płaszcze outdoorowe

Kiedy w 1999 roku pokazałam swój pierwszy outdoorowy płaszcz (na targach Outdoor we Friedrichshaffen) zostałam zlekceważona. Wprawdzie pokazała go niemiecka prasa, a rok później razem z większą (ale na tamte czasy równie ekscentryczną) kolekcją dostał nagrodę Brand New( za najlepszą kolekcję sportową na ISPO w Monachium), a potem jeszcze samodzielnie Apex Award (najlepszy Polartec na świecie) – nigdy nie udało mi się przekonać do idei sportowego płaszcza sklepów. W tamtych czasach nie można było inaczej dotrzeć do klientów, więc po kilku latach prób projekt upadł. Dzisiaj w dobie internetu jest to prostsze, więc odważyłam się nie tylko przypomnieć tamte historyczne modele (moim zdaniem wciąż równie dobre i świeże), ale nawet dorobiłam jeszcze jeden.

Dlaczego płaszcz?

Nie wiem czy nosicie płaszcze? Dobry płaszcz to podstawowe, uniwersalne okrycie. Niezastąpiona baza. Chroni przed zimnem deszczem, śniegiem. Otula. Można się nim okryć śpiąc w pociągu czy samolocie, można się w nim czuć bezpiecznie. Pod spodem może być cokolwiek- choćby bielizna (choćby legginsy :)), w płaszczu to wszystko jedno. Jeśli masz dwa płaszcze daj jeden temu który nie ma…- lubię to biblijne zdanie, bo w piękny sposób określa to, co dla mnie znaczy płaszcz. Jest potrzebny, jak woda czy chleb. Może niekoniecznie do górskiej wspinaczki, ale większość naszego czasu upływa z dala od gór. Dobrze zrobione płaszcze nie przeszkadzają w swobodnym poruszaniu się, można w nich jeździć rowerem (w krótkich :)) czy na nartach. Sama od kilkunastu lat noszę tamten historyczny nagradzany model -Mortishię nie tylko na spacery z psem. Na potrzeby sesji zdjęciowej została kiedyś uszyta trochę dłuższa i dla mnie jest jak znalazł. Nie mam niestety zdjęcia, ale dorobię. Zostało mi tylko to:

Z tamtym płaszczem związana jest  pewna miła historia. Koleżanka, która tak jak ja wszędzie chodziła w Mortishii opowiadała mi, że będąc przypadkiem w Krakowie, spotkała inną kobietę w moim płaszczu. Odruchowo powiedziała jej dzień dobry, bo miała wrażenie, że spotkała kogoś znajomego. Dopiero po chwili uzmysłowiła sobie, że tamta pani nie była jej znajomą, a przywitała się… z płaszczem :).

Nie wiem czy uda mi się również Was przekonać do polubienia płaszczy. Na zdjęciu przedłużona bluza Retro. Pisałam już, że Retro pasuje na każdą figurę. Tu widać dowód- to ten sam płaszcz – nasz model w rozmiarze 38.  Sprytna konstrukcja pozwala mu się niemal dowolnie układać.

Praktyczne prawda? Retro jest płaszczem na przejściowy okres, ewentualnie (i tak zdecydowała się go nosić moja koleżanka) płaszczem- ocieplaczem pod inny płaszcz.  Byłby bardziej zewnętrzny gdyby uszyć go z Windpro  tak jak ten- Merlin:

Merlin to minimalistyczny model luźnego płaszcza z Polartec Windpro. Zapinany na 3 klamry (jedna trzyma wewnętrzną połę). Surowy i prosty, brzegi są tylko ucięte- niewykończone. Kieszonki na zamek na rękawach. Niemal nie ma szwów. Zaprojektowany w 1998 roku. Wykonany tylko w kilku egzemplarzach. Pasuje na każdą figurę i w żaden sposób nie ogranicza swobody (…. nie tylko swobody ruchów :))

A to jeszcze jeden luźny płaszcz z Polartec Windpro- oparty na tej samej co Merlin konstrukcji, ale bardziej ozdobny i krótszy- Hajnówka.

Można go nosić z paskiem.

Hajnówka i Merlin nadal mogą być dostępne na zamówienie. Problemem płaszczy wykonanych z Polartec Windpro (lub z Windbloc, bo były i takie) jest ich nieprzystawalność zarówno do rynku mody jaki i do rynku outdoorowego. Paradoks polega na tym, że nosić je można z obu modowych i praktycznych-podyktowanych łatwością użytkowania i wygodą powodów. To nieprzyzwoicie funkcjonalne płaszcze. Pierne w pralce, niegniotące się,  lekkie elastyczne i ciepłe. Niemal niezniszczalne. Jak Wam się podobają?

PS: Szerdecznie dziękuję Beacie i Anicie za dzisiejszą spontanicznie zaimprowizowaną sesję zdjęciową!

Share

tworzenie projektu od zera- męskie spodnie softshellowe Szarik

Czwartek 22 listopada:

Praca nad spodniami posuwa się. Zrobiliśmy formę (ogromną większość zrobiła konstruktorka ja wygładziłam to, co chciałam zmienić po testach). Uwzględniłam uwagi Panów, którzy zechcieli się wypowiedzieć. Ponieważ na produkcji panuje teraz potworny tłok, a nie chciałam już dłużej czekać  znalazłam kawałek wolnego stołu i sama wykroiłam prototyp. Zwykle tego nie robię, bo w firmie działa szereg sprytnych procedur  umożliwiających tak skomplikowaną pracę jak nasza i  nie chcę się wcinać w kompetencje innych osób. Robimy jednocześnie dziesiątki pojedynczych rzeczy, różne rozmiary, kolory, indywidualne zmiany. Szereg wysyłek każdego dnia. Nigdy Wam nie pisałam jak pracujemy i jak powstają nasze modele, teraz trafia się  okazja, bo Szariki powstają  dosłownie na Waszych oczach.

Tak wyglądały dzisiaj po południu :)

Jak to się robi? Najpierw powstaje pomysł na produkt. Kwark jest za mały żeby produkować byle co (nie robimy rzeczy, które „mają się sprzedać”, bo na przykład są modne, albo ktoś inny tak robi). Zwykle tworzymy od zera coś, czego jeszcze nie było. Nie jest tego dużo i to co ostatecznie wchodzi do produkcji jest dokładnie, wręcz pedantycznie przemyślane.

Kiedy już wiem co i jak chciałabym zrobić rysuję szkic, a konstruktorka przerabia go na wykrój. Basia lubi pracować na papierze, więc wszystkie formy, które robimy od podstaw- a potrafimy już skonstruować dosłownie wszystko, to trochę przypomina rzeźbę – są w pierwszym etapie  papierową wycinanką- jak na zdjęciu.  Wykrojone spodnie (na fotografii) leżą na digitizerze ( znów obce słowo, które trudno odmienić). Kolejnym etapem tworzenia wzoru będzie wprowadzenie  do komputera. Potem wszystko jest już robione w programie- podobnym do tego, na którym pracują architekci (to też Auto Cad). Rozmiary, korekty, Wasze indywidualne formy w przypadku szycia na miarę. Jeśli zdarza nam się kontynuować pracę nad tą samą formą stosując  inny, mniej lub bardziej elastyczny, grubszy lub cieńszy materiał- wykrój modyfikuje się już tylko w programie. Tam też powstają kieszonki, patki… wszystkie detale.

Potem zostaje już tylko wydrukować formę, wykroić, uszyć, przetestować i ewentualnie poprawić lub odrzucić, jeśli wyrób nie spełni pokładanych w nim nadziei. Tym razem etap testowania mamy już za sobą. Szarik jest bardzo podobny do Szarotki. Zmodyfikowany jest tylko kształt ( z damskiego w męski). To umiemy już doskonale robić w obie strony.

W podobny sposób powstają też projekty, które tworzymy na zamówienie, z tym że pracując dla innych firm, razem w wykrojem dostarczamy rysunki techniczne, opisy detali i trudnych do wykonania miejsc,  propozycje materiałów i kolorów, a na końcu  szkice gotowego wyrobu. Najbardziej lubimy jeśli zlecenie obejmuje też prototyp, bo mamy szansę sprawdzić wszystko we właściwym materiale. Bardzo dużo zależy od tego jak dany materiał się rozciąga i jak układa, i zwykle to właśnie tkanina (lub dzianina) decyduje o sposobie skonstruowania formy. Ogólnie całe to zagadnienie jest fascynujące i trochę mi żal, że nie możemy mieć w ofercie większej liczby modeli :)

Piątek 23 listopada:

dzsiaj rano Szariki wyglądały tak:

a teraz są już zrobione… to znaczy prawie :)

ładne prawda? Nie do końca zrobione, bo w pośpiechu  szwalnia zapomniała o tylnej kieszonce :)  Poprawimy w poniedziałek. Tak to już jest z prototypami…

Szariki są już w sklepie. Kosztują 399 zł. To sporo, ale niestety mniej się już nie da. Ta cena dotyczy tylko partii materiału, który już mamy, kolejna będzie niestety droższa.  Na pocieszenie wystawiam na zachętę pierwszą historyczną sztukę Szarików za 299 zł.  Są w rozmiarze L. Materiał Polartec Powershield, kolor szary… a  brakującą kieszonkę dorobimy :) Czy ktoś jest chętny?

28 listopada- i już mamy kieszonkę :)

 

Share
Translate »