góry w oddali

Dzisiaj mija rok odkąd piszę bloga.

To był dobry czas. Pisanie o górach pozwoliło mi czuć się tak, jakbym w nich prawie przez cały czas była. Nie tęskniłam aż tak, jak we wszystkich poprzednich latach. Przejrzałam mnóstwo zdjęć. Oglądałam góry codziennie chociaż były daleko.

Na zdjęciach Korsyka widziana z San Remo.  Łatwo jej nie zauważyć pędząc autostradą. To  ponad 150 km w linii prostej, może nawet i 200. Najszybszy prom przepływa ten dystans w jakieś 3 godziny, a jednak widać rozpoznawalną (i dla mnie znajomą) linię szczytów, a nawet zalegający wysoko w górach śnieg. Podobno taki widok jest częsty zimą. Piękny prawda?

Share

Ochrona praw (autorskich)… i godzinka w Monte Carlo

Chciałam o tym napisać już wcześniej, ale jakoś się nie zabrałam. Szum wokół ACTA, praw autorskich i umieszczania zdjęć w internecie nie daje o sobie zapomnieć, wiec piszę teraz. Wiem, że wiele osób wchodzi na blog w poszukiwaniu pasujących im do czegoś zdjęć. Fajnie, cieszę się, że się podobają. Włożyłam w nie dużo serca. Pokazuję je, żeby się nimi podzielić. Mam prawo. Są moje, a nieliczne, które dostałam od przyjaciół podpisałam ich nazwiskami.  Nie mam nic przeciwko używaniu moich zdjęć jako wygaszaczy ekranu, pokazywaniu znajomym czy nawet kolekcjonowaniu, nie publikowałabym ich, gdybym tego nie chciała, jest jednak ale…

Tych, którzy maja ochotę ściągnąć je w celach komercyjnych, lub prezentować publicznie, proszę:  Zapytajcie mnie o zgodę. To nie boli, a jednoznacznie uwalnia od wszelakich podejrzeń o przekraczanie prawa. Nie obiecuję, że zawsze się zgodzę, ale pomyślę o tym:)

Nie wierzę w ustawy, nie ufam prawom. Zwykle chronią tylko bogatych i wielkich. Żyję z projektowania, wiele razy ukradziono moje pomysły i chociaż zdjęcia to całkiem inna sprawa, nie chciałabym, żeby związany z ich ewentualną kradzieżą ból i utrata zaufania do świata wracały i znów zatruwały mój czas. Wolę ufać ludzkiej uczciwości  i mam nadzieję, że szacunek którym darzę innych należy się też  i mi.

Na świecie jest już zbyt dużo zakazów. Tym którzy wciąż starają się wprowadzić więcej dedykuję mój reportaż z Monte Carlo. Stanęliśmy tam na godzinkę wracając z Alp.

 

Kamery patrzą, więc trochę tam jakby nerwowo… ale na wpadek gdyby to kogoś zaszokowało do defibrylatora tylko 80 m!

Co można zatem legalnie zrobić w Monte Carlo? Może podumać nad odróżnianiem dobra od zła?

Wprawdzie sam problem – czyli jabłuszko, wydaje się nieproporcjonalnie malutki… i już chyba bardzo dawno zerwany.

Para winowajców najwyraźniej nadal wygląda rajsko,

ale może dlatego, że interes kwitnie… a przynajmniej dość mocno się świeci :)

Share
Translate »