Przyznam się szczerze, nie jestem ich fanem. Jeżeli tylko mam taką możliwość wolę spać w górach. Stąd być może moja miłość do Pirenejów czy najdzikszych zakątków Alp. Tam nie tylko nikomu to nie przeszkadza, ale nawet nikogo nie dziwi. Niemniej nawet mi zdarza się wychodzić w góry na jeden dzień, a wiele osób tak właśnie wyobraża sobie chodzenie po górach.
Te zdjęcia dostałam od znajomych. Tak wyglądała Sierra de Aisa dwa tygodnie temu. Zainteresowani mogą porównać widoki z marcem ubiegłego roku. Szliśmy tą samą trasą i spaliśmy w widocznym na zdjęciu szałasie. Wtedy wybita była tylko jedna szybka.
Co zapakować na jeden górski dzień?
– Ciepłe ubrania. Zawsze. Nawet latem pogoda w górach może się w bardzo szybko zmienić. Nikomu nie zaszkodzi dopakowanie kompletu powerstretchu, zapasowych rękawiczek (zwłaszcza zimą), czy czapki. Jednodniowy plecak i tak jest lekki, a brak ciepłych rzeczy co roku zabija w górach ludzi.
– Kurtkę przeciwdeszczową (lub coś podobnego) Bez względu na pogodę. Nie chodzi tylko o deszcz. Wiatr połączony z przemoczeniem bardzo wychładza. Nawet w ciągu jednego dnia można dojść w miejsca skąd nie da się natychmiast wrócić. Można też z jakiegoś powodu utknąć. Wejść gdzie nie trzeba, zabłądzić albo się zgubić.
– Lekarstwa (np. Ibuprom) i folię NRC– na wszelki wypadek. Czasem niestety może się przydać też elastyczny bandaż. Krem od słońca i okulary nawet w pochmurną pogodę. Kto wie jak będzie za jakiś czas. Parę godzin słońca na dużej wysokości wystarczy żeby dostać silnego bólu głowy.
– Jedzenie. Nawet jeśli nie macie zamiaru (ani zwyczaju) po drodze jeść. Zapas dobrego jedzenia pomoże przetrwać znacznie dłużej. Zwłaszcza w zimnie i stresie. Głodny człowiek marznie i szybko słabnie. Watro też pamiętać o zapasie wody– bezwzględnie w górach gdzie nie ma źródeł i czystych strumyków! Zimą warto wziąć ze sobą termos- zbyt ciężki przy wielodniowym wędrowaniu z plecakiem. Ja nawet idąc na jeden dzień często zabieram kubek, palnik i gaz. Chyba dlatego, że mam i mogę.
-Latarkę– nie waży dużo, ja noszę nawet w torebce, na co dzień. To też tylko na wszelki wypadek. Nie nie raz zdarzało mi się wrócić później niż zakładały plany.
-Telefon.
Jeśli jest lód (na dole zwykle tego nie widać) koniecznie trzeba zabrać raki. Inne rozwiązanie- powrót z niebezpiecznie zalodzonej trasy- jakoś rzadko przychodzi ludziom do głowy. Jednodniowe wycieczki zachęcają do zdobywania trudnych miejsc. Można wejść wyżej i przejść trudniejsze drogi niż z ciężkim plecakiem. To kusi. Paradoksalnie najwięcej wypadków zdarza się w słoneczne i piękne weekendy, w miejscach, do których jest łatwy dostęp z samochodu. Ludzie wyrywają się na chwilkę z miasta. Często są niewyspani po podróży. Nie mają czasu wcześniej poćwiczyć, przygotować się. Często nadal zachowują się tak jak w pracy, chcą się wykazać, wyprzedzić kogoś, coś zdobyć… uzyskać wynik. Góry to inny świat. Nie wszystko można przewidzieć czy zaplanować.
Napisałam o tym, bo całkiem niedawno miałam okazję porozmawiać z ratownikami (przy okazji zszywania wargi w Espot). Większość sprowadzanych z gór turystów nie ma ani ciepłych ubrań, ani latarki, ani jedzenia czy picia. Ludzie wzywają pomoc, chociaż nic im się nie stało. Gubią się, albo męczą i bez stosownych ubrań, jedzenia i wody boją się przetrwać w górach noc. Byłby to tylko problem niepotrzebnego wzywania pomocy, gdyby nie fakt, że są miejsca gdzie pomoc nie może szybko dotrzeć. Nie wszędzie też jest sygnał, można zgubić, rozładować lub zniszczyć telefon. Ciepłe ubrania, lekarstwa i jedzenie stają się jeszcze bardziej potrzebne jeśli komukolwiek w grupie zdarzy się kontuzja uniemożliwiająca sprawne poruszanie się . Co roku z tak błahego powodu ginie w górach kilka osób.
PS: Oczywiście ważne jest też to, co ma się na sobie. Dokładnie to samo co przy wielodniowych wędrówkach, pisałam o tym wiele razy więc nie powtarzam.