Jest zima. Dzisiaj rano temperatura w Szczecinie spadła poniżej -25. Przestały jeździć tramwaje i kilka osób nie dojechało do pracy. Mój samochód łaskawie zapalił, ale wydawał jakieś dziwne dźwięki:)
Kiedy teraz wspominam góry zimą, wydaje mi się niemożliwe , że tyle razy na podobnym mrozie spaliśmy w jakiejś bardzo już starej cabanie, nieogrzewanym schronie… często wystawieni na mróz i wiatr.
Nocleg w Refugi de Secus był jednym z tych, kiedy bardziej zmarzłam. W zasypanym mocno schronisku, nie było pryczy. Spaliśmy na gołej podłodze. Przez ozdobne dziury w drzwiach dość mocno wiało…
A jednak tego dnia trafiło nam się kilka najpiękniejszych widoków. Pogoda poprawiła się, chmury rozwiały i wokół nas przez wiele godzin toczył się prawdziwy spektakl z udziałem słońca i gór.
…a kiedy wyszliśmy w górę robiło się coraz lepiej i lepiej :)
Co jakiś czas ktoś pyta mnie dlaczego chce mi się wędrować po górach zimą. Czy nie lepiej byłoby chociaż spać w ogrzewanych schroniskach, albo w hotelach? Może, na pewno byłoby wtedy bezpieczniej i cieplej… ale z drugiej strony jak tu odmówić sobie takich widoków?
Zwłaszcza, że zimą w górach niemal nie ma ludzi i wokół panuje niczym niezmącony spokój :)