To tak na marginesie, nie robiłam tych zdjęć specjalnie, podobnie jak i wszystkich innych. Nie jestem zawodowym górskim fotografem, który godzinami wyczekuje na jakieś konkretne ujęcie, brzydzi się zachodami słońca… i stara się być oryginalny. Fotografuję to co mnie zachwyca. Dla przyjemności. Po drodze, po prostu idąc. Być może wiele miejsc, które widziałam wyglądałoby lepiej o innej porze dnia czy roku… ja byłam tam tylko przez chwilę i jeśli była zachwycająca, pozwoliłam jej utrwalić się na kliszy.
To widok zrobiony zimą. Byliśmy spóźnieni, z trudem udało nam się wdrapać na oblodzoną przełęcz. Bardzo wiało. Widoki zmieniały się z minuty na minutę. Powinniśmy zapomnieć o nich i lecieć. Poczekaliśmy kilkanaście minut, niemal do zmroku. Ponad godzinne (jak sądziliśmy) zejście do schroniska Etang Araing nie było łatwe. Dolinę zakryła chmura, zbocze okazało się miejscami zalodzone i strome. Rakiety ślizgały się, musieliśmy zakładać raki…Nie dotarliśmy do schroniska na noc. Na szlaku, z którego cudem nie zeszliśmy, trafiła nam się cabana. Zupełnie niespodziewanie, w ciemności trafiliśmy wprost na kamienną ścianę i drzwi. Troszkę żałowaliśmy, schronisko Etang Araing, jest klubowe, ma przyzwoitą zimową salę, materace i koce… tylko, że było za daleko. Spaliśmy na gołych deskach na strychu. Nocą załamała się pogoda. Spadło kilkadziesiąt centymetrów świeżego puchu i nadal padało. W gęstej mgle z trudem znaleźliśmy dalszą drogę idąc po omacku wzdłuż, jak przypuszczaliśmy biegnących do schroniska słupów. W malutkiej zimowej salce leżały trzy koce na krzyż i nawet nie było radia. Ktoś zostawił informację nocleg 6 Euro… nie żałowaliśmy, że zamiast wątpliwego komfortu wybraliśmy wieczorne widoki.
To jakieś 15 minut później, widok w przeciwnym kierunku.
A to już jesień. Październik, też w Pirenejach. Chmury wlazły na szczyty po południu, a nocą zniknęły pozostawiając po sobie tylko odrobinę mgły.
A to Korsyka, spaliśmy wysoko w górach, pod chmurką. Przez cały długi, lipcowy wieczór obserwowaliśmy fascynujące widowisko z udziałem chmur, gór i morza. Było zimno, a rano pokryła nas rosa… ale nikt chyba nie żałował, że nie poszliśmy dalej w dół do schroniska.
I koniec lata, wrzesień w Andorze. Słońce było tak nisko, że na chwilę, zaledwie kilka minut oświetliło wysoką chmurę od spodu. Spaliśmy w bezobsługowym schronisku la Illa, ( 2200 m npm) Nie zdążyliśmy wybiec, zdjęcia zrobiliśmy przez otwarte okno. Chwilę później pożar w chmurach zgasł i wszystko zrobiło się całkiem szare.
Zachody słońca to jeden z powodów, dla których lubię spać w górach. Najpiękniejsze są chyba wtedy, kiedy słońce zachodzi w chmurach… chociaż, żeby je zobaczyć trzeba być w górach w nie całkiem dobrą pogodę.