to tak a propos dopasowywania się do aktualnego humoru gór. Rozbiliśmy namiot wieczorem w niewygodnym miejscu gdzie dopadła nas burza. Nie wiedzieliśmy czy pogoda się definitywnie załamie, czy może czeka nas ładny dzień. Prognoza była ewidentnie zła. Rano obudziliśmy się we mgle. Szaro buro i deszcz, a kiedy wyszło słońce okazało się, że mgła jest płytka, że wystarczy kilkadziesiąt, kilkaset metrów żeby z niej wyjść. Piękne prawda? Zwłaszcza że poniżej nas przez kilka następnych dni padało. A my hmm… byliśmy ponad to :)
To zdjęcie z września tego roku, zostało mi jeszcze sporo relacji do opisanie, i nie wiem od czego zacząć?
Droga Kasiu,
Pomóż sobie, napisz to dla Nas tak, żeby to poukładać sobie, może lepiej zapamietać, nie wiem, w każdym razie tak, żebyś to Ty miała z tego korzyść z tego co wybierzesz jako pierwsze, My przecież i tak uwielbiamy tu zaglądać. Ja osobiście mam ochotę skomentować każdy Twój post.. Prawie każdy i prawie zawsze, żeby nie było, że przesadzam ze słowem zawsze, czasem zwyczajnie są zbyt fachowe żebym mógł cokolwiek dodać. Trochę się krępuję, bo dużo więcej osób zagląda niż coś po sobie zostawia, cóż takie czasy, nie lubimy pisać, wolimy czytać ;-) Cóż ja uwielbiam pisać i czytać, to tak dużo lepsze niż rozmowa, szansa na trafienie osoby, która ma coś ciekawego do powiedzenia szaleńczo wzrasta! Uwielbiam też porządkować i robić dla siebie notatki, uwielbiam porządkować pedantycznie zdjęcia, segregując je po dacie i miejscu, to niezwykłe doświadczenie wrocić do czegoś po latach i znów móc to przeżyć. Z Twoich opisów tras można by stworzyć piękną pozycję!
Ponieważ ten post dostał od ciebie taga (nie pamiętam w tej chwili polskiego określenia, kategorię?) luźne myśli, to podzielę się z Tobą dwoma niezwiązanymi z tym postem, ale z innymi niedawnymi. Strasznie, ale to strasznie zaimponował mi Wasz pomarańczowy PS, mam nadzieje, że macie go wielki zapas, bo przewiduje, że będzie bardzo popularny, wspaniały wybór. Post o pomarańczowym sam w sobie równie niesamowity co kolor, znakomite zdjęcia i świetne kompozycje. Oglądałem ten kolor na wszystkich monitorach, do których miałem dostęp i na każdym zrobił na mnie wielkie wrażenie. To mój ulubiony kolor, ale ten jest zwyczajnie wyjątkowy, jeszcze raz, świetny wybór!
Co do porządkowania myśli, chociaż wątpie, żebyś miała z tym kłopot, ja porządkuje swoje projekty, mniejsze czy większe, za pomocą techniki map myśli, angielska nazwa to mind-mapping, wymyślił ja sympatyczny psycholog Edward de Bono. Moja żona lubi takie mapy malować, ja nie mając tyle talentu korzystam z programów dostępnych on-line. Mała rzecz, a uzależniła mnie w każdej dziedzinie życia, od moich laboratoryjnych projektów, przez wakacyjne wyjazdy do nauki języków. Zajrzyj, może cię zainteresują ;-)
Podobają mi się Twoje działania mające na celu aktywizację czytelników Twojego bloga, cieszę się, że szukasz dialogu z czytelnikami, boję się tylko, żeby Cię negatywnie nie zbodźcował brak odzewu. Takie czasy, że chętniej bierzemy, niż dajemy ;-)
I ostatnia luźna myśl, o czym bym chętnie poczytał, otóż o tym co myślisz o lekkim i ultralekkim szpeju, pytam, bo bardzo podoba mi się Twoje podejście do rzeczy, które okazują się drogie i zupełnie w górach niepotrzebne, bo nie sprawdzają się w ciągu dwótygodniowych wypraw, przekonałaś mnie, że nie warto tracić czasu na poszukiwane kurtki przeciwdeszczowej, bo takiej nie ma, etc. Zastanawiam się, czy przymierzałaś się do np. bardzo lekkich plecaków, albo namiotów. Zastanawiam się bardzo mocno, jak radzisz sobie z butami, w sytuacji, kiedy pada przez kilka dni, strasznie podobał mi się Twój post o projektantce mody, jego też miałem ochotę skomentować. Chciałbym poczytać o Twoich projektach ubrań, innych niż górskie, znalazłem dwie zbiorcze strony na których można kupić Twoje projekty, ale może masz jakąś własną, to może nie jest miejsce żeby o nich pisać… Chętnie poczytał bym też o Twoim warsztacie fotograficznym, nie chodzi mi o reklamowanie konkretnych produktów, zresztą nie robisz tego wcale, nawet swoje produkty reklamujesz bardzo, bardzo delikatnie, ale chętnie poznałbym Twoje zdanie na temat parametrów ulubionego obiektywu, albo jak sobie radzisz ze zdjęciami w deszczu.
Niezbyt uporządkowałem te myśli, więc cały czas wpasowują się w kategorie tych luźnych. Mam nadzieję, że część z tych spraw z czasem poruszysz, dając nam wiele przyjemności z czytania Twoich przemyśleń.
Serdecznie pozdrawiam
Radek
Drogi Radku
Nie krępuj się, bardzo proszę komentuj, czasem mam wrażenie, że moje teksty trafiają w próżnię- bo właśnie nikt nie odpowiada. Podobne uczucie mam po napisaniu książki, chociaż opowiadania pisałam w dużo większym stopniu dla siebie. Gdybym zapisywała swoje górskie wrażenia tylko w celu utrwalenia (to określenie wywołuje w mojej wyobraźni rząd wypełnionych przetworami słoików :)), powstawałyby właśnie opowiadania. Krótkie, ale zamknięte historie. Lubię ten efekt odwrócenia myśli na drugą stronę i potrzeby (przymusu?) rozejrzenia się wokół (w myślowym świecie oczywiście), który wywołują niektóre sytuacje i jeśli coś takiego mi się zdarzy zawsze to opisuję. Czasem to publikuję na blogu (jak anegdotkę o projektowaniu mody), zwykle chowam do szuflady- czyli trzymam na laptopie. Nie jestem mistrzem porządkowania. Negatywy (moje zdjęcia są analogowe) trzymam w kasie pancernej (jest bardzo malutka – to prawie rzeźba, prezent, który dostałam kiedyś od kolegi, już wypełniłam więc muszę się zastanowić co dalej). Mieszkam na wsi, po moim domu lata pies, kot i myszy, więc bezpieczeństwo przede wszystkim. Na laptopie trzymam miniaturki skanów i to one są publikowane na blogu. O mapach myślowych z przyjemnością poczytam. Dzięki :)
Cieszę się, że moje teksty o kolorach się przydają. Ja też oglądam je na wszystkich dostępnych mi monitorach, bo bardzo bym nie chciała żeby ktoś zobaczył to skrajnie inaczej niż starałam się pokazać.
Moje inne projekty są na bardzo skromnie zrobionej stronie kasia-n.com. Nie potrafię w tej chwili poświęcić tamtej stronie równie dużo uwagi i serca co górom. To wynika z jednoczesnego kryzysu samej mody (nie wytrzymuje zderzenia z wszechobecną komercją, a ja chociaż bardzo długo o to walczyłam, nie umiem tego powstrzymać = przestaję wierzyć, że to się da zrobić) i mojego osobistego późnego dorastania i związanych z nim rozważań na temat sensu i bezsensu. Na razie wstępnie skreślam z listy sensownych rzeczy sam sens, ale to tylko hipoteza. Z wykształcenie jestem fizykiem wiec z szerszą wypowiedzią na ten temat powstrzymam się do czasu aż uda mi się ten fakt oprzeć na solidnych założeniach i udowodnić. Nad czym nieustannie pracuję :)
O innych rzeczach napiszę w oddzielnych wpisach. Bardzo dziękuję za tyle luźnych i (w związku z tym?) inspirujących myśli:)
pozdrawiam serdecznie
Kasia