Rękawiczki z Powerstretch Pro – jak dobrać rozmiar rękawiczek

99% naszych rękawiczek jest czarna. Nawet nie dlatego, że nie chcemy robić innych, ale dlatego, że o takie pytacie Wy- klienci.

Czarne rękawiczki wykonane z  czterech różnych materiałów wyglądają niemal jednakowo, zwłaszcza na zdjęciu, ale tak naprawdę bardzo się od siebie różnią.

Najcieńsze i najbardziej „techniczne” są rękawiczki z Powerstretch Pro.  Zajęło nam sporo czasu, żeby je wyprodukować. Wymagały specjalnych maszyn i zupełnie innych nici. Powerstretch jest bardzo elastyczny, rękawiczki są dopasowane- i nici, i szwy musieliśmy dobrać tak, żeby nic się nie porwało. Drobiazg, ale wymagał długiej walki. Nic dziwnego, że jesteśmy z siebie bardzo dumni :) Tak na poważnie, po kilku miesiącach prób powstał bardzo dobry produkt.

Rękawiczki z Powerstretch Pro przylegają do dłoni i można ich używać jako rękawiczek wewnętrznych. Wkładane np. do grubych rękawic jednopalczastych, czy naszych rękawiczek z windblocka, odprowadzają wilgoć i trzymają ciepło, a przy zdejmowaniu wierzchnich nie ściągają się, ale zostają na dłoni. To ważne np. na dużym mrozie. W powerstretchowych rękawiczkach da się wyregulować rakiety czy narty, zawiązać but czy  zrobić zdjęcie prawdziwym aparatem (takim gdzie wiele rzeczy trzeba ustawiać i regulować), można używać telefonu czy GPS-a, pisać SMS-y. Kolega który poluje, mówił, że da się też strzelać z niemal każdej broni.

Na wietrze i mrozie to ogromna różnica. Żeby pasowały i nie ściągały się razem z wierzchnimi, powinny być dobrze dopasowane. Powerstretch to rozciągliwy materiał. Nasze formy są szczupłe i długie. Mają długie palce i sięgają daleko za nadgarstek. Dobrze przylegają i otulają dłoń, można je wsunąć głęboko w rękawy.  Są wykonane z tego samego materiału, z którego robimy legginsy i koszulki. Jest odporny i mocny. Rękawiczki są  eleganckie, smukłe i gładkie. Ja noszę je w mieście jesienią i wiosną, a w góry zabieram nawet latem. Są lekkie, bardzo szybko schną i zajmują bardzo mało miejsca. Nawet mokre wydają się ciepłe. Zimą w górach zakładam na nie większe o rozmiar rękawiczki z windblocka, albo noszę je same pod łapki koszulki czy kurtki.

W ofercie są tylko czarne, ale w razie potrzeby możemy je uszyć w każdym dostępnym w danym momencie kolorze, z jednym warunkiem. Bez względu na  kolor, nici będą czarne.

Rękawiczki są szyte w kilku oznaczonych cyframi rozmiarach. To staroświecka, od bardzo dawna używana tabela rozmiarów, stosowana zwykle w eleganckich rękawiczkach skórzanych. Uczyliśmy się od mistrzów z kilkudziesięcioletnim doświadczeniem w tej branży. Zachowaliśmy skalę,  jest dla nas pewnego rodzaju wyzwaniem. Naprawdę szyjemy rękawiczki sportowe tak samo starannie i dokładnie, jak dawne rękawiczki skórzane. Mamy świetne formy, znacznie wygodniejsze w noszeniu, ale trudniejsze do wykonania niż „płaskie”, wyglądające jak robocze, rękawiczki z wielu chińskich fabryk. Wycinamy wszystkie części  zabytkową, ważąca ponad tonę sztancą, dla której rozbudowując budynek wykonaliśmy specjalny fundament. Tylko tak można uzyskać dokładność rzędu ułamków milimetra, która gwarantuje zachowanie właściwego rozmiaru. Każdy palec ma przecież aż 4 szwy.  Odjęcie czy dodanie choćby milimetra spowodowałoby katastrofę :)

Ta starodawna rękawiczkowa skala odchodzi już w zapomnienie. Precyzyjne rozmiary zastąpiono niewiele mówiącym S, M…XL. Jak dobrać odpowiedni rozmiar, pasujący do naszej dłoni?

rączka rączkę mierzyNajlepiej zmierzyć dłoń w miejscu gdzie kończą się palce ( w kostkach)

18 cm obwodu to rozmiar 6,5 -mała dłoń damska, dziecko

19 cm to 7– dość typowy rozmiar damski

20,5 cm to 8– duża dłoń damska, albo mała męska

21,5-22 cm to 9– typowa dłoń męska

9,5 odpowiada bardzo dużym dłoniom męskim

Jeżeli macie wątpliwości piszcie do nas podając wymiary dłoni i Wasze preferencje np.- dopasowane- luźne. Dobierzemy odpowiedni rozmiar.

 

 

 

 

 

Share

idealna harmonia

Są takie miejsca, gdzie panuje idealna harmonia. Pewnie powstały przypadkiem, chociaż nie na pewno….

W zeszłym roku, w październiku idąc bez szlaku z Pica Estanyo i Cabaneta w Andorze zeszłam nad niezbyt dobrze widoczny ze szczytu ciąg jezior. Chciałam przetrawersować do grani Casamania i zejść w kierunku Coma Obaga. Szlaku nie było, ale droga wzdłuż brzegów wydawała się bardzo logiczna.

Szłam sobie w dół spokojnie. Była już późna jesień, za późno na jakiekolwiek rośliny, wokół tylko uschnięta już trawa i stawy w otoczeniu kamiennych bloków. Trochę szarych chmur. Dość zimno. To był mój ostatni górski dzień.

Szłam coraz wolniej, bo niemal każde miejsce wydawało mi się idealne.  Doskonałe, nie sposób byłoby zaprojektować go lepiej.

Chmury zasłaniały i odsłaniały grań, po stawach i zboczach przesuwały się słoneczne plamy.

Żal mi było już wracać. To miejsce czarowało. Nie byłam pewna, czy to uczucie doskonałego piękna nie było złudzeniem wywołanym nieuchronną koniecznością zejścia w dół… potem zima, obowiązki,  zwykłe życie… szkoda…

Robiłam zdjęcia próbując utrwalić tą fascynującą równowagę. Nie zauważyłam, że zepsuła się pogoda. Kiedy w końcu z żalem wdrapałam się na grań za ostatnim jeziorkiem, Casamania ginęła we mgle i szanse na odnalezienie przejścia do Coma Obaga spadły do zera.

Wróciłam nad staw i zeszłam znakowanym plackami farby szlakiem do Val de Riu. Oznakowanie zaczyna się przy tamie. Ostatnie, najpiękniejsze jezioro jest sztuczne, jak wiele innych w Pirenejach… ale to wcale nie odbiera mu uroku. Pomimo tego, że zrobione przez człowieka jest niesamowicie, przejmująco piękne.

 

 

Share
Translate »