Sama ferrata wyprowadzająca na wierzchołek turni Torre de Toblin jest krótka. Opisana jako trudna w rzeczywistości wymaga trochę techniki i jest dość eksponowana. Raczej nie uznałabym jej za trudną, chociaż może być mniej przyjemna jeśli trafi się tam na tłok. Ma wiele miejsc, które warto przejść zapieraczką. Robione na siłę rzeczywiście mogą wydawać się trudne i na pewno niejedna osoba ma tam problem robiąc korek. Na szczęście nie trzeba schodzić ta samą drogą. Zejście prowadzi łatwą (nieco trudną w opisie) ferratą Feldkurat Hosp Steig. Pomimo zniechęcającej nazwy Droga Drabin jest ciekawa. Drabiny zajmują wprawdzie duży fragment trasy ale nie są banalne, jest sporo miejsc gdzie warto chwilkę pomyśleć jak wejść ( jeśli nie chce się na siłę ), ze szczytu jest bardzo piękny widok.
Wielką zaletę tego miejsca jest przepiękna sceneria. Można się tam dostać ” na skróty” wjeżdżając do Schroniska Auronzo- dojście pod Tre Cime de Lavaredo zajmnie wtedy tylko chwilę. My jak zwykle woleliśmy się przejść, zresztą byliśmy juz wcześniej w Auronzo i wcale nie spodobała nam się Misurina ( pisałam o tym wcześniej ).
Podeszliśmy od samego dołu z parkingu przy drodze Candido- Sesto . Do Schroniska Tre Scarperi można wjechać samochodem, ale tylko przed 10-tą albo po 18-nastej. W międzyczasie co jakieś pół godziny jeździ tam autobus ( 2 Euro). My podeszliśmy ładną leśną ścieżką, podejście zajmuje troszkę ponad godzinę, autobusu akurat nie było i nie chciało nam się czekać.
Schronisko Tre Scarperi to duża i bardzo popularna restauracja , raczej przyjazna, wokół jest sporo ławeczek i stolików, nie tylko dla gości. Na łące obok kręcił się tłum, wyżej na drodze nr.105 do Schroniska Locatelli też było sporo ludzi. To łatwa, dobrze oznakowana i w trudniejszych miejscach zabezpieczona ścieżka z pięknymi widokami. Prowadzi bardzo zróżnicowanym terenem, przez łąki, rzekę piargu, porośnięty bujną roślinnością wilgotny żleb, uroczy, wysoko zawieszony kociołek( jest ławeczka :)) i szare gołe skały.
Duże wrażenie robi moment kiedy wychodzi się na płaskowyż i pojawiają się strzeliste Turnie Torre de Toblin, Tre Cime de Lavaredo i Punta de Scarperi.
Torre de Toblin to samotna strzelista skała, nie mam pojęcia po co siedziało na niej wojsko. Musiała być bardzo trudna do utrzymania, zupełnie nie ma się tam gdzie schować. Ponieważ wyszliśmy bardzo późno ( koło wpół do 12, musieliśmy rano sprawdzić maila- to trudne, jedyne miejsce gdzie udało nam się podłączyć do kabla- wifi nie było wcale- to hotel w Dobiacco, niedaleko piekarni po prawej stronie kilkaset metrów za informacją turystyczną jadąc w górę) na szczycie byliśmy już po piątej. Na ferracie i w okolicy Torre de Toblin nie było żywej duszy. Bardzo fajnie było być tam samemu. Fajne było też zejście do samochodu. Pomimo tego że szliśmy ta samą drogą, robiła całkiem inne wrażenie. W górach nie było już nikogo, od schroniska schodziła z nami trójka Słowaków, być może mając nadzieję że zostawiliśmy na górze samochód. Nie zostawiliśmy i do leśnego parkingu na samym dole dotarliśmy już niemal o zmroku.