oznakowanie szlaków zimą- Pireneje

Czasem bywa z tym problem. Zimą większość znaków ginie pod śniegiem i chcąc nie chcąc, trochę się błądzi. Te najbardziej znane i uczęszczane szlaki w Pirenejach są z roku na rok znakowane coraz lepiej.

oprócz znaków malowanych na kamieniach, dostawiono sporo kołków

na tyle wysokich, że nawet teraz wiele z nich wystawało spod śniegu

W Parku Narodowym Aiguestortes wszystkie skrzyżowania znakowanych szlaków zostały opisane i obstawione drogowskazami.

Na mapach znakowane szlaki są oznaczone linią ciągłą, jednak nawet na tych tylko przerywanych (czyli nie znakowanych, ale z widoczną ścieżką) trafiają się namalowane znaki

lub drogowskazy

Całkiem dobre oznakowanie zdarzało nam się spotkać również na szlakach w ogóle nie zaznaczonych na mapie, albo tylko wykropkowanych (bez oznakowania, bez ścieżki). Czasem zabawnie to wyglądało, bo przy braku wydeptanej dróżki, znaki pojawiały się znienacka w pozornie przypadkowych miejscach.

W miejscach  mało popularnych,  albo tam, gdzie całe oznakowanie namalowano tak, że zimą znika pod śniegiem, drogi wciąż znaczą kopczyki.

czasem postawione w rewelacyjnych, z daleka widocznych miejscach, czasem bardzo trudne do wypatrzenia.

Pierwsze dwa dni tego grudniowego wypadu spędziłam włócząc się po dzikich i nieoznakowanych górach na północ od Parku Aiguestortes. Byłam z kolegą. Wypatrywanie drogi zajmowało nam większą część dnia. Skały przysypał śnieg, w niższych miejscach wszystko porosła szadź. Bardzo dużo błądziliśmy, łaziliśmy po nocy, spaliśmy pod chmurką. Kiedy zostałam sama, wybrałam trasy, które przynajmniej teoretycznie powinny być oznakowane. To nie znaczy, że nie błądziłam, czasem trochę źle poszłam, czasem kawałek wracałam, ale fajnie było mieć świadomość, że przynajmniej co jakiś czas spod lodu, czy śniegu wynurzy się jakiś fragment czerwono białego kołka, czy polska flaga namalowana na skałach.

Wszystkie zdjęcia pochodzą z ostatniego grudniowego wyjazdu.

 

 

Share

Szlaki znakowane kopczykami

Mam do nich słabość. Nie wiem dlaczego, może ze względu na lata przechodzone kiedyś w Tatrach, po nieoznakowanych, ale  dzięki temu bardziej tajemniczych i bardziej kuszących kopczykowanych szlakach.

W Alpach i Pirenejach kopczyki wciąż  są jedynym oznakowaniem wielu dróg, nawet tych znanych np. pirenejskiego HRP. Na wielu szlakach nie najlepiej oznakowanych znaczą kluczowe lub trudne orientacyjnie miejsca. Czasem ledwo wystający spod śniegu kopczyk jest jedynym znakiem choć trochę widocznym zimą.

Na mapach szlaki znakowane kopczykami są zwykle opisane jako nieznakowane, chociaż często są znacznie łatwiejsze do odnalezienia niż wiele szlaków teoretycznie znakowanych. Na  mało uczęszczanych zdarza się, że oznakowanie niespodziewanie znika i bardzo trudno jest domyślić się gdzie iść. Nie sposób też domyślić się stopnia trudności. Biało czerwono oznakowany GR zwykle będzie dość łatwy, kopczykom zdarza się wyprowadzać na drogi dwójkowe lub nawet trochę trudniejsze. Każdy stawia je według własnego uznania, więc niestety zdarzają się i takie, które wyprowadzają na manowce. Trzeba bardzo przyglądać się mapie.

Trudne orientacyjnie bywają łąki gdzie pasące się zwierzęta nie zostawiają kamienia na kamieniu, miejsca gdzie często schodzą lawiny, osuwające się kamieniste zbocza itp.

To dodatkowa trudność i dodatkowy urok wielu dróg. Dowód, że nie jesteśmy w doskonale zorganizowanym mieście, że nasze plany i nasz los podlegają siłom natury. Można się na to godzić lub opierać. Ja się godzę. Lubię niepewnie oznakowane szlaki, gdzie każdego przechodzącego człowieka łączy niepisana, tysiącletnia umowa odbudowywania kopczyków. Zaskakująca nić porozumienia.

Kopczyki powinny być wieczne. Zawsze poprawiam te, które są uszkodzone, dobudowuję brakujące i powstrzymuję się od stawiania ich w miejscach gdzie nie jestem całkowicie pewna drogi, albo droga którą idę jest zbyt niebezpieczna (lub trudna), żeby była oznakowana.

Nie raz zdarzyło mi się pomyśleć: „Boże błogosław człowieka, który zbudował ten kopczyk” i wiem, że inni górscy wędrowcy też to robią. Kopczyk po kilkugodzinnym błądzeniu we mgle, kilometrach przebijania się w śniegu… w nocy pełnej odgłosów chrumkania w ciemności … czy nie jest warto zachować te magiczne znaki, po to, żeby móc się ucieszyć odnajdując drogę?

Wiem, że to brzmi egoistycznie, ale naprawdę uważam, że wiele górskich dróg nigdy nie powinno być oznakowane (pomalowane), że warto zostawić tam tylko kopczyki. Nie wszystkie góry muszą być dostępne dla każdego, na niektóre warto sobie zasłużyć… bo wtedy radość z ich odkrywania jest znacznie większa.

Share
Translate »