BOOT to długie targi, aż dziewięć dni. Mają dobre i złe strony. W weekendy jest tam tak gęsto, że w powietrzu można by zawiesić skuter, nie ma szans na internet, nie działają telefony, w łazienkach są długie kolejki i wszyscy prawie tracą głos. Z drugiej strony w tym galimatiasie (szczególnie w naszej nurkowej hali) przewija się mnóstwo fajnych ludzi, nie ma biznesowego spięcia charakteryzującego inne sportowe imprezy (np ISPO), panoszenie się dużych marek nie rzuca się w oczy i nie przytłacza. Jest dużo dobrych polskich firm, sympatycznych, zaprzyjaźnionych, mamy renomę. Dziękujemy wszystkim, którzy do nas wpadli, cieszymy się, że udało się pogadać, pomierzyć i posłuchać uwag. Dzięki burzom (nieco skołowanych) mózgów udało się wpaść na kilka pomysłów, przez zamieszanie sporo mi uciekło nie widzę np gdzie zgubiłam Johna- naszego dystrybutora w UK… Resztę naszych dystrybutorów podpisałam ( oczywiscie na zdjęciach :)).