Z Egilstadir na południowe wybrzeże jest ok 300 km. Przejechaliśmy ten odcinek szybciutko, stając co jakiś czas żeby podziwiać widoki. To piękna droga, jechałam w dobrym towarzystwie i wręcz byłam zdziwiona, że to już. Amerykanie, którzy mnie wieźli skręcili na zamówiony wcześniej kemping, a ja na krótką chwilę utknęłam na szosie pustej, wietrznej, ale z widokiem na lodowce. Zgarnęła mnie stamtąd Polka pracująca w Lagunie Fjallsarlon. -O jak pięknie zapakowana!- rzuciła wysadzając mnie przy moście. Byłam oszołomiona. Zwały błękitnego lodu, kłęby ptaków i tłok.
Przez kilka godzin próbowałam jakoś ogarnąć ten widok. Był niezwykły, oszałamiający, egzotyczny… a ja… cóż, ja lubię harmonię. Kocham piękno. Paradoksalnie w miejscu, do którego pielgrzymują tłumy to piękno było mi trudno znaleźć. Krajobraz wyglądał jak umalowana na wieczór kobieta. Świecił, lśnił, skupiał na sobie uwagę. Dla mnie, przyzwyczajonej do Wyżyn, do spokoju odległych fiordów do wyszukiwania delikatnych niuansów, wszystkiego było tutaj za dużo. Światło zbyt jaskrawe, zbyt złote, lód wręcz nieprawdopodobnie błękitny, plaża zbyt czarna…
Zrobiłam tam dziesiątki zdjęć i z żadnego nie byłam zadowolona. Nie oglądałam ich aż do wczoraj i teraz, nie wiem zupełnie czemu zamknięty w kadrach Joklusarlon jednak wydaje mi się piękny… Popatrzcie sami.
Super zdjęcia! Te 300 km które opisałaś to miejsca które widziałem – ale już niewiele z tego pamiętam. Z laguny pamiętam tylko czarny piasek (widzę że trafiły Ci się też miejscowe „diamenty” :)). Ja ich nie widziałem. Wydaje mi się że wiem co masz na myśli pisząc o „oszołomieniu” widokiem. Ostatnio doświadczyłem tego na Grenlandii kiedy płynąłem przesmykiem/cieśniną która nazywa się Prins Christian Sund. Jak znajdę trochę więcej czasu to spróbuje to na spokojnie opisać. Na razie po powrocie udało mi się wyrwać 2 dni żeby pojechać trochę połazić po górach. Dziś się okazało że mam jeszcze jutro wolne więc pędzę skoro świt w Jotunheimen żeby zobaczyć widok z miejsca – który jak to Slingsby napisał jest „jednym z najpiękniejszych widoków górskich jaki można sobie wyobrazić”( marzę o tym widoku od kilku miesięcy :)). Mam nadzieję że pogoda dopiszę. Pozdrawiam.
Paweł, powodzenia! trzymam kciuki. Czy to najpiękniejsze widokowo miejsce to Fannaraki? Czy chodzi o grań Bessegen- bardzo sławną? Czekam na opis Grenlandii, może też mi się tam uda kiedyś pojechać :)
PS: te 300 kilometrów to miejsce gdzie wrócę, wspaniałe góry z odrobineczka szlaków- tylko raczej na lato, upiornie tam stromo.
Dzięki. To miejsce to niepozorna góra Friken przy szlaku z Ingjerdbu do Skogadalsboen nad doliną Utli (szlak ją omija). Kasiu musisz pojechać na Grenlandię! Zobaczyć, opisać, sfotografować. To miejsce idealne dla Ciebie. Prawie całkowite bezludzie (o.o26 człowieka na kilometr kwadratowy :))
Grenlandia brzmi bardzo kusząco :) Lubię dolinę Utli, baw się dobrze!
Mogę potwierdzić że Slingsby miał rację co do widoku. W dole Utladalen, dolinki i mur prawie wszystkich szczytów Hurungane przed nosem plus ładny widok na zachodnie Jotunheimen. Super.
tak sobie wyobrażałam. Widziałam to ze szlaku (trochę niżej) i nawet stamtąd Hurrungane wyglądało pięknie- tylko było niefotograficzne- zawsze pod światło :) Tak naprawdę to Hurrungane wygląda pięknie z każdej strony. Chciałabym tam kiedyś wrócić i połazić wyżej. Strasznie szybko wróciłeś! Szedłeś z Ovre Ardal?
Nie. Z Ovre by było najbliżej ale ponieważ Utladalen odwiedziłem już 3 razy więc wybrałem się od wschodu. Poszedłem szlakiem z Koldedalen, Uradalsvatnet, Fleskedalen i dalej własnym wariantem. Z góry Friken dotarłem do szlaku o którym wspominasz i później Fleskedalen wróciłem z powrotem do Koldedalen. Wyszło prawie 30 km i zajęło mi to prawie 10 godz. Jak wspomniałem miałem tylko jeden dzień wolny. W niedzielę rano musiałem pojechać do Olden gdzie zaczynała się moja następna misja (praca ). Od czerwca nie miałem czasu żeby się wybrać w góry więc wykorzystuje każdą chwilę :).
Rzeczywiście sporo dalej, ale chyba mniejsze podejście, bo z Utladalen wchodziłbyś z poziomu morza. Chętnie się tam kiedyś wybiorę, chociaż dla mnie to chyba za dużo na 1 dzień :)
Olden? Super! Jesteś przy Jostedalsbreen :) Byłeś już na Skali? Z góry jest piękny widok na fiord.
Ty Kasiu musisz więcej nieść – ja w sumie na lekko :). Z powrotem musiałem już gonić ponieważ dzień się już kończył a po za tym jeszcze 4 godziny jazdy. Gdybym nie zaspał to bym miał trochę więcej czasu. Na spokojnie to przejść to tak około 12 godzin. Koniecznie musisz się tam wybrać. W sumie wzdłuż całego szlaku jest super sceneria. Jedynie co odradzam to nocowanie w dolinie Fleskedalen (grozi podzieleniem losu Popiela:)). Mieszkają tam setki a może tysiące myszowatych stworzeń – szczególnie środkowy odcinek. Wszędzie leżą ich odchody. Przeważnie uciekały ale co jakiś czas znienacka wyskakiwał z nory (lepiej się sprawiał niż diabełek wyskakujący z pudełka:)) jakiś odważny – być może boss myszowatych i wydzierał się na mnie wniebogłosy.
Jeszcze na Skali nie byłem. Miałem w tym roku ten rejon odwiedzić ale sezon się kończy i chyba nie zdążę. Miała być Skala, Bodalen i Lodalskapa no i jeszcze co najbardziej chciałbym przejść w tamtym rejonie – Koci Grzbiet w Oldedalen.
Na koniec mam jeszcze Kasiu pytanie. Czy z Barcelony widać Pireneje?
to od końca zacznę :) widać góry, ale to nie są Pireneje- to pasmo nadmorskie. Możliwe, że widać też Monseny (bo z nich widać Monserrat czyli pewnie i Barcelonę). Czy to znaczy, że teraz jedziesz do Barcelony? :)
Ja jestem powolna, noszę plecak, staję i robię zdjęcia, chadzam zygzakiem, bo widok czy coś tam… Czy te myszowate to nie lemingi? Takie łaciate podobne do chomików? Widuję je czasem, widywałam, ale nigdy nie było ich bardzo dużo. Widocznie w większej grupie robią się bardziej pyskate :) Gdybyś zdążył, sprawdź czy ze Skali, albo skądś po drodze jest zejście na druga stronę?. Tak to jest tylko jednodniowa wycieczka a byłoby wyjście w stronę Jostedalsbreen. Wybiorę się na pewno.
Szkoda że nie widać – a tak chciałem zobaczyć choć kawałek :). Naczytałem i naoglądałem się zdjęć u Ciebie i Edwarda że teraz mi się marzą. W Barcelonie będę za kilka dni ale tylko jeden – maximum dwa dni. Chciałem pojechać w Pireneje w tym roku chociaż na parę dni – ale pewnie z braku czasu mi się nie uda. A tak przy okazji – czy jest sens pojechać powiedzmy do Andory na 3 dni plus dojazd? Czy przez te 3 dni jestem wstanie gdzieś sensownie pójść i coś zobaczyć – czy to raczej szalony pomysł?
Te stworzenia co widziałem we Fleskedalen to te z rodziny chomikowatych :). Spotykałem je czasami ale pojedyncze sztuki i bardzo szybko uciekały na mój widok. Tą dolinę powinni nazwać Lemingsdalen :).
Skalę odwiedzę i spróbuję zbadać jakie są możliwości pójścia do następnej doliny. Pogrzebie też w necie.
jest sens. W Andorze jest wszędzie blisko i jest dobry dojazd na lotniska w Barcelonie i Tuluzie, jest też bus do Girony- czyli dojazd to jakieś pół dnia.
idąc szybko w 3 dni przejdziesz np całą Andorę wzdłuż pn grani nawet zaczynając w Hospitalet czy w Merens les Valls- gdybyś jechał z Tuluzy, można też zdążyć na kilka ładnych szczytów. Lepiej to, niż nic :)
W 3 dni możesz też ładnie przejść Luchoneese. Popatrz gdzie masz najszybszy dojazd żeby nie marnować czasu.
Gdybyś miał lot do Saragossy albo do Pau jesteś w górach już za 2 godziny.
Nie wiem skąd lecisz do Barcelony, ale z kilku kierunków widać Pireneje z góry- całkiem ładnie jak jest widoczność