Wróciłam w nocy, Agnieszka kilka dni wcześniej i na jej blogu jest już pierwszy fragment relacji. Fajnie, bo daje mi czas. Na obróbkę zdjęć, na przemyślenie. Dwa ostatnie wyjazdy były dla mnie rewolucyjne. Wcześniej zwykle bywałam sama lub z bardzo dobrze mi znanym Jose. Góry to dla mnie święty czas. Nigdy nie wyjechałabym z kimś obcym. Po śmierci Radka postanowiłam spotykać się z ludźmi. Szczególnie z tymi, którzy są dla mnie ważni, a znam ich tylko z internetu. Pisanie, odległość dają możliwość kreowania wizerunku, zdarzało mi się już spotykać blogerów, którzy w realu nie przypominali swojej wirtualnej wersji. Sama nie wiem czy to, jak mnie odbieracie jest podobne do prawdziwej mnie. Mam nadzieję, że tak, ale pisaniu zawsze towarzyszy dystans, a życie jest upiornie szybkie. Niczego nie można wymazać czy skreślić. Po każdym geście, słowie zostaje ślad. Tym bardziej cieszę się, że spróbowałam. Prawdziwy Edek i prawdziwa Leśna okazali się jeszcze ciekawsi niż przypuszczałam. Ich sposób myślenia, dystans do świata i siebie sprawiły mi mnóstwo radości. Zawsze troszczyłam się o to, żeby mój pobyt w naturze nie wyrządził jej żadnej szkody, żeby niczego nie zniszczyć, nie zmienić. Żadne z nas nie zostawiłoby po sobie śmieci w lesie, po tych dwóch wędrówkach nie został też ani cień przykrej myśli, nic złego. Może to się udało, bo wyjechaliśmy na krótko, w nietrudne miejsca. Może nie jest aż tak rzadkie jak myślałam. Tak czy siak to nowe doświadczenie dla samotnika, więc cieszy i skłania do refleksji.
Nowy był też las. Bałam się, że może okaże się monotonny, że nie znajdę w nim nic ciekawego, nie zrobię zdjęć. Bałam się tego też przed pierwszą Laponią (rzędy jednakowych wzgórz), przed islandzkimi wyżynami (płasko i nic tam nie ma), z lasem był jeszcze inny problem-wolę otwartą przestrzeń. Czuję się niepewnie w gąszczu, jak w labiryncie, z którego niekoniecznie jest wyjście. Idąc przez tajgę, szczególnie wtedy, kiedy zostałam sama nauczyłam się też zawracania. Nie wydało mi się porażką czy nudą, tylko innym doświadczeniem. Też ciekawym.
Nie powtarzam szczegółów, są u Agnieszki. Powoli opiszę każdy dzień. Głównie po to, żeby go zachować na później, bo cieszył i był zwyczajnie piękny. Spotkałyśmy wspaniałych ludzi, sypiałyśmy w chatkach, pogoda była dla nas łaskawa. Laponia świetlista i nieskazitelna, jak zwykle. Czysty luksus :)