małe rzeczy, które cieszą

To zdanie wraca co jakiś czas powtarzane przy różnych okazjach. Jak mantra. Jak zaklęcie, które mogłoby zmienić rzeczywistość. Trzeba się cieszyć małymi rzeczami, jeśli te małe nie cieszą duże też nie będą. To prawda. Trudno się z tym nie zgodzić, jeszcze trudniej zrealizować. Nie wiem jak Wy, ale ja od dziecka szukałam tylko rzeczy dużych. Małe lekceważyłam, pomijałam, nie interesowały mnie. Moja hierarchia wartości bardzo się różniła od ogólnie przejętej, więc to czemu poświęcałam czas i co realizowałam z pasją, dla mnie ogromne, postronnym prawdopodobnie wydawało się raczej niewielkim dziwactwem. Nie wyrosłam z tego. Nauczyłam się natomiast, że te dla mnie duże rzeczy mają masę drobnych szczegółów i jeśli patrzę na nie zbyt pobieżnie, gubiąc detale gubię też cel. Traci wagę, wypada z puli rzeczy dużych i już nie umiem się nim zainteresować. Troszkę zawiłe… W ramach ćwiczeń w docenianiu rzeczywistości  już od jakiegoś czasu staram się jak najpiękniej sfotografować (czyli zauważyć) moje najbliższe otoczenie. Plon ostatnich dni wygląda tak:

To bogate wewnętrzne życie bluszczu, czyli elewacji mojego domu.

Share

tylko jedno zdjęcie

Spotkała mnie dzisiaj miła rzecz. Moje zdjęcie wysłane na  Konfrontacje Fotograficzne załapało się na pokonkursową wystawę. To nie wygrana, ale prawie, wiec też się cieszę:). Tym bardziej, że na nic nie liczyłam. Podobała mi się idea imprezy, gdzie profesjonaliści i amatorzy (z całego świata) mieli się zmierzyć z trudnym zadaniem wybrania tylko jednego zdjęcia i to takiego, które pokazuje tendencje i kierunki rozwoju współczesnej fotografii. Wszystko to pod szacownym patronatem Fotoklubu Rzeczpospolitej Polskiej i Międzynarodowej Federacji Sztuki Fotograficznej FIAP, a zorganizowane przez „zwykły” miejski ośrodek kultury  (w Jarosławiu). Budujące prawda? Gratuluję organizatorom.

Nizinkiewicz-Katarzyna-future-PS: nie wysłałam górskiego zdjęcia , bo wszystkie wydawały mi się skrajnie niewspółczesne. To (w moim mniemaniu oczywiście) jest bliższe dzisiejszym krajobrazowym zdjęciom, gdzie natura zwykle nosi ślady działalności człowieka, mniej lub bardziej piękne. Nazwałam je „Przyszłość”- bo kojarzy mi się i z chodzeniem po wodzie, i z okiem Saurona, i z tym wszystkim z czym trzeba się będzie zmierzyć kiedy ten pomost na drugi brzeg znów stanie się zwykłym kąpieliskiem.

PS 2: jeszcze jedno z moich zdjęć znalazło się na wystawie pokonkursowej. Tym razem w Białymstoku. To konkurs „Człowiek obok mnie”. Może ktoś z Was bywa blisko? Wystawa jest czynna do 19-tego października.

 

Share
Translate »