Mam dylemat. Sprawa gryzie mnie już od kilku tygodni i chyba sama sobie z nią nie poradzę. Od kilkunastu lat fotografuję góry analogowym Canonem EOS-em 500 N. Być może nadszedł czas, żeby go wymienić, ale zupełnie nie wiem na co. Poczytałam o wielu różnych aparatach. Pomęczyłam mojego cyfrowego EOS 400 D. Blisko cywilizacji i w pracy to niezły aparat, niemniej przy długim łażeniu w oddalonych, bezludnych miejscach ma zbyt dużo wad.
W celu gruntownego przemyślenia postanowiłam odświeżyć sobie wszystko co wiem o moim analogu. Przejrzałam nawet instrukcję obsługi. Tak łatwiej mi go porównać z internetowymi opisami współczesnych aparatów.
Moja „recenzja” wygląda tak:
Odporność na warunki atmosferyczne: Producent zaleca ochronę prze deszczem i śniegiem, ale w praktyce ten aparat jest niewiarygodnie odporny na wilgoć, marznięcie i zamoczenie. Miałam go na każdym opisanym na blogu górskim wyjeździe i na wielu innych nieopisanych. Nie ma problemu żeby wyjść z nim na deszcz, trzymać przez dwa tygodnie na mrozie, naprzemiennie schładzać do -20 stopni C i ogrzewać do +20 (np. wchodząc do schronisk). Wiele znanych mi cyfrówek w identycznych warunkach padło.
Podobnie jest z przegrzewaniem. Noszę aparat na pasku zaczepionym za pas biodrowy plecaka. Przez 2 miesiące w roku (od kilkunastu lat) jest na silnym słońcu. Nic mu się nie stało.
Nie wiem czy się przyznać, ale nigdy go nie czyściłam. Przecieram tylko to co dostępne z wierzchu. Nie przechowuję go w miejscu chłodnym, suchym i wolnym od kurzu, jak zaleca producent tylko w dość zakurzonym i raczej wilgotnym domu, generalnie wcale go nie oszczędzam.
Wbrew ostrzeżeniu z instrukcji po ok 17 latach wyświetlacz ciekłokrystaliczny nie stracił ani odrobiny ostrości, a baterie działają nawet na dużym mrozie z tym, że wtedy rozładowują się szybciej.
Wytrzymałość mechaniczna : Aparat jest bardzo lekki. Plastikowy, ale niesamowicie wytrzymały. Spadł już wielokrotnie, raz spadliśmy razem, ja się trochę potłukłam, aparat na szczęście wcale. System mocowania obiektywu wydaje się delikatny. Rzadko zmieniam szkła, więc to nie ma wielkiego znaczenia. Bagnet działa bez zarzutu.
Zasilanie: EOS 500N prawie nie potrzebuje prądu (prawie czyni jednak wielką różnicę i czasem chciałabym żeby zwalniał migawkę bez baterii, ale tego nie robi ). Aparat zasilają baterie CR123A (3V). Zmieniam je mniej więcej raz na parę miesięcy czasem rok. Są trwałe i wytrzymują nawet kilkunastodniowy mróz, czy tygodnie w deszczu i mgle. W razie czego dość łatwo je kupić, znacznie łatwiej niż zapasowy film.
Filmy: Niestety bez względu na długość filmu mój aparat widzi tylko 24 lub 36 klatek, częsta dodatkowa klatka marnuje się.
Film jest przewijany do końca, przy przypadkowym otwarciu (głupota, lub upadek) psuje się tylko to co na wierzchu w praktyce 1-2 klatki. Wkładanie i wyjmowanie rolki jest proste i działa bezawaryjnie pomimo tego, że niejednokrotnie otwierałam aparat w bardzo niesprzyjających warunkach*.
Ostrość: Aparat ma trzypunktowy pomiar ostrości. Nie ma problemu z ustawianiem go na wybrany punkt. Nie zauważyłam żeby autofocus się kiedykolwiek pomylił. Pojawiające się co jakiś czas błędy (1-2 na 100 klatek) są moje.
Autofocus nie działa przy słabym świetle, nie pomaga lampka służąca do redukcji efektu czerwonych oczu. Niekontrastowego obiektu w ciemności nie da się sfotografować z AF.
Automatyka : EOS 5oo N ma sporo programów. Nie używam pełnej automatyki, programu do zdjęć nocnych (bo włącza się lampa), programu do fotografowania elementów bliskich – z tego samego powodu. Robiąc zdjęcia roślinom lubię rozmywać tło, a automatyka „z kwiatkiem” ma w tej kwestii inne zdanie. Preferuje duże głębie ostrości (i przesłony), czasy wychodzą krótkie, więc uparcie włącza się lampa. Nie używałam automatycznego ustawiania głębi ostrości, ale w najbliższym czasie spróbuję. To niestety zwykle wymaga statywu, bo ten program lubi długie czasy.
Zwykle fotografuję w trybie preselekcji przesłony.
Lampa: Nie używam lampy błyskowej- bo spłaszcza obraz, mam dobrą zewnętrzną lampę, ale nie noszę jej w góry.
Programu do zdjęć seryjnych (czyli też fotografowania przy krótkich czasach) nie używam, bo woli czulszy film ( i bo to zbyt drogie). Prawie zawsze mam w aparacie ISO 200, więc jeśli bardzo zależy mi na krótkim czasie ustawiam go w trybie TV. Przy okazji- jakość zdjęć zależy też oczywiście od użytego filmu, ale to inna historia.
Za to program do krajobrazu jest niezły. Jedyne nad czym trzeba pomyśleć to wybór punktu pomiaru światła, niekoniecznie centralny, trzeba go sobie wybrać, najechać centralnym punktem, nacisnąć spust migawki do połowy, przesunąć i sfotografować. To bardzo szybkie, szybsze niż grzebanie w ręcznych ustawieniach (zwłaszcza bez okularów).
W trudnych warunkach (tylne światło, ciemność, deszcz) lepiej pracować w ręcznych trybach, bo aparat bardziej precyzyjnie pokazuje czy ekspozycja jest prawidłowa. W przypadku umocowania aparatu w statywie przydaje się możliwość (jest bardzo ograniczona) ręcznego wyboru punktu pomiaru światła.
Mój aparat ma jeszcze jedną funkcję, której nigdy nie używałam**. Możliwość bardzo długiego naświetlania, nawet kilkugodzinnego. Oczywiście potrzebny jest i statyw, i kabelek do zdalnego wyzwalania. Obu tych rzeczy jak dotąd nie miałam w górach. Jak wiecie, dla mnie bardzo ważna jest waga. Nocne zdjęcia zrobione tym aparatem powstały na 30 sekundowym naświetleniu przy użyciu samowyzwalacza.
EOS 500 N to w założeniu aparat dla amatorów, ale z wykonanych nim zdjęć powstała i książka Wędrówki Pirenejskie i wiele moich prasowych artykułów. Nim zrobiłam też wszystkie górskie zdjęcia z bloga (z wyjątkiem letniej Korsyki i Maroka- tam miałam cyfrówkę).
Fotografowanie na filmach ma wiele wad. Cena, niemożliwość zobaczenia na miejscu co wyszło. Przymus noszenia wielu zapasowych rolek. Ma też zalety. Film jest łaskawszy, toleruje niewielki błąd, ma znacznie większą rozpiętość tonalną,
Udają się nawet zdjęcia robione pod światło czy w bardzo silnym słońcu w środku dnia.
Na kliszy rozmazane przez małą głębię ostrości tła są zawsze piękne.
Niebo zwykle nie wygląda jak blacha, dobrze zrobione skany z negatywów można bardzo silnie powiększać. Wydrukowałam już niejeden baner.
Abstrahując od tych twardych argumentów w filmie jest magia, a poukładane bezpiecznie negatywy dają poczucie sukcesu- to coś namacalnego i trwałego. Realne osiągnięcie.
Oczywiście fotografując tym archaicznym sprzętem muszę zapomnieć o panoramach, czy filmikach. Też o jakości HDR, chociaż ten aparat ma funkcję automatycznego robienia trzech ekspozycji na raz i można by z nich uzyskać zdjęcie HDR w jakimś programie. (Pytanie na marginesie- czy cienie są naprawdę wadą?)
Mogę za to tygodniami trzymać się z dala od cywilizacji, bo nic nie wymaga ani prądu ani nawet nowych baterii.
I jak myślicie czy jest jakaś cyfrówka, która mi zastąpi EOSa 500 N?
Pomijam oczywiście takie, które kosztują fortunę i ważą tonę. EOS z obiektywem 28-80 (standard) waży tylko 450 g. To wąski zakres zooma, ale jak widzicie jakoś sobie z nim radzę. Wolałabym trochę jaśniejszy obiektyw, czasem brak mi teleobiektywu, a czasem szerokiego kąta. Poza tym mój analog w zasadzie nie ma wad.
Dla porównania moje cyfrowe zdjęcia ( zrobione w cywilizacji EOSem 400D wyglądają np tak. Liczę na Wasze opinie, bo szczerze mówiąc troszkę się w tym pogubiłam :)
PS (sierpień 14): od kilku miesięcy fotografuję (też) EOS-em 5D. Ten stary aparat o matrycy wielkości klatki filmu małoobrazkowego i stosunkowo małej ilości pikseli daje obraz najbardziej zbliżony do kliszy. Podobno jest w tym najlepszy, ja jednak stale widzę różnice i nie wydaje mi się, żebym miała ochotę całkowicie zrezygnować z mojego starego analoga.
Dla porównania: norweskie kwiatki na kliszy i cyfrowe. Jest różnica prawda?
* ( wrzesień 2014) po 18 tu latach coraz częściej zacina się mechanizm przewijania filmu. Rolka jakby utyka i czasem nie da się przewinąć do końca.
PS: konkursy fotograficzne preferują cyfrowe zdjęcia, ale na szczęście nie wszystkie. Popatrzcie tu :)
Oj, ciężki problem. Dosłownie i w przenośni ;) bo czy da się coś znaleźć w wadze poniżej 500g tak jak do tej pory byłaś przyzwyczajona? Celujesz w dalszym ciągu w Canony czy producent jest obojętny? Ja mam lustrzankę sony (cudo to nie jest ale się dogadujemy), waży ok. 600g bez obiektywu. Akumulator trzyma zadowalająco długo, nie mam opcji wymiany na baterie. To jest minus, przy czym ja zazwyczaj nie oddalam się na długo od cywilizacji i zawsze mogę go podładować (ostatecznie zapasowy akumulator można też dokupić). Parametry zbliżone do konkurencji lustrzanek amatorskich sprzed kilku lat więc nie ma się co nimi specjalnie chwalić.
Niestety nie czuję się na siłach być doradcą w temacie fotograficznym, mam nadzieję że się pochwalisz jeśli już zapadnie jakaś decyzja :)
Ciężki to rzeczywiście odpowiednie słowo :) Dobre aparaty dużo ważą. Nie wiem skąd przekonanie fotografów, że ciężki jest lepszy, niby lepiej leży w dłoni, ale ja nie odczuwam żadnych problemów w związku z lekkością mojego Canona. To (dla mnie) aparat do zabrania w góry. Gdyby był cięższy musiałabym coś wyrzucić z plecaka. Na przykład czekan czy raki (?) i obszar mojego łażenia zostałby mocno ograniczony ;(
Być może nie zapadnie żadna decyzja… Co jakiś czas napada mnie myśl o zmianie, a potem ją jednak odkładam. Stąd te 17 lat. Teraz filmy sa bardzo mało popularne. Niemal nie daje się ich dostać. W Paryżu kupiłam kiedyś podrobiony Codak Gold (opakowanie wyglądało idealnie, ale Mariusz odróżnił że to podróby, brakowało jakiegoś znaczka. Jakość też była bardzo kiepska). Do tego wywoływanie staje się problemem, bo odczynniki nie są już tak często zmieniane jak kiedyś- za mały ruch. Tak naprawdę, to bardzo mi tego żal. Jakość analogowych zdjęć jest chyba nadal bardzo dobra w porównaniu z cyfrą. Nie wiem czy udałoby mi się zrobić takie zdjęcia na jakimkolwiek amatorskim aparacie (Canon 400D sprawdza się tylko w ograniczonym zakresie, zdjęcia z bliska, ludzie, są ok, w pejzażu przy słabym świetle wychodzą mi niespodzianki). Na profesjonalny aparat raczej mnie nie stać.
Canony są dla mnie łatwiejsze, mam już dwa, obsługa jest w dużej mierze podobna, a obiektywy można wymieniać, ale nie upieram się przy marce. Zależy mi tylko, żeby aparat spełniał funkcje, które opisałam. Potrzebna mi lustrzanka, lubię móc założyć filtry (zwłaszcza polaryzacyjny), lubię fotografować w deszczu i śniegu, lubię mgłę…no i zdarza mi się co jakiś czas spadać :)
Gabaryty i waga to podstawowy problem i będzie trudno go przeskoczyć. Moja znajoma z tego powodu w góry chodzi tylko z małym kompaktem, który jest zawsze pod ręką i mieści się w kieszonce na pasie biodrowym plecaka. Ja taskam lustro, które w swoim etui zabiera mi połowę małego plecaka (takiej 35-tki) i waży swoje. Czasem się zastanawiam czy to ma sens bo moje zdjęcia przecież wcale nie są genialne ;) no ale dla przyjemności patrzenia w wizjer i dźwięku spustu migawki można zrobić wiele.
Wiesz zastanawiałam się jeszcze nad taką wersją- do zdjęć, które w założeniu nie maja być genialne (takich jest przecież bardzo dużo, choćby info o trudności jakiś miejsc czy szczegół, przy którym należy zakręcić szukając drogi) – mały kompakt, a do tych co maja być piękne stary analog.
Z genialnością zdjęć to chyba nie jest tak, że sobie jest i już. To marzenie, króliczek, którego warto gonić, nawet jeśli wiadomo, że i tak ucieknie. Ja w każdym razie nieustannie poluję, a nuż mi się wreszcie uda ;)
Sprawdziałam w necie ceny starych analogów, taki jak mój można kupić już za 150-300 zł!
Tak, to prawda z cenami analogowych lustrzanek – są bardzo niskie. Ale jeśli wybierzesz opcję podwójną (analog + kompakt) to i tak będziesz przeważnie nosić oba, co da większą wagę (taką w której cyfrę pewnie też da się znaleźć). Ja uznałam że wystarczy mi aparat w komórce do zdjęć typu informacyjnego. Zresztą na narty też nigdy nie zabieram lustrzanki (boję się że ją poturbuję za bardzo) – telefon mi wystarcza, a zdjęcia zwłaszcza w słoneczne dni wychodzą świetnie ;)
Co do genialności zdjęć – bardzo słuszne podejście. Też mam ciągły niedosyt w tej kwestii :)
z telefonem jest tak, że zawsze oszczędzam baterie bo w razie czego to jedyny kontakt ze światem. Mój się zresztą zepsuł i nie robi zdjęć, za to bateria wystarcza na dwa tygodnie, już ich chyba nie produkują…
Może sa jakieś bardzo lekkie kompakty? wydawało mi się ze Gopro jest lekki, wodoodporny i do tego nakręci film, ale nie lubię rybiego oka, może znajdę coś podobnego?
Kasiu,
1. Nic nie zastąpi tego zestawu który już masz od 17-stu lat ;-) Ani cyfrówka, ani lustrzanka, ani nawet hybryda w rozsądnych pieniążkach i wadze nie zaoferuje Ci takiej jakości zdjęć przy Twoich dwutygodniowych wyprawach, bez dostępu do elektryczności, przy takich amplitudach temperatur ;-) Zupełnie, ale to zupełnie nie widzę potrzeby zmiany ;-) Wymiana baterii co 1,5 roku, odporność na warunki pogodowe, wytrzymałość, dla mnie bajkowa jakość zdjęć – po co zmieniać bardzo dobre ;-)
Ale jeśli chcesz się dalej rozglądać, to napiszę krótko, o tym co spełnia Twoje kryteria poszukiwawcze, a ja przypadkiem mam o tym jako takiej pojęcie..
2. W ostatnich latach dość modna jest kategoria wszystko-odpornych kompaktów, taki aparacik spełniłby Twoje wymagania aparatu do zwykłych zdjęć i być może przeżyłby kilka wypraw. Spójrz proszę jednym okiem na Olympusa http://tiny.pl/h3gtc
To tylko przykład, Olympus ma największe doświadczenie w tym segmencie i najjaśniejszy obiektyw, dziś wszystkie marki produkują takie aparaty i często można je zobaczyć w wielkich sklepach z elektroniką zanurzone w akwariach z rybkami, albo bąbelkami, tak jak buty turystyczne które jak wiemy, też nie ciekną ;-)
Zalety to F 2.0, kąt od 28mm i wszystko odporność, potrzebowałabyś zapasowej baterii a to i tak nie było by dość na 2 tygodnie ;-) Raczej przetrwałby warunki, w krótych jesteś w górach, ale na 17 lat wiernej służby nie możesz liczyć ;-)
To było by 230g plus dodatkowa bateria.
Przez ostani rok w tej kategorii standardem stały się takiej gadżety jak WiFi, albo GPS, co pozostawiam bez komentarza..
Mam kilka lat starszą wersję tego aparatu, chętnie podeślę do Szczecina, żebyś mogła przetestować na wyprawie. Daj tylko Zn, czy Cię to interesuje w ogóle jako opcja ;-) Leży w szufladzie i się kurzy, przez ostani rok raz wzięliśmy go na basen zrobić zdjęcia Staszkowi jak się pluska ;-) Nowy to koszt rzędu 1400 PLN + 200 PLN bateria, starszego modelu nie ma sensu kupować..
3. Hybryda, cyfrówka z wymiennymi obiektywami. Znów każda większa firma ma dziś conajmniej jeden, a najwcześniej zaczęły Olympus i Panasonic, jedyne firmy które mają prasujące do siebie wymiennie obiektywy. Dlatego mam najprostszego Olympusa. Waga rzędu 400g, w zależności od modelu, z baterią, bez obiektywu. Cena za taki korpus jak mój to 600 PLN, najbardziej zaawansowane z tej kategori są jednak dużo droższe ;-) Wydaje mi się, że wystarczyłby Ci jeden obiektyw stałoogniskowy, a i tak jest to koszt rzędu 1500-2000 PLN. W tej kategorii dopiero najbardziej zaawansowany OMD-5 http://tiny.pl/h3gf7 oferuje odporność na kurz i zachlapania, ale kosztuje w granicach 4 tys. PLN… A i tak, nie będą to odporność na warunki pogodowe w jakich tych korzystasz ze swojego aparatu, no i bateria w zimie nie będzie pewnie zbyt wydajna.. Obiektywy też bywają odporne na różne warunki. Wielu łazików dziś używa aparatów aktegorii systemowych, hybryd, zwał jak zwał, ze względu na wagę i gabaryty, więc łatwo znajdziesz w sieci recenzję, opisy, przykładowe zdjęcia. Wybór obiektywów też jest dziś zadowalający.
Lustrzanki cenowo, wagowo i wielkościowo są zupełnie ponad moimi kategoriami postrzegania życia i przedmiotów ;-)
Zachęcam Cię do pożyczenia podobnego modelu, zanim kupisz (chociaż nie widzę potrzeby zakupu, to zawsze można pożyczyć, albo sprawę obmyślać); zaplanowania sprawy obiektywu – imo wystarczyłby Ci jeden stałoogniskowy, a czasem zdarzają się korzystne ceny na zestawy korpusów z obiektywem; przejżenia tego z czego korzystają inni wędrowcy ceniący sobie niską wagę i wysoką jakość zdjęć ;-)
A nade wszystko proszę o to, żebyś nic nie zmieniała, bo nie ma potrzeby, Twoje zdjęcia są magiczne i nie chcę oglądać innych ;-) Od czasu do czasu nie zaszkodzi pożyczyć obiektyw od znajomego i sprawdzić go w terenie, jeśli akurat ktoś ma system z tej samej rodziny, ale ciągłe zmiany sprzętu, zwracanie uwagi na wszelkie parametry, dystorsje, abberacje, są domeną mężczyzn, którzy nie potrafią zwyczajnie robić zdjęć ;-)
Radku,
Bogdan ma Olimpusa mju Tough 8000 (wstrząso i wodoodpornego). Problem w tym, że on robi nieszczególne zdjęcia. Fotografowaliśmy nim trochę na Sardynii, kilka zdjęć pokazałam na blogu. To aparat kupiony do kanionów, ale fotki kolegów z innych wodoodpornych aparatów wyszły znacznie lepiej. Być może trzeba by dokładnie przestudiować instrukcję obsługi. Nie znałam go więc posłużyłam się pełną automatyką i nie byłam zadowolona, chociaż o dziwo zdjęcia w jaskini akurat wyszły. Rzeczywiście obiektyw jest jasny. Może zacznę od wypróbowania tego aparatu skoro już w domu jest? Filmy z niego są złe, ale z fotografii być może uda się coś wyciągnąć. Waży 200g (zważyłam) czyli tyle ile 6 rolek filmów i o tyle mniej mogłabym spokojnie wziąć. Myślę, że ok. połowa moich zdjęć to te informacyjne, bez większych ambicji :).
Miło mi, że nie muszę nic zmieniać :). Mam nadzieję, że nie zostanę ostatnią osobą na świecie fotografującą analogiem…
Z tego natłoku informacji, próbując napisać jak najmniej, zapomniałem dodać, że z tego co wiem to Gopro robi czasej kamery dla aktywnych, oczywiście z opcją robienia zdjęć ;-) No i że staje się przeciwnikiem smartphonów (Teresko ;-)
Radku,
odnośnie smartfonów mogę powiedzieć tyle, że mój zdecydowanie lepiej sprawdza się w roli aparatu foto i kamery niż w roli telefonu ;) taki urok.
Dorzucę swoje dwa gorsze.
Zacznę od końca – najważniejsze w fotografii jest kompozycja i światło. Można robić piękne zdjęcia (magiczne) także cyfrówką.
Jeśli chodzi o parametry techniczne prawda jest taka, że nie ma dobrego aparatu do wszystkiego. Niestety tak się nie da. To tylko marketing.
Z moich doświadczeń:
lustrzanki są fajne ale niestety za duże. Długi czas brałem w góry Olympusa E-300, piękne zdjęcia robi, dobrze się sprawował, ale jest po prostu za duży. Nosić do uwieszonego na szyi jest niewygodnie, do paska do nie przypniesz, trzeba za każdym razem chować do plecaka, zdejomać plecak, zakładać, zdejmować….męczące. Dlatego kupiłem sobie kompakta Panasonic Lumix LX5. I jestem zadowolony. Aczkolwiek ideał to nie jest.
Takie rzeczy które akurat przy fotografowaniu krajobrazów są przydatne a kompakty raczej tego nie mają: przesłona – mój ma tylko do 8.0, zdecydowanie za mało, wizjer – przydaje się, szczególnie jak robi się panoramę z ręki, czy jak jest ostre światło. I oczywiście bolączką cyfrówek są baterie. 300-400 zdjęć i pada (to ja tyle potrafię zrobić w dwa dni ;))
Cyfrówka jest wygodna, robisz tyle ujęć ile chcesz, z różnymi parametrami, od razu masz fotki, zrzucasz na kompa czy gdzie tam chcesz.
Jedyny minus jaki przychodzi mi do głowy to taki: jak masz analoga to sto razy pomyślisz, szukasz dobrego ujęcia itp itd, krótko mówiąc myślisz. Przy cyfrówce rzadko myślisz – pstrykasz ;)
Edwardzie, ja wcale nie wykluczam, że można zrobić świetne zdjęcie czymkolwiek, tylko obawiam się, że mając niestosowny do okoliczności i światła aparat, mogę nie móc sfotografować czegoś magicznego. I wtedy moja szansa na genialne zdjęcie bezpowrotnie przepadnie, a to byłaby niepowetowana strata ;)
Przy okazji – można nosić lustrzankę na pasku, ja przypinam torbę na aparat do pasa biodrowego plecaka, tylko się z tym trochę głupio wygląda, bo niezgrabne i duże…
Mam dosyć dobry sprzęt fotograficzny, dwie cyfrowe lustrzanki z półki półprofesjonalnych. Zdecydowałem się wykonać reportaż sprzętem analogowym, na czarno białych kliszach. Mam kilka aparatów analogowych, jednak jedynie stoją na półce i ładnie wyglądają. Chętnie porobił bym zdjęcia Lubitelem 166B, jednak daje on kwadratowy obrazek, więc zdecydowałem się jednak Zenitem 122. Niestety w nim mam obiektyw 58mm, w dodatku jest to aparat mało obrazkowy. Więc postanowiłem na potrzeby reportażu zakupić inny obiektyw. Jednak z jakości szerokokątnych obiektywów do M42 w cenie <100zł (z obecnie dostępnych na allegro) nie byłem zadowolony.
Podszedłem wiec do sprawy inaczej. Znajomy polecał mi 500N. Po przejrzeniu zdjęć z tego blogu doszedłem do wniosku, że to faktycznie dobry pomysł. A posiadam bardzo dobry obiektyw, Samyang 35mm f1.4, więc zamiast wydawać ~80zł na kiepski obiektyw do zenita wydałem ~50zł na tani aparat, jakim jest 500N, a bardzo dobry obiektyw pasujący do niego posiadam.
Mamy rok 2014, ja kupuję 500N. Chyba świadczy to o tym, że ten aparat faktycznie jest dobry :) A co też ważne, kosztuje grosze.
Moim zdaniem, chcąc zainwestować w swój sprzęt, lepiej (mając dylemat, jak autor wątku) zainwestować w dobry (lub dobre, można kupić kila) obiektyw. Jakość zdjęcia zależy od jakości obiektywu i kliszy (plus umiejętności fotografującego). A body nie jest aż tak istotne. Oczywiście można przenieść się np. na Canona 50, jednak najpierw trzeba się zastanowić, czy faktycznie wykorzystamy to, co on nam oferuje (a 500N nie). Jeżeli chodzi o mnie, to część bym wykorzystał… jednak cena jest sześciokrotnie wyższa, wolę te pieniądze zainwestować w filmy i papier fotograficzny.
Kupowanie coraz droższych modeli ma sens, jeżeli używamy aparatów cyfrowych. Matryce faktycznie są coraz lepsze, pracują przy coraz gorszym świetle. Jednak tutaj jest klisza :)
Pozdrawiam gorąco,
świeży nabywca Canona 500N (zakupiłem go w internecie może pół godziny temu, więc może pojutrze będzie on w moim domu…)
Fajnie, że nie jestem jedyna :). Mam dobre obiektywy do Zenitha, ale nie używałam go już od lat. Z kolei mój Canon ma teoretycznie bardzo zwykły obiektyw (też 58mm, ale to mi najmniej przeszkadza), a zdjęcia wychodzą dobre. Kupiłam sobie ostatnio Canona EOSa 5 i oddałam, miał wadę- bardzo szybko zużywał prąd, ale co gorsze miał źle zaprojektowany pojemnik na baterie- nawet lekki deszcz dostałby się niemal natychmiast do środka – tu EOS 500N jest znacznie lepszy. Teraz myślę, że wolałabym żeby wyłącznik nie był w kółku zmiany programów, ale to drobiazg.W międzyczasie kupiłam niedrogi, a troszkę szerszy obiektyw (24-85)i będę mogła pokazywać odrobinę więcej gór, marzę to takim jasnym jak Twój, ale tak naprawdę nie ma to aż tak wielkiego znaczenia, to trochę z ciekawości. Jeśli uda mi się gdzieś utrafić niedrogi, a jasny szerokokątny postaram się wypróbować.
Duży obrazek (też marzenie, kwadrat mi nie przeszkadza) jest poza moim zasięgiem – w górach-ze względu na wagę, nie dam rady już więcej nieść- to też plus na korzyść EOSa500N, jest bardzo lekki.
Pozdrawiam!
Przepraszam, ze nic nie dorzucę od siebie, ale stawam dopiero pierwsze, nieśmiałe kroki w fotografii gór. Mogłabyś napisać, jakiej cyfrówki użyłaś na Korsyce? Pozdrawiam
Większość zdjęć zrobiłam na filmie, a cyfrówki (kolegi) użyłam tylko kiedy padły mi baterie. To chyba był Canon Powershot, ale nie jestem pewna. Mały kompaktowy aparat. Jeden z tych, które wchodzą do kieszeni spodni. Pozdrawiam.
Pamiętam jak zabierałaś analoga i cyfrę a jak teraz to wygląda na górskich wędrówkach?
już dwa razy wzięłam tylko cyfrę. Mam kłopot z obiektywem. Te nowe do pełnej klatki nie pasują już do analoga, to znaczy dają się założyć, ale bardzo winietują na szerokim kącie i nie dają już tak pięknego obrazu jak na „analogowych” szkłach.Spada kontrast i ogólnie klimat już nie ten.
Nie dam rady nosić dwóch aparatów i 3 obiektywów (bo żal mi nie zabrać 50-tki makro). Myślę właśnie jak to na przyszłość rozwiązać. Tęsknię za moimi filmami. Może uda mi się gdzieś upolować jakiś stary szerokokątny obiektyw od analoga. Do teleobiektywu na ISO 200 i tak musiałabym stawiać statyw więc przy analogu jest mniej przydatny.
W analogu fajne jest to, że można bezkarnie zmieniać szkła nawet w najpaskudniejszych warunkach, bo nie zabrudzi się matryca.
Właśnie chyba stałem się posiadaczem Canon 500n dzięki za pomoc
Powodzenia!
Dzień dobry,
Pani blog zainspirował mnie do kupna. Przypadkowo mam już dwa canony 500n :D
Mam pytanie o autofocus, jeśli używa Pani 28-80 5.6 kitowca to silnik też wydaje dźwięk jak mikser?
Pozdrawiam
dzień dobry. Nie, mój kitowy obiektyw miał silnik usm, teraz już go nie używam, był plastikowy i niestety się powyrabiał. Zdobyłam inny na allegro i też nie narzekam na hałas, stare Sigmy bywają gorsze.
Cześć,
Prawdopodobnie stanę się właścicielem tego aparatu, jest to w ogóle mój pierwszy krok w tej dziedzinie. Nie mam jeszcze o tym bladego pojęcia, stąd pytanie- jakiego filmu używasz? Jest wersja budżetowa, premium, czy wszystko jedno? Z racji, że dopiero zaczynam, wolałabym wersję budżetową, jeśli taka istnieje :)
Może masz jeszcze jakieś tipy dla początkującej, czy na coś specjalnego powinnam zwrócić uwagę zanim zacznę pstrykać?
Pozdrawiam,
Wiki
Cześć, używałam bardzo różnych filmów (zależnie na co było mnie stać), zwykle kolorowych (czarno białe trzeba by wywoływać samemu, ja w każdym razie nie zmam miejsca gdzie dałoby się to zrobić łatwo i tanio) W wersji budżetowej – superia 400, daje łagodne kolory, ma dość duże ziarno, ale teraz w czasie gładkich cyfrowych zdjęć to raczej zaleta niż wada. ISO 400 było o tyle dobre, że pozwalało fotografować w nieco ciemniejszym świetle, np deszczową zimą. Bo jak spadnie śnieg 200 będzie zupełnie w sam raz. Zacznij od filmu, który masz pod ręką, co da się kupić.
Na co zwrócić uwagę… hmm… piony- potem się ich nie da poprawić (tylko ścinając kadr, a że rozdzielczość nie jest wielka, to szkoda), na prawidłowe naświetlenie- to trzeba będzie wyczuć, lub zdać się na automatykę, moim zdaniem jest całkiem niezła, ale bardzo ciemne i bardzo jasne kadry będą pewnie wymagały ustawienia korekty ekspozycji, zobaczysz, po pierwszym filmie. Moja rada, nie stresuj się, baw się i ciesz z tego co wyjdzie. Poznaj swoje obiektywy, aparat, zdjęcie niekoniecznie musi być idealne, a na pewno nie musi od razu. Powodzenia!
Te wszystkie wymagania, te możliwości aparatu to kompletna bez znaczenia bzdura. Ja też sie przed alty napaliłen na tego Canona 500 i po krótkim czasie robiłem tylko zdjęcia w pełnej automatyce – i zawsze wyszły. Nigdy nie używałem trybu sport, portret – bo po co ? Zreszta 99,9% ogladających moje zdjęcia patrz na nie nie dłużej niż 3 sekundy nie dopatrując się tam jakiś detali. Te dyskusje to przerost formy nad treścią
oj jakie to szczęście, że oglądający moje zdjęcia patrzą dłużej! :)
Na serio: fotografia to sztuka, da się tworzyć przy pomocy mnóstwa rzeczy (zdjęcie zrobi i pudełko z filmem ((camera obscura) i telefon), ale wybór narzędzia też jest procesem twórczym i decyduje o charakterze tego, co powstanie. I nie ma znaczenia czy ktokolwiek patrzy. Swoją drogą przeczytałam przy okazji ten stary wpis i zatęskniłam za kliszą.
Napisałaś (jeśli czegoś nie mylę) że nie używasz lampy bo spłaszcza obraz. Wytrawni fotograficy używają lampy i nic takiego nie występuje. I tylko wybitne zdjęcia, uchwycony jakiś moment, szczególna sytuacja czyli de facto TEMAT zdjęcia świadczy o jego wartości a nie jaka była przysłona, kto wyprodukował kliszę i tym podobne bzdury. A zdjęcia gór, kwiatuszków????????? Co to za temat ? Tego jest milony i jak napisałem wszyscy to oglądają max 3 sekundy. Ty podajesz tak maało istotne sprawy jako znaczące jak mój kumpel audiofil który ma kolumny głośnikowe ustawione na trzech kryształowych stożkach po to by zniwelować drgania skorupy ziemskiej. I on jeszcze twierdzi że on to odczuwa.
jak na mało istotną sprawę wzbudza dziwnie wielkie emocje i to po prawie 10 latach od powstania wpisu Hmm… Pozwolę sobie już nie podsycać tego ognia. Nie mam nic na swoją obronę (poza faktami, ale to mało istotne tematy, więc zachowam je dla siebie). Powodzenia w fotografowaniu. Czymkolwiek jest.
A… i proszę pozdrowić kumpla!