Zimą każda woda bardzo mnie cieszy.
Nie trzeba topić śniegu, żeby się napić.
Przyjemnie jest „łapać” odbicia rozświetlonych gór. Nawet w malutkich, już na wpół zamarzniętych kałużach.
Piękny jest szybko zamarznięty jeszcze wciąż idealnie przezroczysty lód.
I miejsca gdzie na lodzie wciąż jeszcze tętni życie.
Grudzień, był pod tym względem bardzo łaskawy. Chociaż duże jeziora były już zamarznięte wciąż jeszcze zostało sporo niezamarzniętych oczek wodnych na małych stawach i strumykach. Przyjemnie było się im przyglądać.
Odblaski w wodzie zawsze wydają się żywe, całkowicie zamarznięte jeziora, zwłaszcza, kiedy już zasypie je śnieg są smutne. Troszkę rozczarowują :)
Wszystkie zdjęcia pochodzą z ostatniego, grudniowego wyjazdu. A teraz znikam. Jadę na narty, postaram się przywieźć choć trochę styczniowych górskich zdjęć.