sprężysta cienka wełenka

Już za chwilkę pojawi się w sprzedaży nasza nowa cienka wełenka. Skład delikatnie się zmienił- do typowego zestawu- 80% wełny 20% poliamidu dodaliśmy 11% elastanu. W efekcie dzianina jest o 11% cięższa i w % wełny jest w niej troszkę mniej 67%. W gramach, na każdą koszulkę wychodzi jej tyle samo- dodatkowo poniesiemy ze sobą elastan (kilka gram). Nie zrobiliśmy tych zmian bez powodu. Najsłabszym punktem naszych cienkich wełenek była trwałość. Elastan spowodował, że dzianina jest mocna. Tak jak zawsze zanim się zdecydowaliśmy zrobiliśmy solidny test. Nowa wełenka była codziennie noszona w Picos d’Europa (nie zabrałam żadnej innej koszulki). Prana, wykręcana, podsuszana i znów zakładana na grzbiet. Pod plecak, pod powerstretcha, pod Polarną. Pomimo przeciągnięcia po lesie nie zrobiłam w niej żadnych dziur. Dzianina jest delikatna, ale też bardzo sprężysta i gładka- i to ją chyba ratuje. Dzięki dużej elastyczności możemy uszyć bielizną bliską ciału (ucisku się wcale nie czuje)- przydatną nie tylko w outdoorze, ale i do biegania, czy innych aktywnych sportów. Z tego też powodu od razu zdecydowaliśmy się na kilka kolorów: typowe dla nas ecru, czerwony i czarny (identyczne jak w naszej wełnie 100%)  plus dwa nowe- oliwkę i lody orzechowe. Mamy nadzieję, że się Wam spodobają.

Żeby nie mieszać zmieniamy nazwy. Oklę zastąpi teraz Kazalnica, Trollę- Mnich, a Fannaraki-Wodogrzmoty

Przyjemnego noszenia!

Share

żegnamy błękitny len

To smutna wiadomość. Zdecydowaliśmy się nie kupować więcej błękitnego lnu. Był kontrowersyjny. Miał i zwolenników i wrogów. Większość z Was była z niego bardzo zadowolona, ja też, ale prawda o łyżce dziegciu w beczce miodu zadziałała i w tym przypadku. Kilka osób napisało nam, że czują się rozczarowani więc zniechęciliśmy się.

Na zdjęciach jedna z odesłanych nam przed kilkoma dniami koszulek.

Tak, to prawda. Len to nie syntetyk. Ma trochę wad. Nigdy nie stanie się jedną z tych przewracających się latami po szafach rzeczy. Taką, z którą nie wiadomo co zrobić. Posłuży nam przez sezon czy dwa i odejdzie. Jeśli chcecie może nawet odejść na kompost.

Nie wiem tylko co teraz zrobić? Len nie jest łatwy w produkcji. Jest zbyt drogi żeby zainteresowały się nim wielkie marki. Pewnie zawsze zostanie w niszy. Są ludzie, którzy go bardzo lubią, innym (być może) nie spodoba się nigdy. Nie chciałabym zawieść tych pierwszych (sama zresztą do nich należę) i nie chcę narażać na rozczarowanie tych drugich.

Znalazłam awaryjne wyjście- dzianinę z troszkę grubszych włókien. Noszę ją teraz. Jak to len pięknie pachnie mi sianem. Schnie w oczach, w upał (akurat mamy) czuję chłód. Na pewno nie będziemy go barwić (żeby nikomu nie wyblakł w plamy i żeby w przypadku zalania złośliwym sokiem można go było ugotować lub wymoczyć w wybielaczu). Z tych powodów pewnie okaże się mocniejszy i trwalszy (jeśli zaakceptujecie coraz jaśniejszy z czasem kolor- to typowe dla naturalnego lnu). Ma jedną istotną wadę. Z wyglądu przypomina bardziej naszą starą koszulkę Włosiennicę- tylko cieńszą. Wagowo nie odbiega od błękitnego (moja koszulka waży ok 100 g), ale ze względu na użycie grubszych włókien i inny, znacznie luźniejszy splot jest też jeszcze bardziej przezroczysta.

Napiszę Wam za kilka dni jak się nosi. Na razie jestem zadowolona.

PS: o kolejnej koszulce, która padła przed końcem drogi wyczytałam wczoraj w książce Łukasza. Tym bardziej cieszę się, że przechodzimy na grubszy, solidniejszy splot. Nigdy nie polecałam tych cieniutkich na ekstremalnie ciężkie warunki, ale nie rozmawiam przecież z każdym, a ponieważ wszystkie inne nasze rzeczy są legendarnie trwałe, trudno się dziwić, że delikatność lnu komuś umknęła. Fakt faktem, że nosi się go cudownie.

Share
Translate »