Jesienna Korsyka- Dolina Restonica

Z Plateau Alzo prowadzą dwie ścieżki w dół doliny Restonica. Jedna, bardziej wydeptana schodzi na południe w stronę Corte druga, na północ w górę doliny. Poszliśmy tą drugą.

AA024Chmury kłębiły się i rwały na szczytach. Co jakiś pojawiał się jakiś (niemleczny) widok. Zwykle piękny.

AA022Druga strona doliny to urwiste i niedostępne skały. Nie prowadzi tam żadna ścieżka, a w każdym razie nic nie zaznaczono na mapie.

AA018Nasz szlak schodził dość łagodnym trawersem, a niżej przeszedł w szybko opadający zygzak.

AA020Widzieliśmy już dno doliny, ale chociaż  jest tam droga nie było śladów cywilizacji. Dopiero z bardzo bliska zobaczyliśmy jakiś pojedynczy samochód i krótki fragment schowanego w lesie asfaltu. Mniej więcej w tym miejscu ścieżka rozwidla się. Główny szlak schodzi do szosy, a w prawo w kierunku końca doliny odbija słabo widoczna dróżka. Jest niejasny drogowskaz na Plateau Alzo, ale łatwo go minąć nie widząc związku z odgałęzieniem. To kamienisty teren, w którym niemal nie ma śladów chodzenia. Szlak trzyma się potem trawersu nie zbliżając się bardzo do szosy.  Niżej idzie się gęstym lasem wzdłuż rwącej górskiej rzeczki. Ładna prawie płaska trasa. Niestety zaczęło mżyć, a potem padać. Na granicy lasu wyszliśmy na szosę, która okazała się dość starą i raczej podrzędną drogą. Przeszliśmy przez most i szliśmy dalej ścieżką, chociaż rozsądniej było chyba zostać na asfalcie.

AA017Nie ma drugiego mostu, a przejście przez rzekę może być nieco ryzykowne. Są znaki pokazujące gdzie skakać przez nurt, ale w deszczu skały były oślizłe, my obwieszeni pelerynami i ciężcy. Na szczęście udało się nam.

AA016Po drugiej stronie rzeki, była jeszcze otwarta bergerie. Wypiliśmy kawę, pogadaliśmy, a potem kupiliśmy niesamowicie śmierdzący ser (pyszny). Miło było siedzieć pod daszkiem i słuchać korsykańskiej muzyki. Wszyscy jej tu słuchają. To rzewne, romantyczne ballady przypominające troszkę katalońskie wyzwoleńcze pieśni. Idealne przy tak nastrojowej pogodzie.

AA015Gospodarz siedział przy tym samym stole (długi, drewniany, jak to na hali), rozmawiając z dwójką przyjaciół. Dowiedzieliśmy się żeby uważać, bo listopad to już prawie zima. Panowie pokazali nam listopadowe (całkiem białe) zdjęcia okolicy. Koniec lata- podkreślili. W każdej chwili może spaść śnieg. Nie bardzo mieliśmy ochotę na namiot. Nie wysechł jeszcze po poprzedniej nocy. Jose nie chciał, ale ja spytałam gdzie tu się można przespać. Pasterz pokazał nam na mapie wyżej położoną bergerie. Powiedział, że jest prywatna, ale właściciele nie zamykają jej na zimę. Można tam wygodnie spać.

AA014Tak też zrobiliśmy, To około pół godziny wyżej. Jest kilka rozsianych po zboczu szałasów. Gdybyśmy nie wiedzieli, że mogą być otwarte, nie sprawdzilibyśmy. Pierwszy, największy był solidnie zamknięty. Dosłownie zlewał nas deszcz, więc wspięliśmy się jak najszybciej na zbocze i rzeczywiście znaleźliśmy miejsce do spania. Nie był to Hilton, ale było sucho. Pięknie wyglądały ściany doliny we mgle, na tle ociekających drzew. Byliśmy wdzięczni za gościnność Korsyki. Faktycznie dobrze nam się tam spało.

AA012(1)Rano chmury opadły. W dole zobaczyliśmy pusty parking i koniec bezludnej drogi,

AA011W górze pojawiły się pięknie oświetlone skały piętrzące się nad Lac Melo- jednym w największych korsykańskich jezior. Spakowaliśmy się szybko (namiot tym razem wysechł) i pobiegliśmy nad staw ciekawi porannych widoków. Są dwa warianty drogi, jeden (prawy) wymaga odrobinki wspinaczki, ale to nic trudnego. Drugiego nie sprawdziliśmy, ale jest bardziej popularny. Szlak dość mocno wydeptano.

AA008Warto zobaczyć Lac Melo o świcie.

AA007AA004AA003Mieliśmy wielkie szczęście do pogody. Cudowna widoczność, krystaliczne zimowe powietrze. Żal nam było stamtąd odejść. Latem pewnie kłębi się tam tłum, jak nad Morskim Okiem, w listopadzie byliśmy całkiem sami. Dopiero podchodząc nad kolejne jezioro- Lac Capitelo zauważyliśmy, że na przeciwległym brzegu jest schronisko. Typowe korsykańskie, chyba parkowe. Jose zajrzał, było otwarte, wygodne prycze, jadalnia i gaz. Nie wiedzieliśmy dalszego pasterz nam o nim nie powiedział. To nie był pierwszy raz kiedy odnieśliśmy wrażenie, że Park Narodowy i Korsykanie niekoniecznie bardzo się lubią.

AA034Lac Capitelo jest równie piękne, ale ma typowo wysokogórski charakter. Spotkaliśmy tam samotnego pana, a w tyle za nami usłyszeliśmy jakąś podchodzącą grupę. Koniec samotności. To zbyt popularne miejsce, żeby na długo zachować je tylko dla siebie.

AA032Teren nie do końca zgadzał się z mapą. Zgodnie z nią mieliśmy nadzieje przejść przez grań w nieznanym mi i dzikim miejscu. W rzeczywistości znaleźliśmy tylko ścieżkę wspinającą się do GR-u. Oznakowaną, ale nie zaznaczoną na mapie.

AA031Nie wybrzydzaliśmy, bo pogoda się szybko psuła. Zachmurzyło się i zaczęło lekko mżyć.

AA028Na szczęście nie rozpadało się. Wdrapaliśmy się na bardzo stromą i raczej niełatwą szczerbę w ostrej grani udekorowaną tabliczką z napisem Breche de Capileto i strzałką Corte. W przewodnikach Breche de Capitelo to inna, wyższa i położona bardziej na wschód przełęcz. Na mapie też jest galimatias. Tak czy siak GR20 jest świetnie oznakowany, więc nie mieliśmy wątpliwości gdzie iść. Mocno wiało. Poszliśmy w stronę Refuge Manganu. Pamiętałam ten szlak z lata, to odcinek, na którym wisi kilka łańcuchów i co jakiś czas trzeba użyć rąk. Fajnie tam było bez letniego zamieszania i tłumów. Tylko mnóstwo drobnych śmieci poupychanych pod kamieniami zdradzało jak wielki panuje tu latem tłok.

AA027Dolina Restonica to jedna z perełek Korsyki. Znakowany szlak prowadzi aż od Corte. Nie watro się martwić szosą. Ścieżka idzie wyżej i pozwala oglądać piękne i nieskażone cywilizacją widoki.

 

Share

Jesienna Korsyka-Plateau Alzo

Opisałam już wcześniej ścieżkę prowadzącą wąwozem Tavignano (doskonałe dojście w góry Masywu Monte Renoso). Teraz wyszliśmy na grań ponad tą doliną.

widok z grani na dolinę TavignanoW wąwozie Tavignano siedziała chmura, a po stokach snuły się strzępy mgły.

widok z grani na płaskowyż AlzoNasza ścieżka- Mare a Mare Nord schodziła do Refuge de la Sega, (gdzie już raz nocowaliśmy), przecinając trasę, którą poszliśmy później nad lac de Nino. Dopiero teraz dotarło do mnie, że to wielkie i wygodne schronisko nie ma w pobliżu żadnej drogi. Najbliższy dojazd był chyba właśnie tu- na Bocca a l’Arinella.

Bocca a l'ArinellaKilkadziesiąt metrów poniżej przełęczy przekroczyliśmy solidną gruntową drogę ciągnącą się aż od Calacuccia i zaczęliśmy schodzić mało wyraźną ścieżką. Zejście jest strome, ale to niedaleko. Szlak przechodzi przez łąki i las, a 10 minut przed schroniskiem mija gaj kasztanowców. Oczywiście nazbieraliśmy trochę kasztanów na obiad, pod czujnym okiem licznie zgromadzonych krów. W schronisku spotkaliśmy parę, którą już raz minęliśmy powyżej Calenzany. Pogadaliśmy chwilkę, chłopak z dziewczyną poszli po kasztany (przyszli z góry i nic o nich nie wiedzieli). Zjedliśmy trochę pozostawionych w schronisku jajek (chyba ich wcale pod naszą nieobecność nie ubyło, a na pewno nikt nie ruszył ani jednego z wielkich kabaczków), młodzi uznali, że znalezione w kuchni suszone figi są jadalne… pokazałam im jeszcze jak odróżnić nietrujące grzyby, pełno ich było, głównie maślaki i kanie. Kiedy odchodziliśmy widziałam jak chłopak próbuje łapać ryby. Pytaliśmy czy mają jedzenie – powiedzieli, że tak. To był ich ostatni dzień, rano schodzili do Corte.

podejście na platou AlzoNa Plateau Alzo nie jest daleko, to ok. dwie godziny. Wyszliśmy troszkę za późno, więc bojąc się nocy lecieliśmy prawie biegiem. To spore podejście. Ścieżka prowadzi przez gęsty las. Niemal się nie rozglądając zebrałam kilka wielkich borowików. Rosły wprost na dróżce.

burza nad Monte RenosoPoniżej nas gromadziły się dramatyczne chmurska. Troszkę się martwiliśmy, że nie dotrzemy do zaznaczonych na mapie szałasów przed nocą. Nie tyle chodziło nam o same szałasy (wciąż baliśmy się osławionych pluskiew), ale o zawsze towarzyszącą im wodę. W pośpiechu nic prawie nie zabraliśmy, a zresztą w butelkach mieści się  zbyt mało żeby się i umyć i zjeść.

Platou AlzoO zmierzchu dopadła nas chmura. Widoczność była mizerna, a las wyjątkowo ciemny i gęsty. Na szczęście nie zgubiliśmy wątłej ścieżynki i wyszliśmy wprost na kamienny domek. Był zakaz biwakowania i nawet zakaz spania w worku biwakowym-taki widziałam chyba pierwszy raz w życiu. Za drugim, spalonym szałasem jest źródło. Woda kapie z niego kropelkami i na wypełnienie półtoralitrowej butelki trzeba poczekać z pół godziny . Poza tym to piękne biwakowe miejsce. Zajrzeliśmy do chałupki, ale postanowiliśmy jednak rozbić namiot. Na pryczy leżały brudne materace i trudno nam się było opędzić od myśli o pluskwach.

Jeszcze na długo przed świtem obudziły na bardzo bliskie grzmoty. Nie pamiętam, żebyśmy kiedyś pojęli równie szybką i jednomyślną decyzję. Wiedzieliśmy już,  że nasz namiot cieknie. Zgarnęliśmy wszystko, zwinęliśmy to byle jak i już lekko pokropieni przenieśliśmy się pod dach. Jose odsunął materace i natychmiast zasnął na brudnej pryczy, ja postanowiłam wykorzystać ten czas na usunięcie jeżynowej drzazgi wbitej głęboko w moją piętę. Niepotrzebnie odganiałam świnie w sandałach…

Świtało, ale nie robiło się jasno. Usiadła na nas burzowa chmura. Grzmiało, lało, zacinało deszczem. Przeczekałam ten czas na progu mocząc piętę w roztworze mydła. Pomogło i po dwóch godzinach drzazga wyszła. Co za ulga :)

platou AlzoBurza odeszła równie szybko jak przyszła. Jedyną zmianą była temperatura. Ochłodziło się. Skończył się ciepły październik i zgodnie ze wszystkimi prognozami przyszedł listopad, a z nim zima.

platou AlzoLas ociekał, ubraliśmy się w nieprzemakalne rzeczy i nie zdjęliśmy ich potem, bo wiało i zrobiło się lodowato. Na szczęście zanim zdążyliśmy przemoknąć ścieżka wyszła na hale.

AA031Na Plateau Alzo są jeszcze dwie grupy szałasów. Bardziej nowoczesne i używane.

AA032(1)Daleko na horyzoncie wciąż widzieliśmy Monte Cinto i Paglię Orbę. Otaczały nas gładkie pagóry, ale na wschodzie z mgły wynurzały się co jakiś czas urwiste skały doliny Restonica

dolina restonicaPlateau Alzo to piękne miejsce. Latem prawdopodobnie produkuje się tam sery, a w szałasach mieszka sporo osób. Teraz było tam całkiem bezludnie.

AA036(2)Na dużej wysokości wiatr szybko rozganiał chmury, ale w dolinie panowała mgła

AA029(1)i niestety musieliśmy w tę mgłę wejść.

zejście z platou Alzo w kierunku Lac Melo

Share
Translate »