Wędrówki pirenejskie

Ostatnio mało pisałam na blogu ( jak na mnie :)). Powodem był natłok bardzo pilnych spraw.

Napisałam książkę. Wydaje ją Sklep Podróżnika w serii W Górach. Powinna pojawić się w księgarniach wczesnym latem.

Chociaż książka wygląda jak przewodnik i chociaż poświęciliśmy dużo czasu na to, żeby wszystkie miejsca były poprawnie opisane (bo moje trasy jak najbardziej warto przejść), Wędrówki pirenejskie nie są przewodnikiem. To  opowiadania.

Powstawały stopniowo, pisałam je w ciągu 3 ostatnich lat. Niektóre dla siebie,  żeby utrwalić najbardziej wyjątkowe chwile, inne dla przyjaciół, którym chciałam opowiedzieć jakąś historię.  Lubię opowiadania, są krótkie i nad każdym słowem można się zastanowić. Można wrócić i niektóre przeczytać dwa razy, można je zapamiętać.

Jak napisała kiedyś Olga Tokarczuk: od powieści  oczekujemy transu, od opowiadania- oświecenia.

32 opowiadania zebrane w Wędrówkach Pirenejskich to oświecenia, które zdarzyły się mi. Postanowiłam się nimi podzielić.

To notka od wydawcy:

„Jedna książka, wiele różnych spojrzeń na Pireneje. Opowiadania Katarzyny Nizinkiewicz to wędrówka przez cztery pory roku, z noclegami w spartańskich schroniskach i pod namiotem. Często samotna. Zawsze niezwykła, bo w pięknej scenerii pirenejskich szczytów, gór dzikich i niezadeptanych. Całość została zilustrowana niezwykłymi zdjęciami, zrobionymi aparatem analogowym.
Podobno góry są dobre na wszystko — po lekturze „Wędrówek pirenejskich” ciężko zaprzeczyć.”

 

Share

Magazyn Górski- Lato w Szwajcarii

Nowy numer Magazynu Górskiego jest w całości poświęcony Szwajcarii. Znam tylko kilka z opisanych tu miejsc. Przed laty przeszłam połówkę szlaku Tour de Monte Rosa. W czerwcu, kiedy schroniska były jeszcze zamknięte okazał się zupełnie bezludny i pomimo bliskości cywilizacji (wyciągi, koparki) zaskakująco dziki. Poza tym Szwajcarię znam bardzo słabo. Wiele razy zastanawiałam się czy tam nie pojechać. Przy planowaniu któregoś z wyjazdów (nie doszedł do skutku, pojechałam wtedy do Włoch, trochę szkoda…ale wiedza zostaje) przeczytałam informację szwajcarskiego klubu na temat rozbijania namiotów w górach. Klubowa instrukcja zalecała nierozbijanie na widoku, zwijanie o świcie, a na terenie prywatnym uprzejme zapytanie o zgodę. Przyznam szczerze, że nawet się tym trochę zdziwiłam. Wprawdzie to nie Hiszpania, gdzie niewiele na temat rozbijania wiadomo, ale każdy rozbija i wszystkim z tym fajnie, ani nie Francja, gdzie wolno prawie wszędzie (tylko na noc) … niemniej wygląda na to,  że w Szwajcarii też jakby trochę wolno, a przynajmniej, że z tymże rozbijaniem problem mamy nie tylko my-  goście ze wschodu, ale też sami chodzący po górach Szwajcarzy. Cóż, pozostaje mi chyba tylko jak najszybciej rozbić i sprawdzić :) Chciałabym, bo Szwajcaria ma całe mnóstwo imponujących, a zupełnie nieznanych mi  gór. Z tym większą przyjemnością zobaczyłam pięknie zrobione wydanie Magazynu Górskiego, poświęcone właśnie Szwajcarii.

Przyjemność tym większa, że znalazł się w nim również artykuł mojego męża na temat kanioningu w Ticino, pełen pięknych kanioningowych zdjęć… jak one ładnie wyglądają w druku!

Bogdan jest zwolennikiem pokonywania kanionów tak, żeby jak najrzadziej wyciągać liny.  To zrozumiałe, bo zjechać na linie potrafi każdy, a skok z wysoka, czy przerażająco wyglądający tobogan wymagają pokonania sporej psychicznej bariery i niezachwianej wiary w siebie.  Ta skłonność Bogdana jest powszechnie znana. Dwa tygodnie temu, idąc którymś z kanionów na Sardynii jak mi się zdawało trafiłam na tobogan. Nie byłam pewna więc spytałam idącego za mną Docenta.

Docent nawet nie patrząc zapytał -a Bogdan zjechał?

-Nie

-No to to nie jest tobogan!

i to by było na tyle :)

Share
Translate »