Gruzja nie mieści się w moim sposobie rozumienia świata. Wydaje się raczej stanem ducha niż krajem. Kulturowo jest mi bardzo bliska, znacznie bliższa niż zachodnia Europa, ale jest też tak niewiarygodnie od nas starsza, że nie wiem czy to co można wziąć za chwilowe niedomaganie, kryzys wywołany niedawną wojną, nie jest może zdobytą przez wieki mądrością i wiedzą jak niewiele potrzeba do szczęścia.
Mało wiem. Przez 10 dni przeszliśmy z mężem przez lasy na pobrzeżach Parku Narodowego Borjomi -Kharaguali i bezleśne wzgórza nad jeziorem Tabascuri do Vardzi. Przez kolejne dziesięć (już sama) próbowałam wrócić w te magiczne miejsca, ale rzeczywistość tak się zapętliła, że nie udało mi się nad nią zapanować. Byłam w klasztorze i na weselu, przegadałam dzień z oficerem sił specjalnych, który porzucił Rosję i dał się poranić za Gruzję, przez dwa dni szlam śladem niedźwiedzia, mieszkałam na hali z pasterzami, piłam kawę u Ormian, jadłam u Azejberjdżanów, nocowałam u Greczynek i Gruzinów, mokłam, marzłam i bałam się wilków. Trochę też mężczyzn, czasem niepotrzebnie. Gruzja jest piękna, ale najpiękniejsi w niej ludzie. Opiszę jak zwykle, chociaż na razie brakuje mi słów. Na początek wybrałam kilka zdjęć. Borjomi, Bakuriani, Tabascuri, Achalkalaki, Vardzia i Achalciche. Górska trasa chyba do powtórzenia, nie dla każdego, bo bez szlaków i znaków. Idąc myślałam, że mogłaby spodobać się Barsusowi, Pimowi… tym z Was, którzy lubią dzikość i samotność.
zauroczyłaś mnie Lofotami, a teraz Gruzja. Zazdroszczę – nie . Trzeba tam pojechać .
A u Ciebie jak zwykle świetna seria zdjęć.
Pozdrowienia M
Bardzo jestem ciekawa czy opis Ci się spodoba. Pojechać zdecydowanie warto. Już myślę jaki i kiedy wrócić. dzięki!
Miło mi, że gdzieś w świecie zaprzątnąłem twoją myśl. Bo w sumie znamy się mało, tyle co z ekranu komputera.
może się gdzieś kiedyś spotkamy :) O Tobie wiem więcej niż o innych czytelnikach, bo piszesz gdzie chadzasz (na swoim blogu). A Mały Kaukaz trochę przypomina Bieszczady. Tak ze 100 lat temu, jak tam jeszcze nie było turystów i infrastruktury. Historia Gruzji też trochę przypomina historię Polski, z tym, że jest o tysiące lat starsza. Do tego jest tam mnóstwo zabytków. Cud, że to wszystko przetrwały.
Karma wraca. My z Pimem też myśleliśmy o Tobie gdy byłaś na Lofotach. Może gdy kiedyś się spotkamy opowiem dla czego zaprzątałaś naszą myśl…
W każdym razie zaproszenie na kawę, gdy zawitasz kiedyś na przeciwległy kraniec Polski, nadal aktualne.
Dzięki, a może Ty czasem bywasz gdzieś koło nas? Ja również zapraszam. No i jestem bardzo ciekawa czemu o mnie myśleliście :)
A to już przy kawie się wyjaśni. :)
:)
W 2013 byłam miesiąc w Gruzji, włóczyliśmy się z plecakami i namiotem, podobne wrażenia i niesamowite spotkania z ludźmi. Naprawdę w Gruzji można zostawić kawałek serca, bardzo chciałabym wrócić tam jeszcze. Na razie cieszę się na myśl o Twoich relacjach, tym bardziej, że w tym rejonie gdzie byłaś akurat my wtedy nie byliśmy.
rzeczywiście jest tak jak piszesz Gruzja chwyta za serce. Rejon jak zwykle wybrała mi pogoda (wiosna) i niechęć do najbardziej turystycznych. miejsc. Wrócę kiedyś i obejrzę resztę. Gdzie byliście?
W Tuszetii (Omalo), część drogi przebyliśmy pieszo ale drogą, część dżipem do którego nas zaproszono. W Mestii, Uschguli. Szliśmy też na Kazbeg ale nie weszliśmy, pogoda nam trochę popsuła plany a raczej nie byliśmy odpowiednio przygotowani na to, że przez pogodę pobyt w meteo się wydłużył, ale i tak były to ciekawe 4 dni w górach. Jeszcze w Dolinie Juta byliśmy. Czyli najbardziej turystyczne miejsca w sumie, ale nie było tak źle z tym. Byliśmy jeszcze w Sighnagi, Tibilisi, Batumi…. Myślę, że kiedyś wrócę tak bardziej dziko pochodzić.
To jak nie było tak źle z tłokiem to chętnie też zobaczę kiedyś te znane miejsca.Te gdzie chodziłam teraz były jak z innej planety. I ta niesamowita kultura, głęboka wiara i stawiania dobroci, dobra jako celu życia. Duma z bycia dobrym. Tak, jakby współczesna cywilizacja, to całe puste gonienie za sukcesem nic nie znaczyło.
Ja z kolei serce zostawiłem w Kirgizji. Uwielbiam jej kolory, krajobrazy… Historie o Jedwabnym Szlaku, XIX-wiecznej Wielkiej Grze mocarstw… Serdecznie polecam, choć bezpośrednio z Polski się tam nie doleci i niestety trudne bywa zetknięcie z rzeczywistością urzędowo – administracyjną.
Na pewno by mi się tam podobało, bardzo bym chciała kiedyś.