Bergen to miasto jednodniowe- tyle wystarczy do pobieżnego obejrzenia drewnianych zabytkowych dzielnic, Targu Rybnego, cytadeli, kilku głównych ulic i posiedzenia na plaży.
Drewniana dzielnica Bryggen największe wrażenie robi po zmroku- oświetlona mnóstwem kolorowych świateł, odbitych dodatkowo w fiordzie nabiera odrealnionego, bajkowego charakteru. Z parku otaczającego zamek i cytadelę pięknie widać zachodzące słońce (w zamku są jedyne dwie toalety, do których nie trzeba wrzucać dziesięciokoronówki generalnie poruszanie się bez tej monety po norweskich miastach może okazać się mocno stresujące :)). Położona na cyplu za oceanarium plaża- (maleńkie kamieniste dojście do wody), staje się popołudniami miejscem spotkania młodych ludzi obładowanych puszkami z piwem. Ładnym, spokojnym i zielonym- my wykorzystałyśmy ja na wygotowanie resztek gazu z naszej butli i spokojne wypicie herbaty. Przypadkiem w towarzystwie Pani Prawnik, z którą wdałyśmy się w ciekawą rozmowę o imigrantach, Polakach i granicy Norwegii z Rosją. Zabudowane drewnianymi domkami wybrzeże, przez które można przejść idąc z Targu do Aquarium w weekend robiło spokojne, wręcz sielankowe wrażenie. Bardzo przyjemny spacer. Najmniej ciekawy wydał nam się chyba Targ Rybny- zatłoczony, pachnący tłuszczem i pełen akwariów z żywymi krabami i homarami, skrępowanymi i udekorowanymi wbitymi w ciała metkami jak jakieś martwe przedmioty. Było mi ich bardzo żal.
Jeżeli ciekawi Was jak przenocowałyśmy- na przedostatniej fotce widać nasz namiot w lotniskowym lasku. Samolot miałyśmy wcześnie rano, łaziłyśmy po centrum aż do ostatniego autobusu, czasu na spanie zostało niewiele. Lotnisko otaczają bagna i las. Na górce za jednym z parkingów stoi rzeźba w kształcie wigwamu. Troszkę w bok Lidka znalazła świetne płaskie miejsce- wysypane podłożem dla rododendronów. Wręcz idealne pod namiot. Chciałyśmy się nim podzielić z trójką Niemców łażącą po lasku w tym samym celu co my, ale poszli gdzieś w krzaki czy gęste trawska. Najwyraźniej nie dowierzali norweskiemu prawu, które naprawdę nie zakazuje biwakowania. Nikt nas tam nie zaczepiał i nie wyganiał. Przypuszczam, że wigwam widział już niejeden namiot. Cała okolica poza tym miejscem jest niezachęcająco mokra.