Mieszkam w Szczecinie od dawna, ale nie jestem stąd. Urodziłam się i wychowałam w Warszawie, a kiedy się tu przeniosłam Polska stała się wolnym krajem, odkryłam Alpy, stąd do nich bliżej niż w Tatry. Kilka lat później tanie loty ułatwiły mi dojazd w Pireneje (mamy wygodne berlińskie lotnisko)… I tak minęło 30 lat. Nie znam mojego województwa. Więc kiedy Leśna wyraziła zainteresowanie okolicą pomyślałam, że teraz lub nigdy. Opowiem Wam o tym, wyszło ciekawie, tymczasem wrzucam pierwszą porcję zdjęć. Zachodniopomorskie jest charakterystyczne. Pamiętam jeszcze jak mnie fascynowało przed laty. Nie wiem czy udało mi się teraz to złapać. Warunki były niefotograficzne, światło nieciekawe i płaskie. Krótki dzień.
Prawdopodobnie większość z Was zna Zachodnie Pomorze tylko od strony plaż, to jego rewers. Miejsca, które nie przyciągają turystów. Chaszcze, stare wsie, średniowieczne kościoły co krok. Plucha, wilgoć i wiatr, którego teraz na szczęście nie było. Krzyk dzikich ptaków i ciemność zimą- jesteśmy na północy. I na zachodzie, co też ma wpływ.
Zdjęcia piękne, zawsze podziwiam tą umiejętność dobierania kadrów i kolorów. Zrobić zdjęcia przy ładnej pogodzie każdy potrafi, lepiej lub gorzej, ja pewnie bym tych kolorów nawet nie zauważyła spacerując w okolicy
:) dzięki!
Rewelacyjne są te zdjęcia. Faktycznie patrzysz na nasze okolice jak przybysz. :)
Przeczytaj „Poniemieckie” Karoliny Kuszyk.
Pozdrawiam z Kostrzynka
Rysiu, ależ miło Cię czytać! Dzięki, że przypomniałeś i ogólnie za wszystko dzięki :)
Niech no tylko zrobi się cieplej i zieleniej, to zaproszę i pokażę Ci znakomite miejsca w naszej okolicy. A ja dziękuję za Waszą wizytę, przyniosłyście w roztrzepanych włosach zapach wędrówki. :)
trzymam za słowo, chyba nikt nie zna tych terenów tak jak Ty :) Bardzo bym chciała.
Od kiedy 6 lat temu zaczęłam się bawić w rowerową jazdę na orientację „klimaty” jak na Twoich zdjęciach są często moim udziałem. Drogi prowadzące donikąd (czy aby na pewno?), opustoszałe domostwa, pozostałości dworków, mostów, budowli wszelakich, krzyże przydrożne, zagubione w lesie cmentarze, kapliczki, grodziska, wzniesienia, starorzecza, błoto, zimno… Niestety zawodów w Twoich okolicach jest niewiele, a jeśli nawet to z centralnej Polski, gdzie mieszkam, jest kawał drogi. Jednak rok temu zawitałam na 24 godzinny rajd, który bazę (start i metę) miał w Kołomąci. Już sama nazwa jest niezła:) Niestety paskudna pogoda i zimno (jak na czerwiec) spowodowały, że nie umiałam dostrzec uroków tych miejsc. Trzeba wrócić zatem bo to dla mnie prawie terra incognita. Ps. A Twoje zdjęcia niezwykłe, jak zawsze. Choćby to ostatnie.
Dziękuję. To była aleja wysadzona akacjami, kilkaset chyba i wszystkie pokręcone, omszałe. Pewnie sprzed wojny.
Koniecznie musisz wrócić:) W Kołomąci jeszcze nie byłam, mam sporo do nadrobienia :)
Akacja wydaje się takim nieciekawym, nieprzyjaznym, drzewem. Intruz, którego trudno wyplenić kiedy się już pojawi. A ta Twoja to dzieło sztuki. Piękna, wyjątkowa. A wracając jeszcze do zachodniopomorskiego to wklejam link do mapy z zawodów i opisu punktów
http://maratony.home.pl/grassor300/mapy/Grassor2020-TR300.jpg
http://maratony.home.pl/grassor300/mapy/opisy2020-TR300.htm
Nie wiem czy do czegoś Ci się przyda (skala jest mało przyjazna jak dla piechurów, a i rowerzyści za taką nie przepadają; aktualność pewnie też pozostawia wiele do życzenia, ale to akurat może być jej atutem:). W razie czego będzie pewną ciekawostką:) Jak tak na nią patrzę, czytam Ciebie, to tym bardziej żałuję, że przez pogodę tak mało udało się „wyciągnąć” z tych miejsc. Oczywiście nie wszędzie dojechałam, bo to trasa dla harpaganów, ale z tego co widziałam to świetnym miejscem było Chrząszczewo, z polami pełnymi maków i chabrów, pojedynczymi zabudowaniami, pustą (niestety dziurawą) drogą. Wolin, na którym byłam pierwszy raz (tu już była jazda w nocy co ma swój klimat) i cmentarz (punkt 17), którego w kilka osób, tyralierą szukaliśmy z dobre 15-20 minut. Okazał się JEDNYM kamieniem. Podobnie mieliśmy kłopot z ruinami zamku (punkt 22). Jak tam trafiliśmy, sama nie wiem. Oj, zebrało mi się na wspominki:)
ja nawet lubię akacje. Wiem, że nie są nasze, i że są agresywne, ale czasem dzięki temu utrzymują się w miejscach gdzie nic nie urośnie, na jakichś ruinach fabryk, poboczach bocznic kolejowych. Przynajmniej u nas tak jest. No i kwiaty, zapach. Kora z głębokimi bruzdami. Może dlatego mi wyszły na zdjęciu :)
Dzięki za mapki, popatrzę, tu na pewno jest bardzo dużo do odkrycia, może Ty też wrócisz kiedyś.