własna miarka

Odpowiadam na komentarz wpisem, bo tu znacznie więcej przestrzeni. Radek wspomniał, że mu brakuje tekstów o życiu. Takie rzeczy piszę oszczędnie. Chyba najbardziej z tego powodu, że nie chcę tworzyć wzorów postępowania, szablonów. Wiem, że czasem chciałoby się coś powtórzyć, znaleźć rozwiązanie na jakimś przykładzie, cudzym odkryciu czy błędzie, ale im dłużej żyję, im więcej wiem, tym bardziej jestem przekonana, że „dobre przykłady”, reguły, zasady, porady… też są pułapką. Zwłaszcza internetowe, nieweryfikowalne, łatwo dostępne. Nikt nie jest nieomylny. Wręcz przeciwnie wszyscy się nieustannie mylimy i w tej mozaice pomyłek, powrotów, odwrotów, zamętu odnajdujemy swoje małe olśnienia. Gdyby nie błądzenie nigdy by ich przecież nie było. W zamian wyrosłoby ryzyko koleiny prowadzącej do jednego, wtedy już katastrofalnego błędu. Wątpienie, poszukiwanie, podważanie, ocenianie każdej sytuacji od nowa, od podstaw idealnie chronią przed taką wpadką i w zasadzie nie wymagają talentu czy jakichkolwiek zdolności.

Jasne, że są uniwersalne zasady, że żyjąc zgodnie z nimi nie powodujemy wokół siebie szkód i zwykle jesteśmy z tego powodu szczęśliwi. Ale o nich napisano już bardzo dawno i nic się od tego czasu nie zmieniło. Nie zabijaj, nie kradnij, nie oszukuj… Nie trać na to czasu, bo życie jest bardzo krótkie. Warto je wykorzystać na coś co nas i innych uszczęśliwi. Na dobro, na piękno. Żyjemy w cudownych czasach. Od pokoleń nie było wojny. Nie trapią nas klęski żywiołowe, mamy zdrowe zęby, jesteśmy wolni, wykształceni, większość z nas ma gdzie mieszkać i co jeść. W skali świata, patrząc na tysiące lat funkcjonowania ludzkości, nawet na inne (nieeuropejskie) kraje to ewenement. A tylu z nas ociera się o depresję. Tyle w nas niepewności i żalu. Można za to winić wiele rzeczy, ja podejrzewam (przeczący prawom fizyki) katastrofalny wzrost uporządkowania. Media, politycy, sprzedawcy wszelakiej maści wmawiają nam co powinniśmy mieć czy chcieć mieć, oceniają nas i ustawiają grupami, najchętniej w zgrabnych ogonkach. Wytyczają (nie nasze) cele i przy okazji (nie wnikam, specjalnie -czy nie) wpychają w nawyk nieustannego sprawdzania- czy mam wszystko (co inni, co nowoczesne, co polecane…)? Czy osiągnąłem to, co powinienem? Dostałem, co mi się należało? Unifikują nas.

Natura wcale się tym nie zajmowała. Popatrzcie na zwierzęta czy kwiaty (albo na lilie polne, jeśli pamiętacie ten cytat). Każde jest sobą i tylko sobą. W górach, wtedy kiedy wędruję, mam tę całą cywilizacyjną hierarchię, te standardy gdzieś. Poza obszarem zainteresowania, za plecami. Oceniam wszystko własną miarką. Polegam na sobie, na zdrowym rozsądku, rozumie. Idę własną ścieżką, albo bez ścieżki. Niczego nie muszę udowadniać, niczego osiągać, z nikim się nie porównuję i chyba dlatego jestem zwyczajnie szczęśliwa.

Radku, nie wiem czy Ci o to chodziło, ale to jedyny przykład jaki mogę podać. Wiem jak być szczęśliwym człowiekiem okresowo. Niewiele, ale też pomaga.

To nic nowego, ludzie zawsze lubili struktury, układy. Lubili ustalone na zawsze opinie- zwalniały od odpowiedzialności i od myślenia. Usprawiedliwiały. „Jedyną osobą, która zachowuje się rozsądnie, jest mój krawiec- za każdym razem bierze miarę od nowa…” napisał dawno temu George Bernard Show. No i to też się bardzo nie zmieniło :)

PS: zdjęcia z Korsyki 3 lata temu, analogowe. Trochę nie na temat, ale Radek mi o nich przypomniał.

Share

2 komentarze do “własna miarka”

  1. Radek tak rzadko ostatnio komentuje, ale jak już zostawi wpis to zawsze dający do myślenia.
    Lubię przysuchiwać się waszym dyskusjom, prawie tak samo jak podziwiać twoje zdjęcia ;)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Translate »