Wiosna w górach to coś co szkoda byłoby pominąć. Wszystko jest białe, ale w słoneczne dni bywa tak ciepło, że czasem daje się nawet nosić T-shirt.
Do maja- czerwca, zależnie od pogody śnieg leży dosłownie wszędzie. Nocą zamarza, a w dzień, już po godzinie lub dwóch od wyjścia z cienia, robi się z niego coraz bardziej rozmiękła breja. Wysoko w górach wciąż często pada śnieg, więc wszystko wokół jest olśniewająco czyste i białe.
W nasłonecznionych miejscach, zwłaszcza takich skąd wiatr wywiewa świeży puch, wielokrotnie przetapiany śnieg zmienia się w stabilny i twardy firn. Dobrze się po tym chodzi, ale na stromych stokach potrzebne będą raki, a często przyda się też i czekan.
Oznakowania szlaków giną pod śniegiem i wszystko wygląda inaczej niż latem. Nie widać wciąż jeszcze zasypanych stawów, chociaż większe i wystawione na słońce jeziora zaczynają już trochę rozmarzać.
Na graniach siedzą ogromne nawisy, a z przejściem wielu skalnych ścieżek rozsądniej byłoby poczekać do lata. Na zawieszone na nich łańcuchy czy liny, nie warto liczyć, na pewno są jeszcze pod śniegiem, a wysokie skalne półeczki często przykrywa lodowa czapa.
Niektóre schroniska są już otwarte, od kilku lat otwierane są coraz wcześniej. Wiele tych wyżej położonych i mniej popularnych otworzy się dopiero w połowie czerwca i wcześniej można liczyć tylko na salę zimową. Niestety zwykle nie zostawiają jej schroniska prywatne. Informacja czy będzie otwarta i ile ma miejsc bywa na stronie schroniska lub klubu.
Nowoczesny sprzęt umożliwia chodzenie zimą i wiosną niemal każdemu, czekany i raki są łatwo dostępne i tanie, jeżeli ktoś z was zabiera je ze sobą pierwszy raz, warto poćwiczyć w jakimś łatwym i niezbyt ryzykownym terenie. Nic wielkiego, wystarczy stroma i zakończona płaskim pólkiem górka, żeby poprzewracać się i pozsuwać po śniegu, choćby po to, żeby zorientować się jak szybko w krytycznej sytuacji uda się właściwie użyć czekana i jak hamować kiedy człowiek już zaczął się zsuwać. Warto też zdobyć trochę doświadczenia w kontrolowanym zjeździe na tyłku (ewentualnie plecaku, karimacie itp). Wbrew pozorom nie ze wszystkiego da się zjechać, bo np śnieg jest za miękki, a stok niewystarczająco stromy. Podobno, chociaż sama nie sprawdzałam hamowanie nogami w rakach powoduje, że przelatuje się przez głowę. Życzę przyjemnych prób:) Dawno temu zjeżdżałam tak np spod Szpiglasowej… fajnie było!
Tym, którzy nie mają ochoty bawić się sami, zostaje trasa z przewodnikiem. Zimowe czy wiosenne wyjazdy są w ofertach każdego dużego klubu (niekoniecznie polskiego, ale być może też) i wielu lokalnych agencji. Na zdjęciu przypadkowo spotkana grupa Belgów z dwoma hiszpańskimi przewodnikami. Być może tak jest bezpieczniej…. chociaż ja chyba bałabym się wiązać liną z sześcioma ciężkimi, nieznanymi facetami. Kto wie co zrobią jeśli którykolwiek z nich poleci. Naprawdę trudno jest kogoś utrzymać, stąd tak często zdarza się, że ludzie spadają parami.