, ale większość bardzo wysoko.

Mare a Monti

Kolejne źródło- wygodne i czyste jest już na GR20, chwilkę potem jak szlaki się łączą. Ścieżka schodzi zboczem do Calenzany widać całe niedalekie wybrzeże i ciągnące się w stronę l’Ile Rouse góry.

Calenzana

Spóźniliśmy się i sklepy były już zamknięte. Udało nam się kupić tylko ciastka i konfiturę z zielonych pomidorów z orzeszkami piniowymi- te rzeczy sprzedaje mała piekarnia. Przeczekaliśmy potem siestę na rynku w cieniu wielkich platanów.

Calenzana

Toaleta (jak prawie wszędzie we Francji) jest w merostwie na górnym obsadzonym palmami placu. O 15.30 zeszliśmy do sporego sklepu na dole miejscowości, zrobiliśmy duże zakupy, zjedliśmy i popakowaliśmy zapasy do okropnie teraz ciężkich plecaków.

Calenzana

Powlekliśmy się do góry GR20, niezbyt szybko, bo jedynym potencjalnym miejscem noclegowym wydawało nam się znane nam już dobre źródełko na GR-rze. To niedaleko mniej niż godzinę.

Calenzana

GR20 nad Calenzana

Mogliśmy znów obserwować zmierzch i świt nad północnym wybrzeżem. Warto było.

wybrzeże znad źródełka

fot Jose Antonio de la FuenteRano spotkaliśmy jeszcze dwie osoby, chłopak i dziewczyna spali trochę poniżej Calenzany w krzakach, przyszli z wieczornego promu.

PS: tym razem szliśmy Mare a Monti Nord tylko kawałek,  Resztę opisałam w kolejnej – styczniowej relacji.

Share

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Translate »