Znikam na parę dni. W związku z roboczym spotkaniem w Mediolanie (nieuniknionym przed zbliżającymi się targami) postanowiliśmy z naszym włoskim współpracownikiem wyskoczyć i przetestować niektóre modele w górach. Umawiając się nie do końca wiedzieliśmy jaka będzie pogoda i ile zastaniemy śniegu. Spadło sporo, przez chwilę zastanawialiśmy się czy nie byłoby lepiej pojechać w Apenniny, ale ostatecznie chyba zdecydujemy się na Alpy.
Intryguje mnie niedokończony we wrześniu tego roku odcinek Sentiero Orobie 101- przecinające dzikie zakątki Valtellina. To ciekawe, dzikie i puste miejsce.
Ścieżka idzie wzdłuż grani przecinając kolejne przełęcze. Nie wchodzi na żaden szczyt, ale ponieważ doliny są strome, nie wiem czy uda się ją zimą przejść.
Teraz leży tam ok 1,5 metra śniegu.
Wybrałam ten szlak, bo jest na nim mnóstwo biwaków. Niektóre to odbudowane wojenne szałasy- jak Bivacco Pedrinelli (na zdjęciu). Latem miałyśmy przyjemność poznać starszego już pana, który kiedyś ten biwak budował- to ładne i zadbane wnętrze, sprawnie działające okna i drzwi, jest kilka wełnianych koców.
Inne to używane latem przez pasterzy kamienne chałupy. Są w bardzo różnym stanie- ten Bivacco Cigola był we wrześniu okropnie brudny. Wtedy minęłyśmy go i rozbiłyśmy dalej namiot, teraz chyba by mi już ten bród mniej przeszkadzał…
Nie sądzę, żebyśmy bardzo wybrzydzali zimą.
wracam za tydzień, trzymajcie kciuki :)
cd opisu zaczyna się tutaj
Wspaniałe zdjęcia, wspaniałe góry!
Dzięki, góry naprawdę wspaniałe. Właśnie wróciłam. Trochę dostałam w kość bo to najzimniejsze dni w roku ( podobno). Jak tylko wywołam zdjęcia opiszę jak Valtellina wyglądała zimą. Też super :)
Dobrze, że wróciłaś cała. Czekamy z niecierpliwością na relację :)
ja też się cieszę, że cała :)Styczeń okazał się znacznie trudniejszy niż marzec. Był niesamowicie trudny, kopny i puszysty śnieg. Sporo niewielkich lawinek. Niewiele udało mi się zdziałać, ale byłam 5 dni w przepięknych miejscach, także warto było :)
Dla tych miejsc i widoków na pewno warto.
Ja teraz troszkę odpuściłam, ciągle lawinowa czwórka i miejscami ponad 2m śniegu, chodzenie samemu w takich warunkach to już raczej przegięcie. Byle do wiosny :)
zdecydowanie nie chodź sama. Ja się bardzo bałam już przy 1-1,5 metra śniegu (a tyle było tylko w żlebach) i przy lawinowej 2/3. Chodziłam ostrożnie, skoro świt, jak się dało najdalej od torów ewentualnych lawin, a jak wracałam tą samą drogą (hmm… nie do końca planowany odwrót :)) lawinki przecinały mój ślad. Nie były duże, ale mogły strącić z trawersu, a nawet skręcenie nogi samamu bez sygnału telefonicznego to bardzo poważny problem. Bo znów mi wyszło że byłam sama :( pech. Mam nadzieję że w marcu będzie lepiej.
Te kamienne chałupy – coś pięknego. Miejsce o niebywałym uroku :)
Lubię taką starą, bezpretensjonalną architekturę. Istnieje po to żeby zaspokoić najbardziej podstawowe potrzeby- dach nad głową, trochę ciepła. Zawsze bardzo cieszą mnie domy otwarte zimą, gdzie każdy w razie potrzeby może się schować. Nie raz zdarzało mi się korzystać. To przeciwieństwo „zwykłego” świata. Tam ( tu ? :)) przeważa pęd do gromadzenia, posiadania i podkreślanie własnej ważności- a w kolejnym kroku ochrony tego co się zdobyło i zgromadziło, zamykania i odcinania się od innych ludzi. Jakoś zawsze nasuwa mi to na myśl nieco zbyt uproszczony wniosek, że ludzie są najbardziej ludzcy wtedy kiedy mają jak najmniej :)