Dolina Pelice… Byłam tu już więcej niż raz. Mam znajomych, poznanych kiedyś w tych górach. Jeśli mogę odwiedzam ich. To dobry punkt startowy. Pociąg z Turynu do Pinerolo kursuje niemal co godzinę. Jedzie kilkadziesiąt minut. Tym razem jechał kilkadziesiąt minut przez burzę. Piętrowy wagon był pusty, a przez pouchylane lufciki wlewały się do środka całe potoki. Nie zamykaliśmy okienek, bo wpuszczały też odrobinkę powietrza. Gdzieś w połowie trasy przez pociąg przebiegł mokry konduktor i klnąc soczyście wszystko nam pozamykał (na klucz). Nie udusiliśmy się tylko dlatego, że nie zdążyliśmy. Było już blisko. W Pinerolo można złapać autobus to Torre Pelice lub nawet Bobbio Pelice. Z obu tych miejscowości można już wyjść (w zeszłym roku zeszliśmy prawie do Bobio Pelice).
Najbardziej popularnym punktem startowym w góry jest jednak ostatnia w dolinie, najwyżej położona wieś Villar Pelice. Nic tam niestety nie jeździ.
Dolinę Pelice zamieszkują wysocy blondyni o niebieskich oczach. Protestanci, którzy przed wiekami przyszli tu pieszo ze Szwajcarii, uciekając przed religijnymi prześladowaniami. Dokument nadania im ziemi w bardziej wówczas spokojnych Włoszech jest przechowywany na naszym Wawelu. Nasi przyjaciele pojechali kiedyś do Krakowa, specjalnie po to, żeby go sobie obejrzeć. W 17 wieku Polska była oazą tolerancji i w jakiś sposób byliśmy zamieszani w tę sprawę. Pamięć o historycznych wydarzeniach jest wciąż istotnym elementem kultury tej doliny. Co roku młodzież powtarza historyczną, kilkunastodniową wędrówkę. Trasę przeszły też dzieci moich znajomych.
To tak przy okazji, historia, o której pewnie nigdy bym nie usłyszała, gdybym przypadkiem nie poznała mieszkających tu ludzi. Dowód jak dużo nas prawdopodobnie omija. Po większości dolin pozostaje przecież tylko wspomnienie sklepów lub schronisk.
Tym razem poszliśmy z Villar Pelice w górę doliny do schroniska Granero.
To ładna leśna ścieżka (można ewentualnie podejść spory kawał szutrowa drogą).
Po drodze leży duże i bardzo popularne schronisko Jervis, a wyżej dwie pasterskie wsie, w których latem można kupić ser.
Powyżej wielkich płaskich łąk szlak do Granero troszkę się gubi.
Kilka lat temu, we mgle (mgła jest w tej dolinie częsta) przypadkiem poszłam zimowym wariantem wspinającym się wprost na zbocze po lewej. Teraz dla odmiany wybraliśmy letnią trasę. Niestety na tej drodze trzeba kilkukrotnie przechodzić przez rzekę. Przyjemniej w sandałach.
Poniżej najwyższego progu doliny, kilkanaście minut w lewo jest jeziorko. Warto zboczyć i je obejrzeć.
Droga, lekko oznakowana przechodzi trawersem kamienne zwalisko na brzegu płytkiego stawu, a wyżej wspina się stromym zboczem. Troszkę tam kluczyliśmy.
Za stawem trzeba znów przekraczać rzekę, a potem przejść przez nią jeszcze raz. Ułatwiliśmy sobie zadanie podchodząc wyżej.
Schronisko stoi na progu doliny. Pod koniec czerwca było jeszcze zamknięte i przysypane śniegiem. Nocowaliśmy w pięknym biwaku tuż obok. Nie wiem czy jest otwarty też latem.
Charakterystyczna dla doliny Pelice niska, popołudniowa mgła rozwiewa się co wieczór. Rano nie było po niej ani śladu.
Do końca doliny- Colle Selliere prowadzi nietrudna, ale wiosną zaśnieżona ścieżka- na francuskich mapach oznakowana jako GR58. Fragment bardzo znanego szlaku obchodzącego Monte Viso dookoła.
Pod samą przełęczą można wybrać dwa warianty. Ten po prawej oznaczony jako trudny wdrapuje się po stromym piargu na skalistą grzędę i schodzi ścieżką. Ten po lewej (niemal na wprost), niepokazany na mapach, wchodzi na sąsiednią łagodniejszą przełęcz, ale schodzi dość stromo po kruchym zboczu. Nie jest trudno, chociaż z daleka wygląda to groźnie. Czyli wszystko jedno.
Po drugiej stronie Paso Selliere otwiera się widok na francuskie Queyras, widać też Pic de Traversette i Monte Viso.