Icona to nazwa organizacji, która kiedyś zajmowała się remontem hiszpańskich caban i utrzymaniem szlaków. Nie istnieje już od 25 lat. Teraz za remonty płacą kluby. Standard cabany, nawet takiej która na mapach nazywa się refugio jest nieprzewidywalny. Ta była w świetnym stanie, być może dlatego, że nie leży na żadnym popularnym szlaku, a dostęp do niej nie jest bardzo łatwy (przynajmniej zimą).
Zanim doszliśmy do kolejnego progu doliny musieliśmy kilka razy zakładać raki. Płaty śniegu nocą zmarzły na kość, a ścieżka przecinała strome zbocze. Za progiem znów trafił nam się śnieg, ale dało się zejść po gołym już stoku wprost na dół, pomijając zygzaki ścieżki.
Cała trasa aż do samej Panticosa była ładna.
Poniżej tego trawiastego stoku nieoznakowana ścieżka doszła do szutrowej drogi. Podeszliśmy kilkaset metrów w górę, bo jak wynikało z mapy powinniśmy tam trafić na szlak schodzący od strony Sierra de Tendenera. Rzeczywiście trafiliśmy na wyraźną i dobrze oznakowaną ścieżkę. Przechodziła przez mostek, potem szła łagodnym zboczem przez las, a na krótkim kawałku prowadziła mocno oblodzoną leśną drogą.
W słonecznych miejscach czuć już było wiosnę.
Na niżej położonych halach zrobiło się ciepło niemal jak latem.
Ścieżka minęła hale, a potem zeszła do wsi starą drogą dla mułów, wysoko zawieszoną nad urwistym kanionem, z pięknym widokiem na Sierra Tendenera. Bardzo ładna trasa na jednodniową wycieczkę.
W Panticosa kupiliśmy baterie do mojego aparatu, plastry- nieodłączną część nowych butów Jose, wypiliśmy kawę i wjechaliśmy samochodem do Banos de Panticosa. Rzeczywiście miejscowość robi smutne wrażenie. Zostało tylko kilka zabytkowych dziewiętnastowiecznych budynków, zgubionych w chaotycznej pseudonowoczesnej architekturze. W schronisku wisi zdjęcie przedstawiające Banos przez przebudową. Szkoda, że aż tak się zmieniły. Jednym z zachowanych z czasów świetności kurortu budynków jest też schronisko- Casa del Piedra (czyli chyba Murowaniec :)) Swoją drogą, bardzo przyjemne miejsce, zaskakujące w tym przygotowanym na najazd bogaczy otoczeniu. Pozwolono nam się wykąpać, chociaż nie mieliśmy czasu, żeby zostać na noc. Zjedliśmy bardzo dobry obiad i poszliśmy do góry do Schronu Bachimana.
… a to druga prześwietlona klatka z mojego aparatu- widok spod schroniska Casa del Piedra- Garmo Nero- piękny masyw w którym jeszcze nie byłam.