zimowa Laponia- przygotowania cz2- ubranie

Normalnie, kiedy wyjeżdżam w góry pakowanie zajmuje mi z pół godziny i zupełnie nie absorbuje umysłu. Tym razem jest wręcz przeciwnie (to nietrudna, ale jednak polarna wyprawa). Ponieważ nie jestem chyba bardzo dziwna na wszelki wypadek to spiszę, bo może jeszcze się komuś przyda.

Ubrania: spodziewam się temperatur od 0 do -20 stopni. Tak mówi długoterminowa prognoza. Z tego co wyczytałam o Laponii (zwłaszcza o Finlandii i płaskowyżu Finnmark) pogoda potrafi się zmienić i powinno się być przygotowanym nawet na temperatury poniżej -35 (raczej nocą)

W związku z tym zabieram kilka warstw, które można dowolnie zestawiać, a w najgorszym przypadku założyć na siebie wszystkie:

1- bielizna z wełny: Biorę kalesony Suwałki, koszulkę Abeille i starą cienką wełenkę (już nieco podartą- teraz w naszej ofercie zastępuje ją Trolla)

2- bielizna z powerstretchu– biorę ( już pełnoletnią) kajakową i legginsy 

3-druga warstwa: biorę Legginsy Polarne (podobne do legginsów z navy) i Bluzę Polarną Plus.

4-warstwa zewnętrzna: biorę spodnie z jakąś bylemembraną, które oddała mi córka i wiatrówkę Laponia- damski odpowiednik Costabony, który uszyłam sobie do przetestowania. Moje wiekowe spodnie z gore mają tyle dziur, że nikt już nie chce mi ich naprawić, więc tym razem zostają w domu.

5- na biwaki (wiele z nich prawdopodobnie wypadnie w namiocie) kupiłam sobie spodnie puchowe i grubą kurtkę puchową Robertsa.

wygląda to tak: (hmm… jak nic Katarzyna Wielka!)

Będą częścią mojego „zwykłego” śpiwora (też Robertsa) służącego mi latem i zimą od kilku lat. Spanie w kurtce i w spodniach ma tę przewagę nad jednym grubym śpiworem, że wychodzenie nie jest aż tak wielką przykrością, a zestaw jest uniwersalny i zmienny, zależnie od temperatur.

zostają drobiazgi:

skarpetki– biorę jedne z powerstretch pro (na wszelki wypadek) i 3 pary Walonek.

czapka– biorę dwie: Rycerską z windpro i ulubionego miękkiego baranka (na upał i do spania)

rękawiczki– 4 pary cienkich: dwie z powerstretch pro i dwie z highlofta i dwie pary zewnętrznych: nasze jednopalczaste z windblocka i jedne, których jeszcze nie widziałam, a które kupił mi w prezencie Jose (wiem tylko, że mają 3 palce). Chyba za dużo tego, ale nie znoszę marznących rąk.

Majtki– 3 pary wełnianych- szyjemy model, przetestuję

Maskę z aquashell i kominek

płaszcz na plecak, który bywa przenośnym namiotem- osłoną od wiatru na postojach i ratunkiem podczas wychodzenia nocą. Nie powinno padać, na cały marzec zapowiadają mróz, ale myślę, że to się przyda.

nie wiem czy to zaliczyć do ubrań, ale chyba jednak tak: ciemne okulary i gogle. 

Stoptuty i kapcie do chatek  (ponieważ moje śniegowce mają wyciągane filcowe botki zabieram tylko kapcie z tkaniny-jak jednorazowe do szpitala, żeby tych botków bardzo nie szargać).

Jak myślicie? Zapomniałam o czymś?

Share

zimowa Laponia- przygotowania cz1 narty z pulkami

Przepraszam, że tak zaniemówiłam. Chyba nigdy wcześniej nie przygotowywałam się do żadnego wyjazdu tak długo. Daleka północ jest dla mnie nowa. Niektóre rzeczy mnie przerażają, inne powodują, że szaleje wyobraźnia. Przez ostatni miesiąc wygrzebałam z netu kilka opisów tras w miarę podobnych do naszej. Po polsku jest ich dosłownie kilka. Są ogólnikowe, ale wygląda to wszystko ciężko (np tak lub tak, autor chyba strasznie dostał w kość), widziałam jeszcze jeden, zaczynający się w Kilpisjarvi, ale zgubiłam link. Opisy anglojęzyczne są bardziej optymistyczne (i więcej w nich radości z bycia w dzikiej naturze). Dwóch facetów przeleciało podobną (równoległą) trasę w tempie, którego raczej nie powtórzymy. Jeden korzystał ze wszelkich dobór cywilizacji (to link, który przesłał kiedyś Paweł) idąc prze całą Norwegię zimą. Drugi przeszedł do Kautokeino z Tromso, rezygnując z dalszej drogi do Alty z powodu awarii sprzętu. Oba są ciekawe. Panowie przeszli tamtędy w kwietniu, przy znacznie lepszej pogodzie. Jest jeszcze relacja (naszej) Leśnej. Szwecja z marca zeszłego roku. Leśna opisuje wszystko dokładnie, dzień po dniu, realistycznie i bez zadęcia na wyczyn. Byli tam krótko. Szli we dwójkę, spotkali mnóstwo ludzi, też emerytów, przetestowali trochę technicznych patentów z czego mam nadzieję uda mi się skorzystać.

Wybór sprzętu tym razem był dla mnie trudny. Od lat chodziliśmy po górach w rakietach, teraz zdecydowaliśmy się na narty. Teren jest raczej płaski, z kilkoma górskimi fragmentami, które w razie potrzeby można będzie ominąć.

Jose zabiera skitury, ma wyjątkowo lekkie, pasują do nich jego górskie buty, a próbna trasa przeleciana testowo po płaskim nie spowodowała żadnego obtarcia stóp. Moja próba zastosowania turowych nart i górskich sztywnych butów wypadła gorzej. Wyskoczyłam w zeszły weekend do Jakuszyc i po zaledwie 10 km obdarłam sobie obie pięty. Buty były nowe, moim starym zdarzyła się katastrofa- złuszczył się vibram. Pomimo pomocy dystrybutora nie udało się ani ich naprawić, ani wymienić na takie same. W międzyczasie zmienił się model i ten nowy już na mnie nie pasował. To spowodowało wywrotkę całego systemu. Inne buty, inne wiązania inne narty…

Dzięki uprzejmości Sklepu Podróżnika mam teraz nowe, bardzo lekkie narty śladowe (Atomic Rainier) z fokami. Zamontowałam do nich wiązania X-Trace (od Tatra Trade w Zakopanym-dzięki za rady!). Są podobne do wiązań snowboardowych, czy tych w rakietach. Pozwalają na założenie dowolnego, wystarczająco miękkiego buta.  Jak sobie w tym poradzę na zjazdach pojęcia nie mam, z powodu obtarcia pięt nie miałam jak wypróbować. Wagowo jest świetnie, narty ważą tylko 2 kg, a ich nośność na kopnym śniegu na pewno będzie większa niż rakiet (to dużo większa powierzchnia).

Buty (zbyt zimne, zbyt delikatne…) były zmorą kilku opisujących swoje zimowe przygody osób więc pomyślałam, że wezmę jak najcieplejsze. Kupiłam niedrogie śniegowce z filcowym botkiem (Sorela 1964), są szerokie i trudno się je sznuruje, ale mam nasze skarpetki Walonki- wypełnię je. Butów jestem najmniej pewna. Zawsze chodziłam w górskich, tak miękkie będę miała pierwszy raz. Mam nadzieję, że to się sprawdzi.

Dziękuję wszystkim, którzy mi doradzali : Romanowi Werdonowi (Roberts Outdoor Equipment), Przemkowi Chlebickiemu i Mateuszowi ze Sklepu Podróżnika, Pimowi (NGT), Wojtkowi Szymańskiemu (Dom o Zielonych Progach) i kilku innym osobom, które o coś przy okazji męczyłam…  obyście mieli rację :)

PS: zapomniałam… nasz wszechmogący Kajetan zrobił nam dwie pary pulek z wędkarskich czarnych sanek (są do kupienia w sklepie Kiwok). To wersja minimum, długość zaledwie 80 cm (chcemy zabrać jak najmniej). Mamy sztywny hol (skrzyżowane rurki), na sanki ładujemy wodoszczelne worki (biorę kwarkowy-80l). Zaczepimy je do pasów biodrowych plecaka (dużego, tego samego co zawsze, wypchanego puchem i karimatami, czyli lekkimi rzeczami, na które szkoda miejsca w sankach).

Jeśli macie jakieś uwagi czy rady, piszcie. Zostało 5 dni, mogę coś jeszcze dokupić czy zmienić…

PS2: wygrzebałam jeszcze kilka relacji, podobnie jak opis Leśnej niegroźnych, niestrasznych, po prostu fajnych, wiec prawdopodobnie nie ma się czym martwić.

Share
Translate »