fotografia analogowa czy cyfrowa?

Wszyscy już dawno odpowiedzieli sobie na to pytanie, bardzo możliwe, że jestem jedną z ostatnich, lub jak się czasem zdarza, jedną z pierwszych powracających do tego tematu.

Analogowy aparat w górach ma niemal same zalety. Pisałam już o tym, więc nie powtarzam. Ma jednak wadę, która czasem drażni. Fotografowanie nie jest za darmo, a zdjęcia wymagają sporo zachodu. Potrzebne jest i laboratorium, i skaner. Rolki wydają się lekkie, ale zwykle noszę ich z pół kilograma.

Jak myślicie, warto?

AA024
Canon EOS 500N, Superia 200, Canon EF 24-85 mm f 3,5-3,5 ( 24 mm)
IMG_0965a
Canon EOS 5D, Canon EF 24-85 mm f 3,5-3,5 (24 mm), ISO 100, F11, t 1/60 s, korekta ekspozycji -0,33

Analogowe zdjęcie (na górze) jest bez komputerowej korekty, prosto ze skanera. Nad cyfrowym (w RAW-ie) musiałam chwilkę popracować. Pomiędzy ich wykonaniem minęło kilka minut- co widać po cieniach i układzie chmur. Żeby zmienić obiektyw musiałam stanąć i ściągnąć plecak. To też widać- na cyfrowym zdjęciu znów mam go na sobie. Cienie są długie. To już wieczór.

Ta para zdjęć to słoneczny poranek:

IMG_0925
Canon EOS5D, Canon 24-85mm f 3,5-3,5. ( 24mm) ISO100, F11, t1/125 s

Dzieli je jakieś pół godziny i troszkę inny punkt widzenia. Zdążyłam już kawałek odejść, szkoda mi było klatki na powtórzenie tego wielokrotnie już złapanego na cyfrze ujęcia (bawiłam się tym widokiem przez cały wieczór), ale zatrzymałam się i zrobiłam je jeszcze raz. Jest inne. W silnym porannym świetle nawet pełnoklatkowa matryca jest słaba. Słabsza niż zwykły, tani film:

AA036
Canon EOS 500N, Superia 200, Canon EF 24-85 mm

Ogromna różnica, prawda? (nie wiem tylko czy nie przekręciłam filtra? Może ten piękny błękit stawu to tylko inny kąt padania spolaryzowanego światła? Zawsze ustawiam filtr tak żeby obraz wyglądał najlepiej, ale nie wiem czy tym razem wyszło to tak samo, to jednak różny punkt widzenia, a słońce zdążyło się już troszkę przesunąć)

W zbliżeniu i w dobrym dla fotografii wieczornym świetle różnica pomiędzy matrycą i kliszą wygląda tak:

IMG_0884 AA003

Poznacie, które zdjęcie jest które? (opis pojawi się po najechaniu na obrazek).

Nie wiedząc jaki osiągnę efekt najczęściej fotografowałam krajobraz w jaskrawym świetle dnia -na filmie, a wieczorami, kiedy mniejsza rozpiętość tonalna matrycy nie powinna już tak przeszkadzać przekładałam zooma na cyfrę, a 50-tkę makro na analoga. To pozwalało na normalne używanie tego obiektywu. Na cyfrowym korpusie działał tylko na najniższej przesłonie 2,8 dając dość specyficzny obraz:

IMG_0936
Canon EOS 5D, Sigma EX 50 mm, f 2,8 Macro F2,8 t 1/6400s

Dla porównania przy rozsądnej (dużej) przesłonie na kliszy wyszło to tak:

AA033

Canon EOS 500N, Superia 200, Canon 24-85 mm f 3,5, 4,5 (85mm)

Porównywanie korpusów z rożnymi obiektywami ma sens tylko pod względem użyteczności. Jasne, że sama 50-tka by mi nie wystarczyła. Żeby móc ustawiać wszystkie przesłony  i fotografować jak umiem najlepiej musiałabym kupić jej nowszą wersję dostosowaną do cyfrowych korpusów. Teraz zdjęcia makro z cyfry i analoga są nieporównywalne. Brak możliwości  zmiany przesłony to okrutnie przeszkadzająca wada:)

i jeszcze jedna para, złapana w deszczu i pod światło:

AA008
niekorygowany skan, EOS 500N Superia 200
IMG_1614.CR2
EOS 5D Canon 24-85 mm (60mm), F6.3, t 1/30s, ISO 200

Okoliczności były dramatyczne i nie pamiętam już czy zmieniłam obiektyw. Być może analogowa fotka jest z jaśniejszego obiektywu stałoogniskowego. Pewnie wiele zależy od mojej uwagi- w pośpiechu można nie najlepiej naświetlić zdjęcie. Na cyfrze troszkę to od razu widać (po histogramie i po prześwietleniach), na kliszy trzeba mieć nadzieję, że wyszło i polubić uzyskany efekt:)

Najważniejsze dla mnie to ustalić czy warto nosić ze sobą aż dwa korpusy? Widzicie istotne różnice?

AA030a
Canon EOS 500N, Superia 200, Canon EF 24-85 mm, f 3,5-4,5 (24 mm)
IMG_0809
Canon EOS 5D, Canon EF 24-85 mm, f 3,5-4,5 (24 mm) ISO100, F11, t 1/60 s

Wiem, że niektórym z Was moje rozważania wydadzą się nudne.  Zdjęcia się teraz cyka, ogląda raz i zapomina…  po co poświęcać im tyle uwagi? Dla mnie są sposobem odkrywania świata. Jest piękny. Jest fascynujący. Stąd wciąż myślę jak go lepiej pokazać i mam nadzieję, że to komuś służy:).

PS:  W galeriach, które zamieszczam teraz przy wpisach publikuję najlepsze moim zdaniem fotografie. Macie więc wymieszane klatki cyfrowe i analogowe. Mam nadzieję, że to bardzo nie przeszkadza?

 

Share

35 komentarzy do “fotografia analogowa czy cyfrowa?”

  1. Jakoś nikt się nie chce wypowiedzieć, to ja powiem od siebie, że w 99% bardziej podobają mi się Twoje zdjęcia analogowe.
    Przypuszczam że duże znaczenie ma ziarno, teraz widzę że różnice są też znaczne jeśli chodzi o oddanie kolorów.
    Czy warto – trzeba zrobić bilans, bo sprawa nie jest oczywista. Wizualnie dla mnie analog wygrywa, ale kwestia materiałów, dostępności i ceny, skanowanie filmu itd – to już kwestie problematyczne, dlatego trudno Twój dylemat jednoznacznie rozstrzygnąć.

    1. wydaje mi się że:
      1- oddanie kolorów (i to jest trudne do poprawiania, to nie prosta korekta nasycenia poszczególnych barw, są inne zależności pomiędzy nimi, na filmie jest więcej odcieni)
      2- szczegóły w cieniach (bo ja zwykle naświetlam na światła więc w jasnych partiach mam mniej więcej prawidłowo, a w cieniach na kliszy ok, a matryca nie daje rady- znikają detale, to też widać czasem na niebie (jeśli akurat cienie są prawidłowo naświetlone, bo było np pod światło i z braku możliwości odpuściłam jasne partie- niebo traci na nasyceniu i głębi, a klisza nie widzi żadnego problemu. Był błękit, jest błękit, ze szkodliwej działalności słońca zostaje mi najwyżej flara)
      3-nie wiem czy to z powodu ziarna, ale ostrzenie daje inne efekty.

      Możliwe, że to też częściowo sprawa starego obiektywu- nieprzystosowanego do fotografii cyfrowej. Kliszy jest wszystko jedno pod jakim kątem pada światło, a sensory matrycy same się częściowo zasłaniają więc przy ostrych kątach jest różnica.

      na korzyść cyfry- wolę nocne zdjęcia bez ziarna, a nie dam rady zmieniać filmu tylko dla kilku klatek (są klisze z malutkim ziarnem, niestety straszliwie drogie).

      Najczęściej wymieniana zaleta cyfry- że widać i można powtórzyć, dla mnie jest bezużyteczna. Umiem naświetlić kliszę tak, że nie muszę powtarzać. Zmarnowałam tylko kilka klatek. Zwykle z gapiowstwa. Cyfrowe zdjęcia faktycznie trzeba powtarzać, bo łatwo przeswietlić lub niedoświetlić. Margines błędów jest strasznie malutki.

      To wszystko trudne do ocenienia, nie drukowałam tych zdjęć, oceniam wszystko na ekranie. Skany są ostateczną formą. Niewiele można w nich zmienić (a na wywoływanie filmu nie mam wpływu, ufam że Mariusz to zrobi najlepiej jak się da). RAW-y wymagają ustawień. Tak jakby proces fotografowania jeszcze się nie skończył, więcej jest w moich rękach. Być może gdybym się poduczyła obróbki zdjęć byłoby lepiej.

      czyli zostać przy analogu tak długo jak się uda?
      mam nadzieję, że ktoś sie jeszcze wypowie :)

      1. Kasiu, jakościowo nie ma porównania, więc nie można porównywać, nie należy porównywać, nie wolno porównywać. Napracowałaś się, żeby nam i sobie to pokazać czarno na białym, na fajnych przykładach, ze szczegółowym opisem i to jest wartość dodana tej rozprawki. I tak to zostawmy, proszę ;-)

        Jedyne usprawiedliwienie dla cyfry to koszta, to zrozumiemy. Oczywiście są możliwe inne tłumaczenia jak lenistwo, brak wiedzy i umiejętności fotograficznych, ale one dotyczą np. mnie. Ja sobie daje czas na dorastanie fotograficzne, widzę duży i ciągły postęp u siebie, być może kiedyś zostanie mi tak mało innych możliwości poprawy swoich zdjęć, że dojdą do punktu gdzie teraz jesteś Ty.

        Przechodząc na cyfrę bardzo mocno się cofniesz, szkoda było, ale to tylko moje widzi misie.

        R

        1. Znalazłem jeszcze jedną zaletę tego, że dzwigasz dwa korpusy, możemy pooglądać więcej zdjęć, także spokojnie zastanawiajmy się jeszcze ze dwa, trzy wyjazdy co lepsze, a my tu sobie będziemy bezczelnie oglądać sporo więcej zdjęć niż przy samym analogu ;-)

          1. Właśnie miałam odpisać, że to zaleta cyfry, Mogę spokojnie eksperymentować!
            Myślę, że to jednak rozwija. Zrobiłam troszkę inne zdjęcia mając cyfrowy korpus. Nie te krajobrazowe, bo tu faktycznie nie widzę miejsca na rozwój analogowe są prawie zawsze lepsze (chyba żeby szlachetna czerń i biel?), ale mam troszkę zbliżeń, które zwykle pomijałam. Jeszcze nie wiem dokąd to zmierza więc może rzeczywiście pomyślę jak by tu dźwigać oba korpusy :)

      2. zawsze podejrzewałam, że kempingi nie są niebezpieczne! Ja teraz w Norwegii zostawiłam zapasowe baterie do analoga i akurat padł…

        Nigdy nie miałam średnioformatowego aparatu, ale gdybym miała zabierałabym go. Czerń i biel to świetne rozwiązanie. Tylko nie wiem czy dla mnie. Zastanawiam się właśnie :) Chyba powinno się jakoś siebie określić i tego się trzymać. Byłoby prościej. Tak w każdym razie było w projektowaniu mody. Tylko, że tamto robiłam profesjonalnie, a teraz cieszę się całkowitym luzem amatora. Nie mam nic do osiągnięcia. Świat jest piękny, a ja czuję się szczęśliwa pokazując to. To czysta, klasyczna definicja naiwnego artysty z początku 20-wieku. Przeciwieństwo salonowego światowca, niemal synonim kiczu. I to jest najzabawniejsze. Bo ja się nawet nie boję kiczu (odróżniam go). Boję się popisywania czy udawania czegoś. Pozy, poszukiwania niezwykłości, czy możliwości wyróżnienia się. Niezwykłość atakuje mnie na każdym kroku, a gubią mi się właśnie zwykłe chwile. Najbardziej malutkie, nieistotne i niemodne. Rozpisałam się, ale to dlatego, że myślę :).

        Miejsce w plecaku mam, problemem jest waga. Moje „wyprawy” wcale nie wymagają wielkiej odwagi. Jestem przekonana, że każdy może to powtórzyć, dlatego opisuję je tak dokładnie i dobudowuję brakujące kopczyki :). Lac de Nino jest piękne, najbardziej mi się podobało pod koniec października. Bez ludzi i z ponurą jesienną pogodą.

  2. Halo.
    Nie zabieraj analoga – szkoda miejsca w plecaku!
    Miejsce w plecaku jest bezcenne, można je przeznaczyć np. na kieliszki do wina.

    Ja udzielam sobie tej rady od kilku lat :)

    Na takie wyprawy jak Ty, pewnie nigdy się nie odważę, jednak w kwestii aparatów mam podobnie.
    Zawsze zabieram dwa aparaty ( raz nawet wziąłem trzeci, średnioformatowy, na Lac de Nino na Korsyce, filmy zostawiłem na kempingu…) wydaje mi się jednak, że znalazłem sobie dobrą wymówkę.
    Zabieram jedynie filmy czarno – białe. Tłumaczę sobie, że ma to sens. Kropka.W moich rozważaniach nie ciągnę tego wątku dalej…

  3. Są czy nie są?
    Pytam o bezpieczeństwo na kempingach :)
    Ja uważam, że są :)
    Czasem jednak mam wątpliwości – kiedyś , do trzeciej w nocy gadaliśmy z sąsiadami z namiotu obok. Nie pamiętam, czy sam ugryzłem się w język, czy też pies ugryzł mnie w dupę – rano strasznie bolał mnie łeb…

    O dwudziestowiecznych, naiwnych artystach, niewiele wiem. Albo rybki, albo akwarium. Dla mnie artysta, to artysta, może być naiwny.

    Już, prawie zaraz, jadę w Dolomity, wiem, że nie zabiorę ze sobą kawy ( i widelca) ale może jeszcze oś polecisz. Do „niezabrania”. :)

    1. do niezabrania? łatwiej napisać co wziąć, mniej tego :)
      nie biorę więcej niż napisałam (poza hmm…aparatami, obiektywami… statywem…)
      Nikt nie może być naiwny. To się zwykle źle kończy, a Dolomity są piękne, fajnie masz :)

  4. Zabiorę swój głos za czas jakiś. Na 3 budżetowych wypalonych monitorach w pracy i domowym tablecie ciężko mi oceniać różnicę. Już wkrótce będę mógł ponownie podziwiać Pani fotografie na konkretnym sprzęcie strasznie nie mogę się doczekać tej chwili :).

    1. Koniecznie muszę wymyślić jakiś pretekst żeby drukować te najlepsze zdjęcia. Najchętniej duże. Na monitorze widać tylko zarys. Każdy ekran jest troszkę inny, nasycenia kolorów się rozbiegają. Szczegóły giną, bo do internetu muszę wszystko zmniejszyć.
      Uczę się teraz obsługiwać Lightrooma. Fajne to. Bardzo możliwe, że moje cyfrowe zdjęcia za chwilkę będą troszkę lepsze, bo lepiej obrobione.
      Czekam w takim razie na werdykt:)

  5. Witam

    Jakiego skanera, oprogramowania używasz, że fotki prosto z niego są tak wiernie odwrócone z negatywu ?

    Pozdrawiam

    1. Dzień dobry, nie skanowałam ich sama. Mój przyjaciel jest fotografem. Wywołuje moje filmy i je skanuje. Mogę zapytać.
      Pozdrawiam

          1. Mariusz dzięki, przy okazji może wypowiedziałbyś się na dręczący nas temat analoga i cyfry? Okazja pogadania z fachowcem nie trafia się nam codziennie… :)

  6. Zastanawiałem się, czy jest o co kruszyć kopie?
    Każde urządzenie do rejestracji obrazu ma za zadanie… rejestrować obraz. Obraz to efekt końcowy, jaki autor chce lub nie chce pokazać i do tego nas przekonać, lub nie. Ponoć dobry obraz powinien bronić się sam, choć jaki by nie był, znajdzie tyle interpretacji, ilu odbiorców. Jeżeli większość uzna go za wybitny, to przejdzie do historii jak nie fotografii, to dziedziny, którą przedstawiał. Część z nas i tak podejdzie do tego obojętnie, niezależnie, jak wybitne to byłoby dzieło, a to z braku czasu , pokory, szacunku do pracy autora, zarozumialstwa, indolencji, niewiedzy czy braku chęci zrozumienia tematu, itp. W Twoim przypadku Kasiu jak rozumiem jest problem z dźwiganiem nadmiaru sprzętu i kosztów, jakie niesie za sobą fotografia analogowa. Oboje zaczynaliśmy analogowo. A co byś zrobiła, gdybyś zaczynała teraz? Czy zastanawiałabyś się, czy warto fotografować analogowo, czy po prostu szukałabyś najlepszej dla siebie opcji cyfrowej?
    Spróbuję podać kilka przykładów ludzi, których kojarzysz bądź znasz. Tomasz Tomaszewski – długa droga z analogiem a teraz… raczej tylko cyfra. Jacek Bonecki – również wczesny analog a teraz… wydał książkę „Jak fotografować smartfonem” i świetnie uzasadnia w tej książce potrzebę i możliwości używania takiego narzędzia. Tomek Lazar – zna obie techniki. Ostatnio, raczej z dużego tempa, jakie sobie narzucił, (i chwała mu za to) – cyfra. Nie znam technik cyfrowej ciemni Tomasza Tomaszewskiego, ale Jacek Bonecki często fotografuje tylko w formacie jpg, Tomek Lazar potrafił na sympozjum w Tokio pewne rzeczy związane z Twoim pytaniem również świetnie uzasadnić.
    ttps://www.youtube.com/watch?v=DH-RKTecwG4 ‪#‎fujifilm‬
    Łukasz Haruń, jak wiesz, ma wiedzę i świadomie robił analogiem (m.in. genialne otworki). Poznałem dzięki Łukaszowi Olę Kubiak. Fotografuje w Norwegii i nie tylko krajobrazy i portrety aparatem… 4×5″ (chyba nie cyfra?), ale też z powodzeniem komercyjnie Canonem D5 mkII.
    Sebastio Solgado – wcześniej tylko analog czb, teraz cyfra (też czb).
    Steve McCurrry zakochany w Kodachromie, teraz… wielki,ciężki …cyfrowy Nikon, choć może nie tylko?
    https://www.youtube.com/watch?v=NLgd6isBAoM

    Tyle przykładów z bliższego i dalszego podwórka.
    Może wyjściem z Twojej sytuacji byłaby migracja na lekkiego, małego bezlusterkowca (fuji lub sony nex, z matrycą APS-C, chyba nie 4/3 panasonic, czy olympus, bo proporcje mniej użyteczne do krajobrazu)? Te aparaty potrafią naprawdę dużo, a są małe lekkie i poręczne. Wiem,że wiąże się to z kolejnymi kosztami,ale te będą zawsze, czymkolwiek byś nie fotografowała.
    Sądzę, że nie ma co roztrząsać więcej spraw sprzętu a bardziej skupić się na obrazie.
    Kasiu, gdybyś nie podała sama tylu porównań i przykładów, to podziwiałbym obrazy, miejsca i ich piękno, nie zastanawiając się nad tym, czym były zarejestrowane.
    Pozdrawiam życząc wielu udanych wypraw i dziecięcej ciekawości świata.

    1. Dzięki, szczególnie za radę żeby, się skupić na obrazie. Wszystko czego się nauczyłam o fotografowaniu pochodzi od Ciebie wiec tego też zamierzam posłuchać.

      Przepraszam, że jeszcze dręczę, ale przykłady, które podałeś są o fotografowaniu ludzi. A ja mam z tym problem i organizacyjny (lubię miejsca gdzie nie ma ludzi) i mentalny- chyba nie przepadam za obcymi, widzianymi przelotnie ludźmi, a to nimi się zajmuje fotografia uliczna.

      Myślisz, że fotografia natury, czy krajobrazu ma szanse na pokazanie czegoś więcej niż pięknego widoku, tak żeby inni to zrozumieli? żeby widzieli coś więcej niż pocztówkę? Nie chodzi o to, że ja to tak umiem sfotografować, bo jeszcze chyba nie, ale chciałabym umieć.
      Boję się, że emocje jakie wywołuje krajobraz (np góry) są zrozumiałe tylko dla ludzi, którzy sami ich już doświadczyli. Zgubili się, zmarzli, przeżyli burzę…Ludzkie emocje są chyba łatwiejsze w odbiorze. Znamy je i rozpoznajemy automatycznie.

  7. Przeżyłem burzę w Tatrach, ale miałem wtedy siedem lat:) Mimo to odkrywam piękno gór, jakie pokazujesz na swoich zdjęciach, przeżywam te odkrycia po swojemu, ciesząc się, że świat potrafi być tak różnorodny z niekłamaną zazdrością, że nie mogę w obecnej chwili doświadczyć tego wszystkiego na żywo. Ponieważ, jak przypuszczam, nie jestem odosobniony , to wiedz, że właśnie dla takich jak ja Twoje wyprawy i zdjęcia są czymś wyjątkowym.
    Nie wiem, czy jesteś w stanie określić całkowicie grupę docelową odbiorców swoich zdjęć.
    Że wszystko o fotografii ode mnie to miłe, ale chyba jednak nie do końca prawdziwe.
    Nasza rozmowa chyba zaczyna przenosić się z technik zapisu zdjęć na postrzeganie świata jako takiego, estetyki, czy też inne rozważania dotyczące odbioru fotografii. Chyba nie mam wiedzy, czy kompetencji, żeby rozmowę, skądinąd ciekawą, rozwijać. Dziękuję Ci Kasiu, że zmusiłaś moje szare komórki do wysiłku. Jak wiesz, fotografia jest dziś uprawiana na olbrzymią skalę, ale tylko nielicznym udaje się zaistnieć, wypłynąć na szeroką wodę. Starajmy się, żeby miejsce, które było pokazane „normalnie” setki czy tysiące razy znalazło jakąś naszą osobistą interpretację, żeby nie było przeciętne, banalne. Nie jest to łatwe, a często niemożliwe, co nie znaczy, żeby nie próbować. Zdarzają się „samograje”, a czasem musimy zadowolić się wynikającą z wielu ograniczeń (pogoda, czas, sprzęt, itp.) zwykłą rejestrację. Bądź pewna, że Twoje zdjęcia, Twoje góry mają sens.
    Spójrz, proszę na to

    http://worldphoto.org/images/image-gallery/26226/

    Nie dowiemy się, ile w tych zdjęciach manipulacji autora po sfotografowaniu, ale jeżeli ma to służyć wzmocnieniu emocji odbiorcy, to jestem za.
    W ciemni używało się też maskowań, doświetleń, gradacji papieru, stężenia, temperatury wywoływacza dla podkreślenia tematu. Rozwijajmy się więc zgodnie z zasadą – mniej sprzętu – więcej talentu.

    http://hubert12349.wix.com/hubik/apps/blog/mniej-sprz%C4%99tu-wi%C4%99cej-talentu

    1. Cieszę się, że jednak przeżyłeś tę burzę:)
      Co do grupy docelowej- pojęcia nie mam, jeśli nikt do mnie nie pisze, w ogóle nie wiem czy ktoś czyta, czy ogląda? To dziwne uczucie. Nie umiem nawet określić w kilku słowach.
      dzięki za przykłady i za wsparcie.
      O tym żeby mniej sprzętu też pomyślę. Przez lata miałam bardzo mało i jak zaczęłam to zmieniać nie mogę wrócić do równowagi. Najtrudniej mi się rozstać z Twoją 50-tką makro, chociaż waży aż 360 g. Za każdym razem próbuję jej nie zabierać i wraca jakoś do plecaka.
      a co do banalności lub nie- ja tego nie umiem ocenić. Wiele miejsc gdzie bywam jest głęboko nienormalnych więc nie wiem nawet jak ktoś inny by je przedstawił. Staram się pokazać otaczające mnie piękno tak żeby zrobiło podobne wrażenie jak na mnie, ale oczywiście nie zawsze umiem i nie zawsze się da. Czasem mnie korci żeby gdzieś zostać poczekać na światło, pojechać w „ładniejsze” miejsce i boję się, że zamieniłabym swoje łażenie w kolekcjonowanie ujęć (dla popisania się). Czyli straciłabym wolność, bo zamiast łazić bezinteresownie (dla przyjemności i dla siebie) łaziłabym dla poklasku i akceptacji innych.
      Wiem, że pokrętne:)
      może już lepiej popracuję nad talentem…

      1. Kasiu, teraz rozumiem, że pytanie analog czy cyfra było po prostu prowokacyjne, a tym wpisem sama sobie na nie odpowiadasz. Mój dobry znajomy nigdy nie chodzi na spacery dla samego spacerowania. Jeżeli wychodzi z domu, to tylko w określonym celu.
        Ty sama te cele sobie wyznaczasz i podporządkowujesz do nich Twoje fotografowanie, choć i tak najbardziej wyczekane na ten jeden moment i trafione, najlepsze zdjęcia będą przekazem subiektywnym. Dzięki Ci za odmienne postrzeganie świata tego Twojego, najbliższego i tego górskiego, który tak kochasz. Za ks. Twardowskim powtórzę „gdyby każdy miał to samo nikt nikomu nie byłby potrzebny” Rób więc dalej swoje góry, jeżeli widzisz w tym sens, radość, piękno. Fotografuj dla siebie i dla takich ceprów, jak ja. Wiedz, że po prostu potrzebujemy Twoich gór, jak i one potrzebują Ciebie. Nie każdy musi być portrecistą, nie każdy musi być pejzażystą. Różnorodność i odmienność czyni wiele rzeczy pięknym, czyż nie?

        1. czyli reasumując każda potwora znajdzie swojego amatora? :))
          Oj jak ja się cieszę, że Was mam!

          kłopot jest chyba innego rodzaju. Ja potrzebuję się ciągle rozwijać (bo jakoś dziwnym trafem nie dorosłam).
          Skoro zaczęłam fotografować, to muszę się koniecznie tego nauczyć. Przymus wewnętrzny. Nic się nie da zrobić. Więc drążę, podważam co się tylko da i wszystko oglądam od spodu. Myślę teraz (może to się zmieni) że najważniejsze w poszukiwaniu własnej tożsamości (bo poszukiwanie stylu jakoś mi się kojarzy z przebieraniem, z przesadą, z powierzchownością i z popisem) jest to co się ma do powiedzenia. Trochę mnie gryzie, że to co ja „mówię” jest takie strasznie malutkie. Świat jest piękny, możemy być wolni jeśli chcemy, znam lekarstwo na dołek, wiem jak odzyskać równowagę, popatrzcie jakie to łatwe… to nie ma wagi w porównaniu z wojną, z biedą, z tym wszystkim czym się zajmuje prasa – i to rozumiem, ale dlaczego nie ma w porównaniu z emocjami obcych ludzi złapanymi gdzieś na ulicy?
          Czy ci obcy są ważniejsi niż my? A jeśli cudze życie jest ważniejsze niż własne (i jego oglądanie zajmuje czas, w którym moglibyśmy sami coś przeżyć) to dlaczego? Uczymy się czegoś o sobie tylko od innych ludzi, a nie uczymy od natury czy gór?
          Ja się uczę, i chciałabym to umieć pokazać.

          przepraszam, że tak wyszło poważnie…:)

          1. Wyszło pięknie i mądrze, no może poza jedną linijką… Nie wiem, czego chcesz się bardziej nauczyć, czy techniki jako takiej, czy fotograficznego patrzenia, czy czegoś jeszcze innego? Ja też cały czas się uczę. Przecież każdy z nas ucząc kogoś uczy się sam. A ludzie to kawałek natury. Żyją inaczej, niż góry. Krócej, niestety, ale również chcą być podziwiani, zauważani, doceniani i… fotografowani. Nie wiem ,czy do czegokolwiek moje wywody będą Ci Kasiu przydatne, ale zawsze miło mi się z Tobą rozmawia.

          2. :) Chciałabym być taka mądra żeby chociaż wiedzieć czego nie umiem.

            Wcześniej jakoś nie myślałam o ludziach jako o części natury, wręcz przeciwnie często jako wrogach- zagrożeniu (z wyjątkami oczywiście). Aż mi głupio.
            Mi też miło i cieszę się, że rozmawiamy na piśmie, bo można wrócić i pomyśleć jeszcze raz.

  8. Mariusz, dzięki za piękny wykład! Jeśli masz jakiegoś bloga, lub gdzieś indziej piszesz w Sieci o fotografii, wrzuć proszę odnośnik, własnie zyskałeś wiernego czytelnika ;-)

    Najbardziej mi zaimponowało przemądre pytanie – „A co byś zrobiła, gdybyś zaczynała teraz”? Chyba, codziennie powinniśmy sobie to pytanie zadawać! I to nie tylko odnośnie fotografii!

    Mnie się wydaje, ze fotograficznie Kasia ma wyłącznie problem z narzucaniem sobie ograniczeń, typu „cyfra jest zła, analog jest dobry”, „nie będę robić portretów, bo się boje poprosić przechodnia o zgodę na zrobienie mu zdjęcia”. I nadmiernym się ich trzymaniem. Kasiu, pięknie się rozwijasz fotograficznie, tylko daj sobie szanse, chodzi tylko o to, żeby pokonać sama/samego siebie i nic więcej ;-)

    1. Radku z cyfrą się powoli dogadujemy, a z ludźmi to idzie znacznie trudniej. Ja naprawdę jestem odludkiem:)

    2. Nie mam bloga. Dziękuję za tak przychylną opinię o moim wpisie. To mój pierwszy raz. Widzę, że warto dzielić się pewnymi przemyśleniami, tylko ciągle brak czasu, żeby wszystko rozsądnie pogodzić.

  9. Kasiu, wysiłek jaki wkładasz w walkę ze sobą w górach to coś co mi wyraźnie pokazuje jaki masz potencjał w wychodzeniu poza swoje możliwości. Poproszenie kogoś o to, żeby mu zrobić portret to przy tym ile masz sił, to malutki pikuś.

    To, ze jesteś odludkiem to tylko i wyłącznie Twoje własne ograniczenie, które sobie sama narzucasz ;-) Jest to bardzo mądre ograniczenie, bo ciężko spotkać ciekawych ludzi. Ale myślę, ze w górach czasem masz właśnie okazje spotkać ludzie bardzo ciekawych i warto by było być przygotowanym fotograficznie na takie spotkanie ;-)

    Co do grupy docelowej, z komentarza do Mariusza. Faktycznie, Twoja taktyka pisania o sobie w górach tak otwarcie jest bardzo ciekawa ;-)

    1. oj taktyką to ja bym tego nie nazwała!
      nie można pisać nie otwarcie, to dokładnie tak jak z fotografią, albo widzisz coś po swojemu albo lepiej wcale nie pisać, bo po co? :)

  10. Łał! Jak dla mnie klisza wymiata. Nie mam już wątpliwości żadnych. Jakoś mało w internecie takich porównań, więc bardzo mocno doceniam. Fotografie są piękne. Pozdrawiam.

  11. Widać różnicę w oddaniu barw i rozpiętości tonalnej. Nie oceniałbym czy z analoga są lepsze czy gorsze. Są po prostu różne. Wiem, że teraz już chodzisz z cyfrą więc wyboru dokonałaś.
    W lipcu zastanawiałaś się czy ktoś ogląda Twoje zdjęcia oczywiście myślę, że czytelników masz stałych. Wspominasz również o rozwijaniu się. Twoje zdjęcia to zapis Twoich wędrówek i tego co Cię w nich najbardziej urzekło. Bardzo lubię Twoje zdjęcia są nastrojowe, nie cukierkowe i oddają majestat gór. Jak dla mnie w kwestii fotografii górskiej nie musisz się już rozwijać :). Kiedyś wdałem się w krótką dyskusję nt fotografii ze szczecińskim fotografem ślubnym który ma studio wyżej niż na parterze. Stwierdził, że aby w tej chwili osiągnąć coś w fotografii trzeba robić coś innego niepowtarzalnego. I pewnie miał rację ale w odniesieniu do fotografii jaką uprawia bo co można innego pokazać w fotografii krajobrazowej? Według mnie nie wiele bo natura jest już sama w sobie piękna a nam pozostaje tylko to jak najlepiej pokazać.

  12. Przepraszam, że przegapiłam ten komentarz, musiał mi umknąć po jakimś wyjeździe.
    Dzięki, z tym wyborem to nie do końca tak, na cyfrze jest się łatwiej uczyć, ale nie odłożyłam analoga, mam zamiar go zabrać w marcu (przede wszystkim ze względu na mróz i baterie). Z cyfrowego na pewno też nie zrezygnuję, zabiorę oba. Z rozwojem też jest inaczej niż myślisz. Muszę, bo tak jestem skonstruowana. Zawsze szukam (możliwe, że dziury w całym :)). To żeby pokazywać niepowtarzalne rzeczy ma o tyle sens (poza karierą, na której mi nie zależy), że często te znane, już opatrzone stają się po jakimś czasie banalne, nawet jeśli kiedyś naprawdę były świeże. Tak bardzo upraszczając są dwie grupy zjawisk budzących zainteresowanie w sztuce (ale nie tylko tam). Pierwsza to ciągłe nowości. Teraz to bardzo na topie i każdy się spieszy żeby coś świeżego (niepowtarzalnego) pokazać zanim inni też na to wpadną. Kłopot w tym, że to krótkotrwałe sukcesy, nowość spowszednieje. Być może zapisze się jakoś w historii sztuki (ale tam trafiają tylko bardzo nieliczne rzeczy, moim zdaniem prezentujące znacznie więcej niż samą zmianę). Druga, to rzeczy naprawdę Piękne. Nie ładne, wyjątkowe, ciekawe… Piękno z dużej litery przetrwa na pewno. Przecież nadal lubimy oglądać Caravaggia, a wiele ładniejszych (nawet ślicznych) malowideł popadło w zapomnienie. Dla mnie Piękno, Prawda i Miłość (do tego co się robi i do świata) są ważniejszymi powodami do tworzenia czegokolwiek niż „nowość”, ” świeżość” i nawet „niepowtarzalność”. I w tej kwestii można się rozwijać do upadłego.
    Nowość jest też swojego rodzaju pułapką. Jeśli szuka się czegoś co się spodoba , czy zwróci na siebie uwagę innych, to ci inni zaczynają decydować co i jak się robi, a bez własnej wizji (nieważne prowadzącej na manowce lub do sukcesu) nie można być artystą. Czyli wyszło mi, że nowość (być może) pomoże w karierze, ale raczej rzemieślnikom… ( czy to aby nie pokrętny wniosek? :)). Ja jak pewnie zauważyłeś w projektowaniu też nie szukam nowości. Mam wrażenie, że z tego wyrosłam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Translate »