The Tall Ships Races w Szczecinie

Już jutro na Wałach Chrobrego zacumuje 100 wielkich żaglowców, a miasto zostanie doszczętnie sparaliżowane. Przy takich okazjach zawsze rozważam dwie możliwości… zaszyć się gdzieś i przeczekać (nietrudne bo mieszkam na dalekim przedmieściu po drugiej, zielonej stronie jeziora, gdzie nie dociera żaden miejski gwar) lub wziąć udział i jak najbardziej się tą imprezą nacieszyć.

Zmotywowana wizytą naszego klienta, który postanowił nas przy okazji regat odwiedzić (a w przeciwieństwie do mnie musiał w tym celu troszkę przejechać), pod wpływem chwilowego impulsu… napadu optymizmu, czy też braku świadomości jaka będzie pogoda zgłosiłam swój udział w maratonie fotograficznym. Impreza zacznie się jutro rano, a potrwa (tylko) 24 godziny. W tym czasie uczestnicy będą przebijać się przez tłum, próbując wskrzesić w sobie kreatywność, wydobyć walory artystyczne i nie oddalić się od tematu. Plonem tych działań będzie zaledwie 5 wyselekcjonowanych zdjęć. Dla mnie bardzo trudnych. Cyfrowych, na zadany temat, wykonanch w terminie i zapewne nie przedstawiających krajobrazu, z którym współpracę mam już nieco opanowaną. Jak wiemy krajobraz nie rusza się i nie ucieka. Do tego nie pozwie mnie raczej do sądu z powodu rozpowszechniania jego wizerunku bez stosownej pisemnej zgody, której przedstawienia jak wyczytałam w regulaminie konkursu (ale już po wysłaniu zgłoszenia) wymagają od nas organizatorzy. Mam więc techniczny dylemat, chwilowo nie do opanowania. Jak w zatłoczonym masakrycznie mieście sfotografować cokolwiek bez ludzi? A skoro nie ma takiej możliwości czy od każdej złapanej w kadr osoby, uwiecznionej na jakimkolwiek z wykonanych zdjęć (coś mi się wydaje, że bedą ich setki) mam wymagać prawnie wiążącego podpisu?  Co z panami po 4 piwkach, żwawą gromadą pozbawionych czujnej opieki nieletnich, załogami jachtów, których nie dam rady dogonić…?

Troszkę to zagmatwane, ale nie spodziewam się żadnej nagrody, a restrykcje nie dotkną chyba nieopublikowanych zdjęć, więc dzielnie wdziewam lnianą koszulkę, radykalnie skrócone (przed chwilą) spodnie i niezawodny przeciwsłoneczny kapelusz( ważkę) i studiuję plan miasta w poszukiwaniu miejsca gdzie uda się zaparkować…

Napiszę Wam w niedzielę jak było :))

 

Share

35 lat Do Góry Dnem

Byłam wczoraj na pięknej imprezie. Zespół Do Góry Dnem obochodził 35 rocznicę swojego powstania.  Z tej okazji zagrał nam niemal pełen skład. Był i Wojtek Czemplik i Ola Kiełb. Przyjechał też Czesiek Lasiuk.

Takie spotkania to zawsze okazja do przemyśleń. Czy to nie zastanawiające, że w świecie zdominowanym przez komercję, przez całe lata dzialają i tworzą muzycy, którzy robią to tylko dla nas ? Bezinteresownie, stale, regularnie, nispostrzeżenie. Za darmo. Wszyscy mają swoje życia i swoje prace, ale ich granie towarzyszy nam niemal cały czas. Jest na wyciagnięcie ręki. Przez te lata świat bardzo się zmienił. Można by odnieść wrażenie, że teraz wszystkie ważne rzeczy dzieją się bardzo daleko od nas. W innym świecie. Nagłośnione, wypromowane. Polecone (czy narzucone) nam. Gdzieś za ekranem. Ale to wrażenie jest mylne. Naprawdę ważne jest to, co jest obok nas. To co odnaleźliśmy i wybraliśmy sami. Nasi przyjaciele, nasza muzyka, nasze własne malutkie, ale niezapomniane chwile.

Miałam wczoraj okazję zobaczyć bardzo wzruszającą scenę. Po koncercie do Oli podeszła dwójka już niemłodych ludzi. Powiedzieli, że przyjechali z Warszawy po to, żeby pierwszy raz posłuchać naszych muzyków na żywo. Bo tak mogą tylko na płytach…To kawał drogi… a my mamy szczęście mieć ich przez cały czas całkiem bliziutko :)

Przemku, Marku … wielkie dzięki!

PS: gdyby ktoś z Was też chciał posłuchać, płyty można kupić w Dalmafonie lub bezpośrednio u Marka mkuc58@gmail.com

Niewtajemniczonym przypominam, że Ola Kiełb i Marek Kuc są też jurorami w naszym wiosennym konkursie: Do góry z lnem. Wiosna kończy się w tym tygodniu więc jeśli jeszcze nie wysłaliście swoich wierszy… nie czekajcie za długo!

 

Share
Translate »