Pireneje wrzesień cz2-La Soula, Aigues Tortes

Nasz pierwszy dzień nie był bardzo emocjonujący. Zostawiliśmy samochód na parkingu Pond du Prat i podeszliśmy do Schroniska La Soula.

Szłam tędy kiedyś, ścieżka jest bardzo popularna. Ciekawostką jest ogromna ilość tablic informacyjnych (teksty niestety tylko po francusku i hiszpańsku)-  w większości całkiem ciekawych. Opisują rośliny,

owady

ptaki

i inne zwierzęta występujące w Val Louron. Jest ich mnóstwo, udokumentowano ślady, objawy żerowania, nawet odchody. Dowiedziałam się między innymi, że kupy roślinożerców są okrągłe, a drapieżników walcowate. Wiecie w jaki sposób drapieżne ptaki, których odchody są przecież płynne pozbywają się zjadanego razem z upolowanymi myszami futra? Nie pomyślałam o tym… a one biedne to wymiotują!  Częste w górach pełne sfilcowanego włosia, twarde walcowate bryłki o średnicy ok 1 cm to wymiociny orłów i sokołów.

Tablice ciągną się aż do stawów. Powyżej lasu ścieżka trawersuje urwistą ścianę kanionu. Wykuto ją na początku 20 wieku, budując tamy.Pozostały jeszcze liczne ślady tamtej budowy.

Schronisko la Soula jest wielkie, ale chyba niezbyt sympatyczne, mieliśmy zamiar tam zajrzeć na kawę, ale zniechęcił nas brak toalety. Pan schroniskowy powiedział, że ją zamknął z powodu … braku wody! La Soula leży u zbiegu dwóch gigantycznych rur prowadzących wodę ze spiętrzonych jezior do elektrowni w Pont du Prat… obok przepływają dwie rzeki,  z tyłu jest staw… na wszelki wypadek zrezygnowaliśmy z jedzenia tam. Podejście w kierunku lac de Pouchergeus jest słabo widoczne, chociaż oznakowane. Trzeba wejść na teren elektrowni i schroniska, minąć budynki i pójść skosem w górę przez widny las. Ścieżka biegnie wzdłuż potoku (jest też możliwość pójścia zboczem po drugiej stronie, są kopczyki).

Tą trasą prowadzi niższy wariant HRP, trochę ciekawszy niż wyższy, w każdym razie dzikszy i bardziej interesujący widokowo (o tym potem).

Sama dolina Ajguestortes (kręte wody) nie przypomina innych pirenejskich dolin o tej nazwie. Wody jest tam stosunkowo mało, cześć chyba niestety skradła rura.

Nie, żeby nie było pięknie. Było zwłaszcza w ostrym wrześniowym świetle, na chwilkę przed nocnym mrozem.

Doszliśmy aż do ostatniego miejsca gdzie można wygodnie rozbić namiot. Miękkich trawek w pobliżu wody.

Wieczorem połaziłam po dolinie i sfotografowałam leżące dość daleko od ścieżki stawy.

Przez cały dzień bardzo silnie wiało. Nocą trawy pokrył szron, rano wstał piękny dzień.

 

 

 

Share

Pireneje wrzesień cz1-Col d’Azet

Zacznę od końca. Zawsze łatwiej mi opisywać trasy gdzie byłam sama, albo z Jose, któremu nie tylko nie przeszkadza, że o nim piszę, ale często sam mi przysyła zdjęcia. Wiele fotografii robi specjalnie dla nas.

Tym razem (dla nas)  zatrzymał się w malutkiej wiosce zaraz za Ainsą- żeby pokazać mi strażniczą wieżę. Niestety nie zapamiętałam nazwy miejscowości. W tej okolicy zachowało się kilka  sygnałowych wież. Są oznakowane, zresztą widać je już z daleka (to mogła być Escalona?). Pochodzą z czasów kiedy życie na pirenejskim pogórzu było niebezpieczne i  na wieżach stale czuwały straże, w razie potrzeby powiadamiając kolejne wsie o nadciąganiu wroga. Rozpalali ogień. Zupełnie jak u Tolkiena (tak na marginesie, to częsty u niego przykład fascynacji Hiszpanią, stale odkrywam gdzieś tolkienowskie nazwy).

Z wieży było widać Embalse de Mediano ciągnące się aż do Ainsy,

a z drugiej strony Pireneje.

Sama wieża był otwarta, wstęp bezpłatny (chociaż w sezonie się chyba płaci), a na klatce schodowej wystawa obrazów. W pięknym kamiennym miasteczku spotkaliśmy tylko trzech dziadków relaksujących się na ławeczce i dwa wolno biegające psy. Bardzo miłe miejsce.

Do wieczora udało nam się jeszcze minąć Bielsę, zdążyć do tunelu (jest zamykany na noc) i dowlec się przez zamgloną w nocy Francję na Col d’Azet. Niesamowicie wyglądały przebijające się przez mgłę światełka wysoko położonych wsi i ośrodków narciarskich na stokach Neouvielle.

Stanęlibyśmy wcześniej, ale w gęstej mgle pobocza wyglądały bardzo ryzykownie. Jechało się też dość ciężko, bo droga wąska i kręta, a zbocze strome. Za to rano przełęcz wystawała znad chmur i mieliśmy piękne widoki. Przez Col d’ Azet przechodzi jeden z odcinków GR10. To również popularna droga rowerowa.

A poza tym…Moje ukochane Pireneje! …koniec września, piękna letnia pogoda, o której wiedzieliśmy, że nie będzie trwała. Ambitne plany, mnóstwo opisów tras i trudne negocjacje. Ja zgodziłam się chodzić w kasku, Jose – spróbować tras wygrzebanych w przewodniku Olliviera i takich, które dostałam od kolegów (z Edkowego forum). Olliviera nie rozumieliśmy, a reszta była po polsku :). Zaczęliśmy od Loudenvielle.

 

 

 

Share
Translate »