Długie naświetlanie rekompensuje mi niską czułość filmu lub starej matrycy i taki był początkowo powód zgłębiania tego tematu. Przy bliższym poznaniu okazało się jednak, że ta zabawa daje mi znacznie więcej możliwości.
Po pierwsze rozmywa ruch. Najbardziej lubię kiedy ruszają się tylko niektóre obiekty. Cienkie gałęzie drzew,
ludzie…
Typowym zastosowaniem długich czasów jest rozmycie płynącej wody, wykorzystywane tak często, że naprawdę trudno mi się już tym zainteresować. Mętny strumyczek stał się (może trochę przesadzam) czymś w rodzaju współczesnego jelenia na rykowisku. Dzięki technice nie trzeba nawet czekać do zachodu słońca …żeby wyszedł. Wystarczy założyć szary filtr (jeszcze nie kupiłam :)).
Płynąca woda kusi więc co jakiś czas próbuję…
W Saragossie, oświetlona ulicznymi światłami rzeka rozmazała mi się do tafli lodu.
Fala na moim jeziorze pięknie odrealniła pomost.
Matowa woda w pirenejskiej rzeczce różni się trochę od lodu,
a drobny deszcz przy długich czasach dał miękki malarski efekt
Jeśli nic się interesująco nie rusza, można sobie pomachać aparatem:
lub bawić się w fotografowanie z samochodu. Przy około sekundowych czasach naświetlania można wyprodukować takie rysunki:
Ustawienie długich naświetleń jest równie łatwe jak małej przysłony. Funkcja Tv pozwala wybrać odpowiedni czas, a aparat sam dobierze inne parametry. To niewiele bardziej skomplikowane niż cykanie przy pomocy programów tematycznych (a jeśli to nie na kliszy- można ustawić odpowiednie ISO i zapisać w formacie RAW).
Jeśli nie jest bardzo ciemno (lub czułość jest wysoka) przysłona może być duża i każdy świecący punkt stanie się piękną gwiazdką.
Oba moje aparaty Canon EOS 500N i Canon EOS 400D pozwalają ustawić czas do 30 s. Przy tak długim naświetlaniu znikają idący z normalną prędkością ludzie, więc żeby ich zarejestrować trzeba poprosić żeby troszkę zwolnili.
Troszkę mi szkoda, że przy okazji mocno deformują się chmury. Boję się, że to charakterystyczne rozmycie zacznie mnie denerwować podobnie jak mętne strumyki. Można je oczywiście twórczo wykorzystać, ale nie można niestety wyłączyć … Chyba żeby poczekać aż przestanie wiać :)
Długie czasy pozwalają też na precyzyjne doświetlenie planu latarką. Aparat nie rejestruje jej ruchu, wszystko co namalowaliśmy objawi się jednocześnie.
Fajnie się z tym eksperymentuje, ale trudno uniknąć miejscowych prześwietleń. Lepiej lekko niedoświetlić, wygodniej też fotografować w RAW ach. Łatwiej wtedy uratować ewentualne wypalone miejsca.
Klisza jest bardziej tolerancyjna, ale i tak nie wszystko się uda. Długość świecenia i jasność latarki są niemierzalne więc nawet w cyfrowym zdjęciu kryje się niespodzianka właściwa dotąd tylko analogom – wyjdzie … nie wyjdzie …?
Początkowo nie radziłam sobie z autofocusem. W ciemności nie współpracował, a moje manualne ustawienia wypadały kiepsko. Teraz fotografując pejzaże w górach wyłączam AF i ustawiam ostrość obiektywu na nieskończoność. Czasem daje się ją też ustawić na inny jaśniejszy punkt w tej samej odległości, ale ocena takich rzeczy w ciemności jest trudna i zawodna.
Jeśli zależy mi na ostrości pierwszego planu oszukuję AF latarką. Świecę w wybrany punkt i po ustawieniu ostrości gaszę. Czasem troszkę koryguję ekspozycję, lub już po fakcie powtarzam zbyt ciemną klatkę.
Generalnie to niezła zabawa, trzeba się tylko odpowiednio ubrać. Nocne fotografowanie trwa długo. Nie potrafię się powstrzymać przed siadaniem i kładzeniem się na mokrej ziemi czy śniegu, więc moje stawy (już nie pierwszej młodości) ratują niezawodne powerstretchowe legginsy wkładane pod dowolne spodnie (zaraz mokre) i cienkie powerstretchowe rękawiczki. Nocą jest zimno.
Do wszystkich manipulacji z czasem (oprócz poruszania aparatem i fotografowania z samochodu) potrzebny jest statyw. W domu mam zwykły- składankę z jakiś luźnych części z połamanych tanich statywów. W górach -cudowny trójnożek do mocowania na kijach i czekanie (pokazany w relacji z Ayous)- oba są autorstwa naszego Kajetana. Jeszcze raz wielkie dzięki!
PS: Kupiłam starego Canona 5D. W długich naświetleniach jest wprost genialny, efekt jest porównywalny z kliszą, z tym że łatwiej go uzyskać.
PS 2: Udało mi się opanować światło gwiazd. Troszkę zdjęć pojawiło się w listopadowej relacji (Listopad 14), o tym jak to sprawnie przeprowadzić napiszę kiedyś przy okazji.
PS 3: Kupiłam szary filtr ND 1000. Przykładowe zdjęcia z nad morza są tu , a osobista opowieść o norweskich górach- na mojej stronie
Fabryka Rysunków, toż to prawdziwe obrazy, piękne :)
dzięki. Ta seria budzi we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony to ciekawe, że da się robić takie zdjęcia. To nawet nie jest bardzo trudne, trzeba tylko zgrać prędkość poruszania się i naświetlania, z drugiej strony takie obrazki można też szybko narysować, choćby zwykłymi kredkami. Myślałam o tym i nadal nie jestem pewna czy to argument przeciwko, czy na korzyść fotografii :)