Jest mnóstwo stron internetowych poświęconych Dolomitom, jest tam też bardzo dużo ludzi. To popularne miejsce. Szczególnie ostatnio, kiedy via ferraty stały się modne. Przyglądając się lecącym po nich (często biegiem) ludziom, mam czasem wrażenie, że niedaleko odeszli od sali gimnastycznej… po prostu sala przeniosła się troszkę wyżej :)
Jak wiele razy pisałam, ja wolę wędrować i zdecydowanie lepiej się czuję w bezludnych miejscach. Od kilku lat nie byłam już na ferratach, (chociaż sporadycznie zdarzało mi się coś przejść), szkoda mi było na nie czasu. Teraz chyba pojadę w lipcu. Chciałabym powtórzyć Brentę. Byłam tam kilka lat temu bez aparatu, a szkoda, bo jest bardzo piękna. Ferraty układają się w ciąg i można po nich chodzić przez tydzień, nie wracając na dół. Przejście przez lodowce Brenty teoretycznie wymaga raków, ale ja byłam tam w lipcu, lodowce były wolne od śniegu i wypłukane przez deszcz, a w ich powierzchnię wmarzało sporo małych kamyków umożliwiając swobodne chodzenie. Nigdzie nie było stromo.
Takie długodystansowe przejścia możliwe są też w innych rejonach. Wymagają niestety mieszkania i jadania w schroniskach, nie da się zabrać namiotu, bo na trudniejszych kawałkach duży plecak bardzo przeszkadza, mi zwłaszcza w miejscach przewieszonych i na długich siłowych drabinach. Zdarzają się też szlaki gdzie jest zbyt ciasno dla zwykłego, dość szerokiego plecaka i takie gdzie przeszkadza jego wysokość. Wiele z nich (bo wszystkich nie sprawdzałam :)) da się przejść z normalnym dla mnie (bez namiotu) 8- 10 kg obciążeniem, ale jeśli idzie się na krótko, można zabrać znacznie mniej. Na ferraty biorę stary nieduży plecak, który nie ma żadnych zewnętrznych kieszeni, albo mały worek wodoszczelny z pasami na ramiona.
Spanie w schroniskach nie jest tanie ( nie wszystkie są klubowe i nie wszędzie mam zniżkę), ale to czego w nich najbardziej nie lubię, to tłok i zupełny brak górskiej atmosfery. W przeciętnym włoskim schronisku nie wolno nawet usiąść przy stole z własnym jedzeniem- to restauracje.
Via ferraty umożliwiają każdemu wejście w miejsca normalnie dostępne tyko z alpinistycznym sprzętem, zapewniając przy tym dość duże bezpieczeństwo. Wiele osób, które świetnie się czuje na dobrze ubezpieczonych ferratach, boi się nieasekurowanych, kruchych przejść. Zwłaszcza w miejscach bardziej eksponowanych. W początku sezonu wysoko w górach i w cieniu zdarza się śnieg. Wielokrotnie widziałam ludzi, którzy sobie z tym nie umieli poradzić. Możliwe są również załamania pogody, burze i wiatr. W normalnych warunkach ferraty zwykle nie wydawały mi się trudne, ( chociaż tak wynikało z niektórych przewodnikowych opisów), ale idąc sama i z plecakiem, tych opisanych jako ekstremalnie trudne nie próbowałam.
Ostatnio powstaje mnóstwo nowych dróg, wyposażonych w tyrolki i mostki- prawdziwe małpie gaje. Coraz częściej wejścia na nie są płatne. Zwykle są robione nisko, w miejscach do których jest dojazd samochodem. Szybko i bezproblemowo … troszeczkę jak fast foody :) … ale cóż takie czasy.
Tym którym znudzi się gimnastyka, polecam zabawę, którą sama robię. Chodzenie obok. Używam liny tylko do asekuracji (wpinam się grzecznie jak wszyscy), ale idę tylko po skale starając się nie używać ani liny ani sztucznych chwytów i stopni. Nie zawsze mi się udaje… i nie zawsze mi się chce, ale to tylko zabawa. Idzie się troszkę wolniej i niestety wśród pędzącego ferratą tłumu wywoła to najprawdopodobniej takie samo zrozumienie jak człowiek, któremu zacięła się karta płatnicza w kolejce do kasy w supermarkecie. Lepiej się tak bawić na odludziu, albo w czasie gorszej pogody, wtedy na ferratach jest zwykle całkiem przyjemnie i pusto… chociaż w czasie deszczu woda bardzo się wlewa do rękawów :)
W Dolomitach jest też sporo normalnych, znakowanych i nie, pieszych szlaków. Niektóre są zaskakująco dzikie i bardzo piękne, wiele z nich daje się połączyć w ciąg z różnymi ferratami. Dolomity są bardzo cywilizowane i gęsto zamieszkałe, zwykle co kilka dni ( nawet co dwa) schodzi się gdzieś do drogi, ale są w nich też bardziej odludne miejsca i to właśnie one podobają mi się najbardziej.