Po nierównej nocnej walce z wichurą zmordowani i niewyspani postanowiliśmy poddać się i zwinąć namiot. Padało, ale co tam. Mieliśmy dość.
Zanim się spakowaliśmy huragan odgryzł się nam się jeszcze raz. Nasz namiot nie ma sypialni tylko lekką moskitierę (zintegrowaną z podłogą), której zresztą zwykle nie bierzemy- sypiamy na ziemi. Tym razem wzieliśmy ze względu na komary, kleszcze i podmokły grunt. Wichura hulała wewnątrz na całego. Bladym świtem spod niedopiętej moskitiery wyssało płaszcz przeciwdeszczowy Jose. Moja wina, to ja zostawiłam pięciocentymetrową szczelinę i to ja w związku z tym wyskoczyłam w skarpetach na deszcz. Dogoniłam, odzyskałam, a chwilkę potem, kiedy się pakowaliśmy znów pobiegłam za toczonym przez wiatr (po płaskim!) plecakiem… Płaskie niestety nie było nieskończone, dalej wezbrana rzeka… Chwilka grozy, połapaliśmy plecaki, zdusiliśmy płachtę namiotu, ogarnęliśmy się i zamiast brnąć ambitnie na ośnieżony i wygłaskiwany przez wiatr szczyt zdecydowaliśmy się podejść doliną.
Było pięknie. Naprawdę. Chyba znacznie ciekawiej niż wśród pokruszonych głazowisk na górze. Na skrzyżowaniu dolin Langglupdalen i Rondvassdalen (bo nie można tego w żaden sposób nazwać przełęczą) minęliśmy dwie bardzo spieczone dziewczyny z ogromnymi plecakami. Nocowały w pięknym biwakowym miejscu nad jeziorem. Popularny latem szlak skończył się na przystani (w sezonie dalej płynie się statkiem), a my wdrapaliśmy się na zaśnieżone zbocze trawersując urwisty brzeg Rondvatnet. Położone na drugim końcu wąskiego jak fiord jeziora schronisko Rondvassbu było zamknięte. Droga pusta, parking bezludny. W letniskowej miejscowości Mysuseter złapaliśmy stopa, a niedługo potem w Ota autobus do Lom. Wcześniej drugiego stopa od razu w Jotunheimen (tylko spytałam o autobus :)), ale z braku gazu i mapy nie mogliśmy niestety skorzystać. Bardzo nam był potrzebny outdoorowy sklep. Pewnie jest jakiś w Ota, ale było już na to za późno. Znaleźliśmy tylko czynny supermarket (Rema 1000 niedaleko stacji po drugiej stronie torów).
To tyle jeśli chodzi o Rondane. Piękne góry prawda? Bardzo szkoda mi było z nich schodzić…
Hi, looking forward to see you. Google translate are quite funny but I got the essential in the txt. Your pictures are fantastic and I hope the hiking walks I picked for you will give you great adventures:):)
See yeah
K
all was great, Utladalen even nicer in the summer, your paths the best in Jotunheimen (as you said :)). Thank you very much Kris!
Na początku sierpnia miałem w planach pokonanie trasy: Rondvassbu, Rondeslottet i powrót do wymienionego już schroniska przez Rondvassdalen. Na planach się niestety skończyło, dotarłem do Rondeslottet i stamtąd grzecznie wróciłem do schroniska :)
Na załączonym filmie pogoda już się trochę poprawiła: https://www.youtube.com/watch?v=3qbXKgrQhvY&feature=autoshare
Pod koniec sierpnia jadę zobaczyć jak to w Jotunheimen wygląda. W planach prosta trasa od Gjendesheim do Fondsbu. Może pogoda będzie bardziej łaskawa.
Pozdrawiam.
Bywa :). Ja miałam bardzo dużo szczęścia i przez ponad miesiąc łażenia po Norwegii tylko kilka razy dopadła mnie taka pogoda. W Jotunheimen też.
Jeśli chodzi o trasę wzdłuż jeziora Gjende -grań Bessegen nie jest bardzo prosta. Widziałam tam ludzi schodzących na tyłkach. Poza tym fragmentem nie było żadnych trudności. Kawałek od Fonsbu do początku jeziora Gjende był niesamowicie zatłoczony. Niewiele widziałam, bo była mgła, ale na mapie było inne obejście- nieznakowane, być może warto by je odszukać i ominąć ten tłok.
życzę pięknej pogody!
Dobry wieczór!
Nie wiem czy znajdzie się wśród czytelników bloga kilka osób które mnie poprą.
Ale jako stały czytelnik oraz fan Twoich zdjęć Kasiu miałbym prośbę dotyczącą informacji o zdjęciach taką jak czas naświetlania, ISO, przesłona itp. Jeśli można chociaż niektórych. Też posiadam lustrzankę ale rzadko fotografuję a takie informacje do nauki są zawsze cenne a poza tym czysta ciekawość. – to piszę jako fotograf amator.
Natomiast jako spacerowicz amator z plecakiem chciałbym jeszcze wśród opisów poszczególnych wycieczek dostać więcej informacji od strony technicznej. Kiedyś tego mam wrażenie było więcej, są to informacje typu: waga plecaka, zabrany sprzęt, jaki namiot, firmy sprzętu, w jakie ubrania został wyposażony plecak i sama Kasia, co było bardzo przydatne z tych rzeczy a co ciut zbędne. Ciekawostki tego typu jak i pewne rozwiązania techniczne są pomocne ale i interesujące :)
Dzień dobry!
Mateuszu, nie wiedziałam, że to Was interesuje. Ja zwykle się bardzo boję, że nudzę, więc staram się nie powtarzać.
w takim razie napiszę o zawartości plecaka, ale to się bardzo mało zmienia. Co roku mam podobne lub te same rzeczy z małymi sezonowymi modyfikacjami (plus czasem coś do testów).
z danymi dotyczącymi zdjęć też postaram się czasem powalczyć. To teraz łatwiejsze, bo aparat zapisuje ustawienia. Wcześniej, kiedy fotografowałam wyłącznie na filmie, mogłam to co najwyżej podać z głowy. W skrócie- zdjęcia krajobrazowe zwykle robię na przesłonie 11 lub 13, bo mój obiektyw przy wyższych ustawieniach już mi trochę rozmywa obraz (dyfrakcja). 16 jest tak na granicy. Czasy wychodzą od 1/125 do 1/30 jeśli jest dłuższy muszę otworzyć przesłonę bardziej, bo nie mam pewności, że uda mi się utrzymać aparat bez drgań, chociaż udało mi się kilka zdjęć z ręki na 1/15 sekundy (przy szerokokątnym obiektywie). Jeśli się da wolę wyciągnąć statyw i móc zostawić dużą przesłonę, chociaż niektóre eksperymenty z małą wyszły fajnie. Filmy mam zwykle ISO 200. Ostatnio używam Superii. Wszystkie moje obiektywy tworzą gwiazdki z punktowych źródeł świateł już na przesłonie 8 (na większych większe:)) i bez specjalnych zabiegów dają ładny, spokojny bokeh (ładniejszy na niższych przysłonach).
Jeśli masz jakieś konkretne pytania, pisz, ja naprawdę nie wiem co jest dla Was ciekawe. Wiecie o mnie o wiele więcej niż ja o Was :)