Dostałam przed chwilką mail od Łukasza. Mnie bardzo zainteresował (bo to świetny test i bo się pakuję), mam nadzieję że spodoba się i Wam. Publikuję w całości. ( Dzięki Łukasz!)
Oto podsumowanie drogi przez zimową Słowację w „Polarnej”, bluzie którą niosłem. Pewne uwagi będą pokrywały się z tym, co napisałem w komentarzu na Twoim blogu, chciałbym jednak by końcowa recenzja była pełna. Jeśli zechcesz, możesz umieścić ją na swoim blogu, w całości czy fragmentach. Jeśli nie chcesz jej publikować na swoim blogu, można ją też umieścić na NGT.
Bluza Polarna to, tak jak napisałaś, bardzo ciepła kangurka, jednak nie tylko dla ekstremalistów. Marsz przez zimowe 850 km to być może ostry test i niewiele osób odważa się na podobne rzeczy, z drugiej strony wiele osób potrzebuje ciepłego ubrania do swoich codziennych aktywności. Wystarczy, że ktoś pracuje na mrozie i taka bluza będzie idealna.
Zaczynając od materiału. Power Strech Navy (tak go nazwijmy) starałem się porównać do ubrań noszonych wcześniej. Jest dość gruby, o około 50% grubszy niż Polartec 300 i bardziej zwarty w dotyku, mięsisty. Sprawia wrażenie materiału solidnego, ale nie pancernego kombinezonu. Jest miękki i przyjemny w dotyku.
Termika
Bluza jest ciepła. Wyruszając w drogę miałem wątpliwości co do tego. Podczas zimowego przejścia Słowacji ubierałem na ciało cienką koszulkę wełnianą, na nią zaś drugą warstwę bielizny – nieco grubszą koszulkę jedwab+wełna+bawełna. Oprócz nich miałem tylko 2 warstwy: standardowego Power Strecha (bluza kajakowa z długim rękawem i łapkami) oraz „Polarną”. Pełnego zestawu ubrań nie użyłem jednak prawie wcale, może poza kilkoma postojami na mrozie. W trakcie marszu w temperaturze -10 st. na dwie warstwy bielizny wkładałem „Polarną”, która swobodnie wystarczyła. Nawet na mrozie była więc moja jedyną warstwa termiczną. Zestaw dwóch warstw bielizny, standardowy Power Strech i Power Strech „Navy” sprawdziłby się w marszu, ale raczej w temperaturach poniżej -15 st.
Jeszcze kilka lat temu nie sądziłem, że pojedyncza warstwa materiału może dawać tak dobry komfort termiczny. A jednak. Bluza była moim podstawowym ubiorem podczas tej zimy i miałem ja na sobie przez około 90% przejścia. Wyjątkiem były bardzo ciepłe dni w drugiej połowie lutego, gdy pogoda stała się wiosenna. „Polarna” daje ciepło porównywalne do zestawu 3 bluz ze zwykłego Power Stretch lub większe.
Chętnie porównałbym tę bluzę z highloftem, zwłaszcza jeśli chodzi o stosunek wagi i termiki tych dwóch materiałów, ale myślę, że Tobie się to uda.
Wiatr
Materiał, ku mojemu zaskoczeniu, wykazał się dużą wiatroszczelnością. Nie jest to windstopper ani kurtka z membraną, ale nawet w trudnych warunkach „Polarna” swobodnie przejmowała ich rolę. Przy -5 stopniach i wietrze około 40-50 km/h, jaki spotkał mnie na grani Niżnych Tatr i w Wielkiej Fatrze, byłem w stanie iśc bez kurtki cały dzień, nie czując wychłodzenia. Materiał dobrze zatrzymuje nawet silne podmuchy. Dopiero gdy dopadła mnie prawdziwa wichura i wiatr dosłownie ścinał z nóg, musiałem wciągnąć na nią kurtkę.
Deszcz
To też było zaskoczeniem – po 4 godzinach w umiarkowanym deszczu bielizna pod spodem była sucha. Materiał bluzy był nasiąknięty wodą, ale jedynie z wierzchu. Od środka wilgoć była ledwie wyczuwalna. Tak, jakby woda była zatrzymywana przez włos po zewnętrznej stronie bluzy. Myślę, że w dużej mierze było to spowodowane przylegającym krojem, gdyż deszcz mógł być od razu wypychany ciepłem mojego ciała. Gdy przestało padać wysechł w ciągu 20 minut.
Oddychalność
Bez zastrzeżeń. Bardzo szybko usuwa wilgoć z ciała, choć duża w tym zasługa przylegającego do ciała kroju. Można się w niej zapocić, ale tylko w dodatnich temperaturach, na stromym podejściu.
Próbowałem już porównać PS „Navy” do innych materiałów. Właściwości termiczne ma lepsze niż tradycyjny Polartec 300 albo Thermal Pro. Odporność na wiatr jest nieco mniejsza od Windbloca czy innego rodzaju softshella, porównywalna do Polartec Wind Pro. Oddychalność jest jednak znacznie lepsza. Materiał nie ma więc chyba odpowiednika na rynku.
Krój
Projekt bluzy w formie kangurki jest super. Brak pełnego suwaka nie przyspiesza może zakładania, dla mnie jednak ważniejszy był fakt, że dzięki temu bluza jest cieplejsza i lżejsza. Przedłużany tył sprawdza się dobrze. Bluza nie uwiera, choć wydaje mi się ważne, by krój był dobrze dopasowany do użytkownika. Odrobinę zbyt luźna nie będzie zła, odrobinę za ciasna będzie męczyć.
Przylegający kaptur zastępuje czapkę lub ciepłą kominiarkę. Jest przylegający, a przy tym na tyle elastyczny, że pozwala na włożenie pod spód dodatkowej czapki. Często zakładałem pod kaptur buff’a z cienkiego poliestru, a gdy było bardzo zimno i wietrznie – czapkę z Polartec Wind Pro. Połączenie takich dwóch warstw zatrzymywało każdy mróz i wiatr.
Ukośny zamek przypomina mi piankę nurkową. Zgodnie z tym, co przewidziałaś, kompletnie nie jest potrzebna żadna listwa, sposób wszycia zamka sprawia, że jest to zbędne. Nawet tam, gdzie styka się z twarzą, nie drapie ani nie wychładza skóry. Po rozpięciu szeroki kołnierz daje dobra wentylację. Gdy nie miałem ochoty zakładać kaptura, zrzucałem go na plecy i zapinałem zamek, otrzymując kołnierz, który grzał szyję niczym golf.
W kwestii kroju miałbym dwie poprawki do zasugerowania.
Pierwsza prosta – „garaż” z jakiegoś cienkiego materiału, zatrzymujący ekspres w suwaku. Gdy wieje mocno, jego końcówka lata na wietrze, hałasując tuz obok ucha. Małe zablokowanie jej kawałkiem materiału rozwiązałoby sprawę. Jaki materiał? Możliwie cienki, może mały kawałek PS lub czegoś jeszcze cieńszego.
Druga – kształt kaptura w bluzie jest dobry, ale chciałbym aby był odrobinę przedłużony. Nosząc kaptur na głowie miałem czasem uczucie, że daje pełną swobodę ruchu na boki, ale nieco ogranicza pochylenie do przodu. Gdyby jego tylną część wydłużyć o 10-15 mm takie wrażenie by zniknęło (załączam zdjęcie).
Wytrzymałość – materiał i szwy
Płaskie szwy są niewyczuwalne i żaden z nich nie puścił.
Materiał nie wykazuje żadnych oznak przecierania się czy trwałego rozciągania. Oznaki używania są na nim jednak widoczne na 2 sposoby. Pierwszy – standardowe „kłaczkowanie się” (nie wiem jak to zjawisko nazwać profesjonalnie), rzecz, której podlega większa część tkanin Polarteca i wszystkie klasyczne fleece’y. Pomimo tego materiał zachowuje swoją strukturę i właściwości.
Obejrzałem materiał w miejscach, gdzie dociskały go szelki i pas biodrowy plecaka. Wydaje mi się, że w tych miejscach jest nieznacznie zbity, różnica, jeśli jest, pozostaje na tyle niewielka, że trudno mi ją zauważyć. Materiał na ramionach, gdzie opierał się ciężar plecaka, prawie nie różni się od reszty.
Największe zmiany widać, ku mojemu zaskoczeniu, na rękawach, w zgięciach łokci po wewnętrznej stronie. Znowu – materiał zachował grubość i własności, ale włos jest w tym miejscu nieco zbity i widać, gdzie i jak zginała mi się ręka przez ostatnich 40 dni :) Zobaczysz to na drugim zdjęciu.
Z łapkami czy bez?
Prosiłem Cie o uszycie bluzy bez łapek, gdyż przewidywałem, że pod spód będę zakładał moja cieńszą bluzę kajakową, wyposażona w łapki. Prawie zawsze jednak miałem na sobie tylko „Polarną”. Czy więc byłby sens dodawać do niej łapki z Power Strecha? Moim zdaniem tak. Dla osób, które chodziłyby tylko w tej bluzie nałożonej na bieliznę, tak jak ja, byłoby to idealne rozwiązanie. Ewentualnie dać klientom wybór, tworząc 2 wersje bluzy – z łapkami i bez.
Czy zastąpi kurtkę puchową?
No cóż, dobry puch nie jest zły. Wiele razy, na biwakach i postojach, narzucałem na siebie lekką puchówkę, by się dogrzać. Gdyby zima na wschodzie Słowacji nie poczęstowała mnie mrozami w okolicy -15 st., bez puchówki mógłbym się pewnie obyć. Zabierając „Polarną” na długą wędrówkę, spodziewając się podobnych temperatur, prawdopodobnie będę brał też kurtkę puchową jako uzupełnienie.
Objętość, waga
Materiał jest cięższy niż zwykły PS i zajmuje więcej miejsca w plecaku, ale czy jest to wada? Nie odczułem tego. Po pierwsze miałem ją dużo czasu na sobie, więc nie wypychała mi plecaka. Po drugie i tak waży mniej niż zestaw 2 lub 3 lżejszych, ale chłodniejszych bluz. Na zimowy wypad uważam ją więc za bardzo dobry patent.
Na koniec napiszę rzecz oczywistą: nie da się dogodzić każdemu. Brak zamka, który dla mnie jest wręcz zaletą, innemu będzie przeszkadzać. Dla kogo więc jest ta bluza? Na pewno dla zimowych wędrowców i alpinistów (choć chciałbym wypróbować jej wygodę w ścianie, podczas zimowego wspinania; myślę, że wtedy przydałyby się łapki i nieco dłuższe rękawy), dla narciarzy (nie tylko zjazdowych, ale i miłośników biegówek oraz skialpinistów), dla osób pracujących na mrozie. Być może nawet dla zapaleńców biegających na silnym mrozie, choć tego nie miałem okazji sprawdzić. Wydaje mi się, że sensownym będzie danie klientom wyboru i opracowanie dwóch modeli: kangurki i z pełnym suwakiem, do tego z możliwością wszycia łapek z Power Strecha.
Podsumowując – bardzo fajny i uniwersalny ubiór, wcale nie tylko dla ekstremalistów. Myślę, że znajdzie wielu fanów wśród miłośników zimy. A w połączeniu z cienką bielizną i klasycznym PS pod spód oraz kurtka puchową na wierzch, będzie moim podstawowym ubiorem na zimę i w góry wysokie przez kolejne lata.
Łukasz
…rozpoznaję naszą cienką koszulkę z wełny, na koniec najwyraźniej było już ciepło :)
Łukasz dzięki wielkie za test i uwagi. Kaptur poprawię i pomyślę jak umocować końcówkę zamka, w swojej bluzie doszyję chyba łapki, wydaje mi się, że będę nosiła Polarną podobnie jak Ty- tylko na wełnę. Cieszę się, że przeszedłeś i wróciłeś bezpiecznie. Gratulacje!
PS Dodaliśmy do oferty bluzę Polarną Plus z długim zamkiem.
Dobry produkt- dobra recenzja!
pozdrawiam
Bardzo się cieszę, że bluza się sprawdziła, bo znów podjęliśmy ryzyko zastosowania materiału inaczej niż przewidział jego projektant, nikt tego tak wcześniej nie nosił (używając podniosłego języka z reklam- to była pierwsza próba w skali światowej :)). Tym razem nie sprawdziłam wcześniej na sobie, więc trochę się martwiłam.
Łukaszu, szacun za uwinięcie się z recenzją! Błyskawicznie to poszło; że przejście będzie błyskiem byłem pewien od słynnego błędu z ukazaniem się posta na blogu tydzień przed terminem! ;-)
Podoba mi się Twój pomysł z porównaniem Polarnej do swetra/kurtki puchowej; mam nadzieje na dalsze uwagi w tym temacie, z czasem użytkowania ;-)
Wydaje mi się, że ważne dla oceny termiki jest waga Twojego plecaka w czasie przejścia, możesz oszacować, proszę? Jak już jesteśmy przy plecaku, Twój Golite nie miał żadnego stelaża odsuwającego go od pleców, czy tak? Jak sobie z tym radziła Polarna?
Jak skarpety z tegoż materiału? Chciałbym się do nich przymierzyć w zastępstwie botków puchowych? Co ty na to?
Kasiu, czekam na następne projekty z tego materiału, przewiduję wysyp.. Dla mnie za ciepły, może kiedyś ;-) Ale mój tato jest w takim wieku, że dopadło go zapalenie prostaty.. Przydało by mu się coś ciepłego, jak już będzie mógł wrócić na rower ;-)
Radku, można z tego zrobić wszystkie produkty z Powerstretch, trzeba tylko poprzerabiać formy. Robiliśmy już legginsy- dla żeglarzy. Sprawdzają się.
Hej Radek!
Plecak ważył 12-16 kg, zależnie od ilości jedzenia jaką w danej chwili miałem. Brak stelaża i miękki pas biodrowy były jednak męczące, ciężar opierał się na ramionach dużo bardziej niżbym chciał. Nie był to jednak problem, materiał pod paskami plecaka prawie nie zmienił struktury, co nieźle świadczy o jego odporności mechanicznej. Oczywiście będę używać jej dalej, mam nadzieję, że kolejne wyjazdy potwierdzą tę opinię.
Skarpety jeszcze doczekają się recenzji, na razie napiszę Ci tylko, że do chodzenia nadają się, ale tylko w ujemnych temperaturach – są bardzo ciepłe. To produkt zimowo-wyprawowy, są grubsze i cieplejsze niż wełniane skarpety Bridgedale, model Summit (najcieplejszy tej firmy), które mam od dawna. Materiał nie jest jednak tak odporny na zgniatanie jak wełna. Pozostał ciepły i wygodny, choć na pietach jest wyraźnie zbity. Czy zastąpią botki puchowe? Nie wiem, nigdy nie miałem botków puchowych :D . Wydaje mi się, że mogą. W dodatku, w odróżnieniu od puchowych, w tych możesz i chodzić, i spać.
Nie, no super :) Pojedyncza warstwa a taka ciepła i wiatroodporna. Jeżdżę na rowerze w zimie i… no cóż, czasem bywa zimno od wiatru. Dlatego całą zimę jeżdżę w cienkim polarku i kurtce goretexowej. Wiatrówka nie daje rady w zimie, trochę przewiewa, co przy -10 i 30 km/h powoduje, że robi się bardzo zimno, dlatego muszę ubierać membranę. Wentylację reguluję zamkami wielkich kieszeni. Niestety, plecy się robią mokre. Myślę, że taka Polarna + wiatrówka mogłaby być lepszym rozwiązaniem również ze względu na ten fajny kaptur (uszczelnienie okolic szyi i uszu w zimie na rowerze to też niebagatelna sprawa).
Podziw dla KWARKA, że udało się uniknąć listwy pod zamkiem. Skoro tak, to może uda się uniknąć też garażu na ten hałasujący uchwyt zamka. Rozwiązanie wydaje się proste: zamiast zamka automatycznego wstawić zamek z główką półautomatyczną (http://www.ykk.pl/index.php?page=product&id=21). Główka półautomatyczna charakteryzuje się tym, że uchwyt nie lata luźno, tylko jest przyciśnięty sprężynującą blaszką. Mam taki zamek w swoich spodniach wojskowych. Spodnie te są idealne na wojnę: można skradać się bezszelestnie, nawet rozporek nie wydaje żadnego dźwięku ;)
Dzięki za podpowiedź w kwestii zamka, popatrzę. Co do membran- moja przewiewa bardziej niż nieprzemakalny płaszcz i zdarzało mi się już chodzić w płaszczu – bo wiatr. Zastanawiam się właśnie nad wiatrówką, bo ja pewnie marznę bardziej niż Łukasz i bo pewnie pójdę wyżej. Generalnie walczę z wagą plecaka i kusi mnie wyrzucenie każdego grama.
PS- a propos zamka… wyrzuciłam tą tłukącą się końcówkę. wkładam malutki miękki uchwyt- to tak na fali wyrzucania :) Zobaczymy jak działa.
No to widzę, że mamy podobnie: zastanawiamy się nie co brać na wyjazd, tylko czego możnaby tu NIE BRAĆ ;) Z mniej oczywistych rzeczy, które zdecydowałem się nie brać to: wywaliłem klapę od plecaka, kosmetyczkę (kosmetyki lądują w worku strunowym Aloksak), nie biorę pasty do zębów tylko koncentrat Ajona, nie biorę portfela a kasę i dokumenty (wraz z lekami) zamykam w kolejnym woreczku strunowym, nie biorę kijków trekkingowych a jeżeli już to Fizan Compact (2x160g). Nie biorę spodni przeciwdeszczowych tylko jedne, szybkoschnące softshellowe. Nie biorę noża tylko tnę łyżką. Nie biorę śledzi do namiotu, bo można użyć kijów z lasu a w wyższych partiach, w śniegu, zakotwiczyć namiot czekanem, kijami trekkingowymi, zakopanymi siatkami na zakupy wypełnionymi śniegiem itp. Zamieniłem ciężką kurtkę membranową (500g) na wiatrówkę (120g) i leciutką membranę (280g). Czekan (500g) na taki w całości z aluminium (250g). I czasem okazuje się, że plecak robi się na tyle lekki (12 kg), że mogę nie brać pasa biodrowego.
Jestem w tej kwestii bardzo radykalna, nigdy nie miałam kosmetyczki- kosmetyki lądują w pudełkach po filmie (krem, dezodorant), a potem w kieszeni plecaka luzem. Wszystkie spodnie Kwarka (też legginsy) mają wewnątrz kieszonkę na dokumenty- wielkości karty czy dowodu- tam wszystko noszę. Kasy zwykle nie mam, to wiele upraszcza :). Kije mam w rękach więc ich ciężaru nie liczę (Leki lat 17, 600 g)- są niezbędne bo służą też jako stelaż do namiotu- inne, lżejsze łamie wichura. Spodnie przeciwdeszczowe biorę – bo nie lubię jak mi zamarzają te bliżej ciała- mięczak jestem -mam leciutkie z gore, nie mają ani jednego zamka- nawet rozporka, nie da się ich włożyć przez buty. Nożyk za 1,5 zł waży 13 g- biorę, przydaje mi się nie tylko do jedzenia. Szpilki do namiotu biorę (aluminiowe)jest ich 6- namiot stawiany na kijkach wymaga dobrego mocowania, nie wszędzie jest śnieg (tam gdzie jest oczywiście nie działają szpilki więc jak wyżej). To tylko jedna powłoka- sam dach (800g), ale może oszczędzę i wezmę sam worek biwakowy to 650g. Mam lekką kurtkę z neoshellu. ok 350g. Czekan w części aluminiowy, ale długi 400 g, pas biodrowy jest moim głównym systemem nośnym, prędzej bym zrezygnowała z szelek :) Kombinuję teraz z lżejszym plecakiem, bo do tego wszystkiego dochodzą jeszcze raki (chyba wezmę jednak stalowe bo aluminiowe nie dają się wbić w twardy lód) i rakiety. Najcięższe i nie do uniknięcia będzie jedzenie. Zapas na 5-6 dni plus gaz to ok 4 kg.
Z wielką chęcią przeczytam Wasz wspólny wpis na blogu, czego nie brać w góry ;-) Właściwie to taki wpis można popełniać przed każdym wyjazdem, albo po nim, i ciągle coś poprawiać ;-) Tym chętniej przeczytam
ja teraz kombinuję jak tu usunąć z żelaznego zestawu jeszcze co najmniej 600 g, bo chciałabym bardzo zabrać statyw. Wiem, że to się wydaje głupie, ale w analogowym aparacie nie da się zmienić ISO, można tylko wydłużać czas. Drodzy koledzy, może jeszcze jakieś pomysły? Wzmianka Mateusza o niezabieraniu pasa biodrowego skłoniła mnie wczoraj do rozebrania plecaka na części. Wydaje mi się, że chyba uda mi się wykorzystać jego pas biodrowy do umocowanie wodoszczelnego worka- zamiast plecaka. Oszczędziłabym prawie 2 kg, bo worki są leciutkie, ale pozbawiłabym się wszystkich kieszeni…
Pani Katarzyno, niech pani nie eksperymentuje z plecakiem właśnie teraz, tuż przed wyjazdem, bo co będzie, jak taki zestaw z worka i pasa się nie sprawdzi? Z pomysłów na odchudzenie to można jeszcze zaryzykować podmianę tyłu w rakach (przód stal, a łącznik i tył z alu, jak to robił jeden taki co szedł na Broad Peak). Mogę też pożyczyć swój czekan Camp Corsa. 60 cm, cały z alu (grot też), razem z pętlą waży 275g, bez pętli 250g. Te Pani kije 600g naprawdę bym zmienił na Fizan Compact (320g, też mogę pożyczyć), wichura ich nie złamie, kobieta, nawet zimą, raczej też nie;) Te wymiany dadzą właśnie ok. 600 g oszczędności. A tak w ogóle to pomysł z workiem wodoszczelnym nowy nie jest: http://vick-gear.blogspot.com/2009/05/nevis-10-suchy-lekki-plecak.html.
sprawdzę dokładnie przed wyjazdem. Pomysł na plecak wodoszczelny nie jest oczywiście nowy, przez kilkanaście lat mieliśmy je w ofercie Kwarka, nadal są jeszcze 80 litrowe wory, z tym, że to były plecaki do łażenie ze sprzętem kajakowym, kanioningowym- na krótki dystans i ich pasy biodrowe są cienkie, a mój w starym plecaku – wyjątkowo wygodny. Ja sama chodziłam dużo z 45-cio litrowymi. Brałam je na krótsze trekkingi i na ferraty, jeździłam z nimi na nartach. Niestety już się zużyły – (mają dziury), teraz są moimi plecakami podróżnymi- pasują jako bagaż podręczny w samolocie.
Najciekawsza historia dotycząca tych plecaków, to kiedy weszliśmy z moją Mamą w kanion gdzie trzeba było kawałek przepłynąć, a Mama nie umie. Napompowałam wtedy dwa plecaki i ją przewiozłam. Nie było obejścia i nie można było wrócić, kawałek pokonaliśmy już z liną. W opisie miało być sucho…
kijki- wichura łamała nam kijki służące jako stelaż namiotu. To naprawdę duże siły. Ten namiot jest dość wysoki, a kije trzeba maksymalnie rozkręcić- brakuje długości. Tylko te stare to wytrzymują. Dzięki za pożyczenie, ale przez miesiąc pewnie bym je jednak zniszczyła. Bałabym się, że zniszczę w każdym razie. Waga kijków mi nie przeszkadza. Wspieram się na nich, nie niosę.
Bardziej kuszący jest lekki czekan, mam dłuższy chyba 74 wygodnie się nim podpieram i do tego mi zwykle służy. Jestem wysoka, a śnieg często kopny niezwiązany. Czasem z kolei twardy lód i nie wiem czy aluminium się wbije? Lekkim się nie zamachnę.
Zamiana części raków na aluminiowe- raczej nie. Ten człowiek już niestety nie żyje, raki mu się wtedy rozpadły. Wolę nieść te 100 g więcej. W aluminiowych sama kiedyś spadłam na lodowcu Monte Perdido. Nie będę eksperymentować :)
Dzięki!
Jeżeli by to wystarczyło to można kupić lub zrobić samemu statyw z kija trekkingowego. Tylko wtedy będzie to monopod, nie tripod: http://www.dzikie.net/index.php?art=monopod&full=true&cpage=1
Skoro kijom brakuje długości w takim namiocie to rzeczywiście moje odpadają bo są nie za długie. Czekan 60 cm mi wystarcza, ale ponieważ alu to jest to sprzęt raczej awaryjny. Wbija się, ale trzeba większej siły. Podobnie chyba raki alu, raczej nie do twardego lodu. Czyli więc nie pomogłem za wiele z tymi pomysłami. Co do odchudzania plecaka to kusi mnie bardzo, aby odciąć od pleców cały wór i zastąpić go lekkim wodoszczelnym. Więc zostałby wygodny system nośny z lekkim workiem przyczepianym jakimiś trokami. Radykalnie, ale pewnie z kilogram lżej.
Myślałam o tym, ale szelki w wodoszczelnych mamy bardzo wygodne, więc może wystarczy tylko ten lepszy pas. worek 60 l ze swoimi pasami waży 0,7 kg a plecak aż 2,7!
Kasiu, masz dwa kije i czekan, Twój niezawodny Pan Złota Rączka powinien być w stanie wyprodukować odpowiedni łącznik, dzięki któremu powstanie z tego trójnogi statyw, rozkładany naturalnie. Powinnaś być w stanie tanio nabyć głowicę na kij, na której można montować aparat, najlepiej, żeby przy tym kija nie zniszczyć… Taki Adam Słodowy na podorędziu to najprawdziwszy skarb, to niedoceniani ludzie, bo przecież dziś łatwiej jest wszystko kupić chińskie… Cóż, ja doceniam, Mateusz też ;-)
Nie rezygnuj proszę ze sprawdzonego plecaka na ten wyjazd, szkoda ryzykować…
wiem… myślałam o tym, ale trudno znaleźć takie części, mamy dopiero główkę ze śrubką :) Może na następny wyjazd.
Głowica na kij to chyba niezły pomysł, tylko nie wiem czy to utrzyma mój aparat, to duża lustrzanka z ciężkim obiektywem. Malutkie statywy się pod nią łamią. A to na kijku chyba samo nie stoi, trzeba by trzymać więc przy dłuższych naświetleniach pewnie się zachwieje. Najlepszy statyw to by chyba był z plecaka, potrzebny by był wężyk, żeby przy zwalnianiu migawki nie drgnął mi aparat, albo może z samowyzwalaczem… Myśl dalej proszę :)
a 2 kg nie odpuszczę jeśli nie spróbuję! Stary plecak jest w stanie agonalnym rwie mi już nie tylko len, nadgryzł nawet kurtkę puchową, która miałam na sobie pod plecakiem tylko przez godzinę. Uprałam go wczoraj z nadzieją, że straci na wadze, nawet nie sadziłam, że plecaki się tak łatwo piorą w pralce.
W takim razie chętnie doradzimy jaki kupić nowy plecak, ale na Boga, nie na 5 dni przed wyjazdem! Trzeba przecież jeszcze wyprodukować i wysłać mi Chruścika ;) (taki żarcik na podniesienie ciśnienia ;)
Chruścik prawie gotowy. Mogłam się tylko pomylić w formie, zrobiłam sobie drugą na swój rozmiar, żeby mieć pewność i po odszyciu (z innego materiału) wyszła mi nieco za duża… (ale piszę to tylko na podniesienie ciśnienia :))