23 luty. Wróciliśmy puściutkim promem. Szkoda, że to trwało tak krótko.
22 luty. Wczoraj wieczorem zeszliśmy do Hedeviken. Z przygodami. Drogę, którą sobie upatrzyliśmy posypano piachem. W całej Szwecji było upiornie ślisko i nawet wiejska szutrowka padła ofiarą drogowców. Omal nas to nie unieruchomiło. Pulka po posypanym nie pojedzie, a już na pewno nie 19 km. Szczęśliwie trafiliśmy na ludzi z przyczepą. Podrzucili nas do skuterowego szlaku i zgodnie z planem w niedzielę po południu dotarliśmy na kemping gdzie stał samochóď Edka. Teraz jedziemy na południe i chociaż to ta sama szosa, którą przejechaliśmy 2 tygodnie temu, we mgle, przy roztopach nie wygląda już tak fascynująco. Buro, śnieg zwiędły i brudny. Mieliśmy wielkie szczęście do pogody.
20 luty. Chatka klubu skuterowego z Hede. Cieplutka. Wczoraj przebiegliśmy 31km. Myśleliśmy, że dzisiaj wyjdzie podobnie, ale powstrzymała nas pogoda. Nocą temperatura wzrosła do minus kliku stopni, spadł śnieg. Wszystko zrobiło się mokre, narty obklejały się jak bałwany i przeszliśmy tylko 15 km. Teraz suszymy rzeczy i czekamy na zorzę. Prognoza mówi, że o północy…
18 luty. Rogenstugan. Schronisko jeszcze nieczynne otwierają dopiero w marcu sala zimowa za to cieplutka. Mała, tylko na 2 osoby, a piec wielki, bardzo wydajny. Pogoda mętna, słaba widoczność, ale ciepło. Dzisiaj tylko kilka stopni mrozu. I dobrze, bo jutro chyba śpimy w namiocie. Zostały nam tylko 3 dni i chyba z 60 km. Czyli trzeba przyśpieszyć:)
16 luty. Po dwóch nocach w chatkach bez ogrzewania znaleźliśmy taką gdzie można się rozmrozić. Dobry wydajny piec. Mnóstwo drewna. Za oknem mgła. To pierwszy dzień bez wspaniałej pogody. Jutro będziemy w Rogen i mam nadzieję, że uda nam się tam coś zobaczyć.
Na zdjęciu rozwiązanie lepsze od oryginalnych filcowych botków do śniegowców. 2x skarpety Walonki i grube wełniane udziergane na drutach. Mamusiu dzięki!
13 luty. Wieje z północy czyli w twarz. Zeszliśmy troszkę niżej niż planowałam. Źle oceniłam odległości, szlak był kręty i obliczenia z mapy 100 tki są na nic. Ale wyszło dobrze. Znaleźliśmy śliczną chatkę nad rzeką. Nałowiłam wody termosem. Nie było gdzie jej zgromadzić więc wypełniliśmy pulkę. Przed chwilką wpadła tam Edka skarpetka, co to się miała wysuszyć, ale to drobiazg. Piec świetny. Daje się na nim gotować. Drewna mnóstwo Wspaniałe miejsce.
12 luty. Wdrapaliśmy się na płaskowyż. Byliśmy na 1000m npm. Spaliśmy też bardzo wysoko. Dużo tu ludzi na skuterach i pewnie dzięki nim w chatkach jest drewno. Dzisiaj trafiliśmy na nagrzaną. Piec jeszcze nie ostygł i wspaniale było wejść do ciepłego wnętrza. Bardzo nam się tu podobało. Z 500 m niżej znalazłam niezamarzniętą rzeczkę. Nawiozłam wiadro wody. I kiedy ją gotowałam z butli wyciekł gaz. Strasznie to wyglądało, wyrzuciliśmy kuchenkę na śnieg, ale zgasła dopiero kiedy ją zakopałam w zaspie. Uciekło przy tym z pół butli. To nowy palnik i nie wiem czy to jego wina czy mój błąd. Na razie siedzimy w cieple. Nie ma zorzy, ale niebo jest wspaniale gwiaździste. I jest tu pięknie.
10. Luty. Wczoraj było straszliwie zimno, a trafiła się chatka bez drewna. Spaliliśmy jakieś resztki desek po remoncie, już zmurszałych, a i tak spałam we wszystkich ubraniach. Dzisiaj raj, udało nam się dostać miejsce w domku na wynajem w Lofsdalen. Trudno teraz o nocleg jeszcze nie sezon. To jedyna taka możliwość na naszej trasie. Idziemy od jednego łysego pagórka do drugiego. Doliny porasta mieszany las. Jest sporo łagodnych podejść i wspaniałe bardzo długie zjazdy. Przedwczoraj była piękna zorza. Pogoda śliczna. Nocami koło -20.
8 luty. Jechaliśmy samochodem dwa dni. Pierwszego dojechaliśmy w okolice Biegu Wazów. Trwają przygotowania do biegu. Trasa zratrakowana. Przeszliśmy nawet kawałek, bo są tam chatki. Kolejny nocleg- park narodowy Hamra. Spaliśmy w wiatce. Leśna rozpaliła piękne ognisko. Była zorza.
Rano odwieźliśmy Agnieszkę na autobus- pojechała dalej na północ. My zaparkowaliśmy na kempingu w Hedevika i dzisiaj przeszlismy skrajem Parku Narodowego Sonfjallet. Poza szlakami skuterowymi strasznie wpadamy. Edek jest w rakietach więc postaramy się trzymać przejechanych tras. Jest zimno do -20. Bezwietrznie. Pięknie.
Więc jednak zorza dopisała. Dość daleko na południe – dobry prognostyk na resztę wyjazdu. Dobrej pogody i tańczącej zieleni na niebie
Wczoraj znów była zorza. Dzisiaj niestety pada śnieg.
…bajecznie – pozdrawiaM
Dziękujemy:)
Proszę nie grymasić! Miała pani wspaniałą turę w Skandynawii i należy się tym cieszyć. 😉😁
Narty wytrzymały? Czy poległy na placu boju?
nie grymaszę :) Narty wytrzymały bez żadnego problemu, bez krawędzi jadą tak samo jak całe, dla zabawy zjechałam nawet z wyciągu w Idrefjall (z pulką)- fajnie było :), być może czułabym dyskomfort na twardym lodzie, ale tym razem nie trafiliśmy także całkiem dobre narty, wygląda na to, że można ich dalej używać. Podobnie nie padły kalosze. Sklejone w domu zgodnie z instrukcją z etykiety kleju wytrzymały i marsz z Leśną na Pomorzu i teraz. To nie tak, że z rozmysłem ruszyłam w dziurawych śniegowcach ale co tylko kupiłam było nie takie, odesłałam 5 par butów i zostały mi tylko te stare.
To się nazywa hart ducha! Mimo sypiącego się sprzętu jechać w dal…
A co do grymaszenia, to lepszy niedosyt niż przesyt…
nie wierzę w przesyt wędrówek :)