Od jakiegoś czasu intrygują mnie fotografie duchów. Polubiłam mrok (dawniej mojego głównego wroga), polubiłam (i połamałam) statyw…. Zwykle eksperymentowałam cyfrówką- bo to łatwiejsze do kontrolowania i tańsze. Te zdjęcia zrobiłam na filmie.
Mariusz zeskanował je dopiero wczoraj. Najpierw myślałam, że nic nie wyszło, potem że wyszło coś magicznego…. teraz już sama nie wiem. Jak myślicie? Czy jeśli uznać, że celem fotografowania jest tylko przekazywanie emocji (bo jaka plaża jest każdy widzi), zdjęcia na kliszy nie są jednak lepsze niż te z mojej raczej byle jakiej cyfrówki? (pokazane w poprzednim wpisie). Różnica jest niesamowita, więc sama nie wiem w którym kierunku iść…
Podpowiedzcie mi coś proszę :)
Muszę jeszcze obejrzeć na większym monitorze, wydaje mi się, że zdjęcia są nierówne. Drugie jest przemagiczne, w pozostałych można było chyba lepiej kadrować, nie wiem, sam bym takich nie zrobił, więc mogę się pomądrzyć ;-) Chyba to drugie jest konkursowe…
Bardzo mi się podoba nowy system przeglądania zdjęć! Wreszcie!
Radek
mi raczej chodziło o oddanie szarości, zrobiłam tylko kilka zdjęć, a film akurat był ziarnisty 400 ISO. Do konkursowych to im bardzo daleko, ale chyba wychodzą bardziej malarsko niż z cyfry. Muszę jeszcze popracować…
System przeglądania działa hmm… od prawie 5-ciu miesięcy :)
Kasiu, nie bardzo wiem w czym się pogubiłaś? Zdjęcia z cyfry (nawet niezaawansowanej jak widać) wychodzą dobrze, są kolorowe, mają swój „plastikowy” urok. Nie twierdzę że są złe, ale nie mają tego artystycznego pierwiastka, który daje o sobie znać na fotografiach analogowych. W tych tutaj ziarno wybitnie dodało „smaczku” całości. Wiem że trawnie przy analogu jest teraz niemal heroizmem (sama się na niego nie zdobyłam ;) ale te zdjęcia są po prostu piękne.
Dzięki, miałam ostatnio w rękach Canona 5D Mark III, moja przyjaciółka go sobie kupiła. Podłamałam się. Przy zdjęciach, które to robi film jest okrutnie archaiczny. Inna epoka.
Obejrzałem na dużym monitorze, trzecie zdjęcie też jest konkursowe. Fajnie, że odkryłem wreszcie zmianę w przeglądarce zdjęć ;-)
Niestety przykra prawda jest taka, że mało jest już miejsc gdzie można porządnie wywołać film. Większość jest robiona na przepracowanych odczynnikach, co niestety fatalnie odbija się na jakości zdjęć. A wywołanie filmu B&W to już całkowita masakra.
Na dodatek sporo z klimatu zdjęć traci się podczas skanowania. No cóż… sorry takie mamy czasy ;)
Na szczęście mam przyjaciela fotografa, który umie porządnie wywołać filmy i skanuje mi je w dużej rozdzielczości, w przypadkowym miejscu już bym nie oddała filmu do wywołania. Nawet kupienie go w przypadkowym miejscu to ryzyko, bywają podróbki, filmy z wadami. Myślę że Mariusz mógłby wywoływać więcej klisz gdyby mu je jakoś wysyłać, mogę podać kontakt, najwyżej mnie zamorduje…:)
Czarno białe to rzeczywiście problem, najlepiej chyba samemu. Generalnie najważniejsze to się nie poddawać, przecież nie przejdziemy na druga stronę mocy ( czyli na cyfrę :))
Dzień dobry.
Analog czy cyfra , jedno i drugie to tylko narzędzie. Wg mnie pytanie jest natury czy mam ochotę się bawić analogiem czy wiem jaki dokładnie chcę osiągnąć „efekt końcowy” i osiągam go najprostszymi środkami . Cofając się jeszcze bardziej może lepiej rozstawiać sztalugę ? ;) U mnie z powodów przytoczonych przez EL…. średni format zalega na półce, ale sobie powtarzam że jak ogarnę sprawy zawodowe zrobię ciemnie i oddam sie tej przygodzie ;)
Co do zdjęć , ten efekt można osiągnąć z cyfry…specjalnie pogarszając ich jakość ;)
1 bardzo mi się podoba. Nie uważam natomiast, że ziarno w tym wypadku odpowiada za „nastrój” . Czas ekspozycji, czas powstania, kadr i kompozycja , kolor to sa czynniki które zbudowały obraz . Poza tym są nakładki które „imitują” większość dostępnych materiałów światłoczułych .
Pozdrawiam
Krzysiek
Dzień dobry. Ja lubię różne środki, może dlatego, że nie mam celu w fotografii. Lubię samą czynność, a to co zrobię i tak niczego nie zmieni ani w moim życiu, ani w mojej karierze. To z założenia „radosna twórczość”, amatorszczyzna, można znaleźć więcej bliskoznacznych słów i wszystkie mają negatywny wydźwięk. Takie mamy czasy. Mam w tej kwestii przeciwne i od dawna ugruntowane zdanie uważam, że sztuki podobnie jak miłości nie mogłabym uprawiać profesjonalnie- a raczej że produkt tego uprawiania nie byłby już taką samą miłością czy sztuką.
Dzisiejszy profesjonalizm we wszystkich dziedzinach oznacza komercję więc uważam się za totalnego i zatwardziałego amatora. Ale to na marginesie ( i nieco w czudzysłowiu :)).
Malarstwo- dla mnie to sposób na wyciąganie i przerabianie w obraz demonów wyobraźni- niestety lubię bardzo duży format (nie sztalugi) więc i koszty i trzeba sprzątać… Fotografia jest dla mnie stosunkowo nowa. Jeszcze myślę jak ją wykorzystać. Na pewno cyfra i klisza są różne. Nie widzę żadnego uzasadnienia dla imitowania podobieństw i różnych nakładek. W projektowaniu też nie znoszę imitacji i nigdy ich nie stosuję. Podoba mi się autentyczne ziarno, ale przede wszystkim rozpiętość tonalna (szczególnie w szarości) jaką dysponuje nawet najtańszy film. Natomiast wykorzystam chyba zalety cyfry. Pracuję teraz nad cyklem „Fabryka rysunków”.– to chyba nie do opanowania w analogu, koszty byłyby monstrualne. Po roku ćwiczeń wychodzi mi jedno na kilkanaście zdjęć :)- w rysunku taki efekt to z kolei łatwizna!
Mi też najbardziej podoba się zdjęcie nr 1. Dzięki. To jedno z cyklu o duchach. Mam już kilkadziesiąt, ale tylko kilka jest z analoga i zastanawiam się czy to nie szkoda. Na razie walczę z przezroczystością i nieprzezroczystością duchów i jak tylko zrozumiem dokładnie jak uzyskać każdy dowolny efekt chyba wrócę do kliszy.
Średniego formatu zazdroszczę. Jeszcze nigdy nie próbowałam.
Pozdrawiam :)
PS: w góry na razie tylko analog- nie widzę niczego czym mogłabym go zastąpić.